W koszykach więcej mleka, mięsa, cukru, twarogu i obowiązkowo szampan. Dłuższe kolejki i dużo dłuższe rachunki. W marketach święta widać i czuć już kilkanaście dni przed Wigilią. Nasze portfele będą je czuć wiele dni po
Ale to dopiero rozbieg. Przygrywka. Prawdziwe szaleństwo zacznie się tu po godzinie 16, kiedy ludzie wyjdą z pracy i rzucą się na przedświąteczne polowanie.
Ekskluzywny koszyk
Pani Monika zostawia w kasie ponad 200 zł. Dużo? - Dużo, ale są też tacy, którzy płacą jeszcze więcej. Średni przedświąteczny rachunek waha się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych - mówi Justyna Wlazły, kierowniczka marketu.
Szampan na parkiecie
- Rekord należy do szampana, którego sprzedajemy 120 litrów w ciągu dnia - wylicza Wlazły.
To nie wszystko. Okazuje się, że przed świętami znakomicie sprzedaje się... papier toaletowy. I to ten najlepszy; mięciutki, pachnący i we wzorki. - Cały czas uzupełniam półki - mówi Michał Rzepecki, magazynier. - Podobnie z proszkiem do prania, płynami do szyb, pastą do podłóg.
Zakręcony ogonek niezmiennie ustawia się też do stoiska mięsnego. Po najlepsze kąski. Polędwica, kabanosy, szynka do pieczenia, pasztet i schab bez kości idą jak świeże bułeczki. - I przy okazji można wymienić się przepisami - mówi Joanna Wysocka-Szeliga, która na mięsie i wędlinach zna się jak nikt inny.
Cztery dziewczyny uwijają się za ladą między krajalnicami a wagą. Tną, porcjują, ważą i pakują. - Wesołych świąt! - kłania się starszy pan, wkładając do koszyka pokrojony w plasterki baleron.
- Tacy właśnie są ludzie przed Bożym Narodzeniem: mili, wyrozumiali, uprzejmi - uśmiecha się pani Joanna z mięsnego.
Przyzwoity złodziej
Klasyka tego gatunku to koszyk z zakupami, za które klient płaci, a w kieszeni wynosi dziesięć plasterków szynki albo pod szerokim płaszczem upchane 2 kg schabu. Dezodorant, albo... sznurówki.
- 2 komplety sznurówek za 12 zł próbował wynieść z naszego sklepu wysokiej rangi urzędnik miejski - ujawnia pani Justyna. - Kiedy został złapany, przepraszał i natychmiast chciał zapłacić. Prosił o dyskrecję, żeby tylko ta sprawa się nie wydała.
Maruderzy
Podobno największe koszyki to te, za które klienci płacą talonami otrzymanymi w ramach świątecznych prezentów od pracodawców. - Dostałem talony za 200 zł - chwali się pan Marek.
W koszyku pana Marka jest kawa, herbata, cukier, mąka, margaryna, woda mineralna, słodycze, wódka.
- Ojej! - łapie się za głowę mężczyzna, gdy widzi rachunek. - Przekroczyłem o prawie 50 zł! Z czego by tu zrezygnować?
Nie ma z czego. Święta to święta.
Dochodzi 21.30. Do sklepu wpadają ostatni klienci. Zdyszani, rozpędzeni. Ale gdy popychają przed sobą koszyk, nagle przestaje im się spieszyć. Wybierają coś z półki, z powrotem odkładają, w koszyku niewiele przybywa. - Maruderzy - kwituje kierowniczka sklepu. - Widać, że nie przyszli na świąteczne zakupy. "Świątecznych” rozpoznaję na kilometr. To najlepsi klienci pod słońcem.