Tomasz Rojek ma 29 lat. Jest żonaty, ma 5- letnią córkę Natalię. Od trzech lat choruje na białaczkę. Jego choroba ma charakter nawrotowy. Teraz przebywa w szpitalu
- Byliśmy bardzo szczęśliwą rodziną.
Wkrótce wrócił do pracy. Po kilku dniach jednak zaczął się czuć fatalnie. Nie mógł wejść na czwarte piętro, stracił apetyt, krwawiły dziąsła. Cały był w siniakach.
Bolesna prawda
- 17 lutego obchodziliśmy naszą czwartą rocznicę ślubu. Była uroczysta kolacja. Mąż jednak czuł się źle. 27 lutego trafił do szpitala. Diagnoza była jednoznaczna - lekarz powiedział mi, że to białaczka. Nie mogłam w to uwierzyć... - mówi Renata. - Pierwszą chemioterapię znosił bardzo źle. Gorączkował, wymiotował, nie mógł jeść.
Tomek poznał wyniki badań po kilku dniach. W pierwszej chwili nie zdawał sobie sprawy, z tego, co go spotkało. Martwił się o pracę. Renata była u niego codziennie.
- Kontakt z nim był bardzo trudny. Właściwie nie wiem, jak wtedy żyłam. Starałam się nie płakać przy mężu. Nawet nie zauważyłam, że
osiwiałam w ciągu kilku tygodni.
Po pięciu tygodniach wrócił do domu po pierwszej chemioterapii. Później były kolejne. W czerwcu 2001 r. miał mieć już ostatnią chemioterapię. Lekarze mówili na początku, że leczenie potrwa dwa lata, bo jest to lepiej rokujący typ białaczki. Niestety, przyszedł nawrót choroby.
- Kilka miesięcy spędził w szpitalu, nie doszło do remisji. Później leczono go arszenikiem. To taka nowa metoda. Efekty były rewelacyjne. Cały czas obawialiśmy się przeszczepu, sądząc, że nie będzie to konieczne. Po badaniach okazało się, że dawcą może być brat męża. To były jedyne cztery miesiące, kiedy mąż nie leżał w szpitalu - mówi Renata. - Nawet wrócił do pracy. To dodawało mu sił. Miał duże wsparcie ze strony kolegów. Czuł się potrzebny.
Już miało być dobrze
- Życzyłam mu przede wszystkim zdrowia, a on mi wytrwałości - opowiada Renata.
W styczniu choroba wróciła. Dodatkowo zachorował na żółtaczkę. Bardzo źle znosił chemioterapię.
- W marcu byliśmy na konsultacji w Katowicach. Tomasz został zakwalifikowany do przeszczepu, ale ze względu na niedawno przebytą żółtaczkę musi zaczekać. Pojawiły się problemy neurologiczne.
Najgorsze przyszło, kiedy Tomek zaczął niewyraźnie mówić. Renata straciła z nim kontakt.
- Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że to chyba już koniec. Miał bóle głowy i wymioty - mówi Renata.
Tato, czy ty umrzesz?
- Wtedy moja córka zapytała, czy to prawda, że niedługo umrę. Tak powiedziała jej koleżanka w przedszkolu - mówi Tomek. - Wytłumaczyłem jej, że tak nie będzie, jeśli będziemy się gorąco modlić.
Kiedy Tomek jest w szpitalu, Natalia nigdy o niego nie pyta, ale nie potrafi ukryć, jak bardzo za nim tęskni.
Chcemy znów normalnie żyć
Natalia bardzo chciałaby mieć młodszą siostrę.
- Mogłabym bawić się z nią w moim domku na balkonie - mówi dziewczynka.