Był rok 1937, kiedy geodeci weszli do Szastarki. Pomierzyli, pozabijali kołki i wyjechali. Rok później firmy z Wilna i Warszawy ruszyły do pracy.
Adolf Kolasa dokładnie pamięta bazę. - Pilnowali jej ułani z 24 pułku w Kraśniku, na czapkach mieli białe otoki. Gdyby nie zasieki i wartownicy, to nikt by się nie domyślił, że tu coś wojskowego jest - wspomina Kolasa, rocznik 1933, historyk-kolekcjoner z Szastarki.
Budowa na tempo
Baza paliwowa zaczęła działać tuż przed wojną, w sierpniu 1939 roku.
Buuuuuum!
- We wrześniu 1939 roku, jak Wojsko Polskie biło się z Niemcami o Janów Lubelski, dowódcy wydali rozkaz wysadzenia w powietrze magazynów - wspomina Kolasa. - Saperzy odmówili wykonania polecenia, bo eksplozja takiej ilości paliwa zdmuchnęłaby z powierzchni ziemi Szastarkę i kilka okolicznych wsi. Nasi się wycofali. Jak weszli Niemcy, to od razu podpalili magazyn ze smarami, który buchał ogniem i dymem ze dwa dni.
Niemcy latali na polskim paliwie
Na polskim paliwie latali lotnicy Luftwaffe na lotnisku w Zamościu i prawdopodobnie na polowym lotnisku w Kraśniku. Niewykluczone, że paliwo z Szastarki służyło do ataków lotniczych na Związek Sowiecki.
Ten, co zdradził tajniki bazy, długo nie pożył. - Wszedł w podkutych butach do jednej z baterii. Iskra i wybuchło. Słup ognia wyrzucił tego człowieka na 20 metrów do góry. Spadł na ziemię nagi trup - opowiada Adolf Kolasa.
Niemcy próbowali wykopać zbiorniki z ziemi. Jeden odkopali i zaczęli wykuwać z łoża. - Nie dali rady, bo były porządnie wmurowane. Jak skończyło się paliwo, porzucili bazę, która od wojny stoi i niszczeje. Miesiąc temu gmina rozebrała budynki przepompowni. Dziś zostały tory bocznicy, budynku poszczególnych baterii, dwa domki koszar dla wartowników…
I 40 ogromnych zbiorników w ziemi.
Ziemia kryje tajemnice
Dziś w polach koło Szastarki samotnie stoją małe murowane szyby wentylacyjne i wejścia do podziemnych sterowni pomp poszczególnych baterii. - Pamiętam, jak po wojnie tam wchodziliśmy. Po ziemią są pomieszczenia, gdzie człowiek może chodzić na stojąco. Było tam sporo rur, zegary. Każdy jednak się bał tam zaglądać. Raz podłożyliśmy ogień w jednym z szybów. Tylko odeszliśmy, to jak nie gruchnie. Słup ognia wystrzelił w niebo na 25 metrów - opowiada Kolasa.
Takie rzeczy przyciągają
- To wielka szansa na stworzenie atrakcji turystycznej Szastarki - mówi Adam Sikorski z Telewizji Lublin, twórca popularnych programów o tematyce historycznej. - Impuls musi jednak wyjść od społeczności lokalnej. Takie rzeczy zawsze przyciągają turystów.