(fot. Maciej Kaczanowski)
To już koniec skupowania makulatury. Tektury nikt nie chcę przyjmować, gazety i papier jeszcze w niektórych miejscach możemy oddać za darmo. - Nie dajemy rady finansowo. Ponadto zmiany, które obowiązują od nowego roku nie pomagają - mówi Dawid Jasiński, właściciel skupu przy ulicy Mickiewicza w Lublinie
Wracamy do sprawy, o której pisaliśmy pod koniec listopada. Już wtedy docierały do nas sygnały, że sytuacja związana ze skupem makulatury jest bardzo zła.
Dziś wiemy, że punkty segregacji śmieci zaprzestały skupowania, a nawet przyjmowania.
- Cena skupu jest tak niska, że nawet za darmo nie opłaca mi się przyjąć papieru. Jeszcze chwilę i nikt nie będzie tego robił. A to może powodować bardzo poważne konsekwencje - mówi Dawid Jasiński.
10 groszy
Odwiedziliśmy kilka lubelskich skupów. W żadnym z nich pracownicy nie chcieli od nas przyjąć makulatury. Tylko książki i gazety słyszymy w rozmowach. Powód? Cena skupu.
Za kilogram przedsiębiorcy otrzymają 10 groszy.
- Oznacza to, że za tonę gazet i książek dostanę 100 złotych, a kontener muszę jeszcze zawieźć i zapłacić pracownikom za jego załadowanie i rozładowanie. Nie opłaca się - komentuje Jasiński.
Jeżeli chodzi o cenę tektury jest ona jeszcze niższa. - Za tonę dostanę tylko złotówkę. To absurdalna stawka, która widnieje tylko dlatego, że jakaś musi być - dodaje właściciel skupu.
Raczej konkursy niż zbiórki
- Kiedyś przychodziły do nas całe grupy dzieci ze szkół i przedszkoli - wspomina Jasiński. - Uczniowie obserwowali cały proces, tłumaczyliśmy im, czym jest recykling. W szkołach organizowane były zbiórki makulatury, którą my odbieraliśmy. W zamian zostawialiśmy upominki itp. - dodaje właściciel skupu.
- Rzeczywiście: kiedyś częściej organizowaliśmy konkursy związane z makulaturą. Dzieciaki przynosiły gazety, stare książki i inne niepotrzebne rzeczy - mówi nauczycielka jednej z lubelskich podstawówek. - Dzieci lubią rywalizować, pamiętam jak jeden uczeń z trzeciej klasy przyniósł sam prawie 30 kilogramów - dodaje z uśmiechem wychowawczyni i zaznacza, że w klasach wciąż prowadzone są lekcje związane z ekologią. - Ja przeprowadzam takie zajęcia w ramach godziny z wychowawcą.
Szkoły nie zrezygnowały z prowadzenia konkursów, jednak teraz związane są one bardziej z plastyką niż realną segregacją śmieci. - Szkoda, to była bardzo dobra lekcja, która nie tylko pokazywała, dlaczego warto to robić, ale także uwidaczniała problem jak wiele śmieci produkujemy - podsumowuje nauczycielka.
Co będzie latem
- Ludzie wciąż chcą segregować śmieci. Dla wielu osób jest to naturalne - mówi Dawid Jasiński. Właściciel skupu podkreśla również, że ludzie nie wiedzą, co zrobić z makulaturą, którą nieustannie przechowują. - Sam zauważam idąc ulicą, że przy sklepach stale rosną góry z makulatury. Teraz zimą ludzie palą nią w piecach, ale co się stanie, kiedy przyjdzie lato? Ludzie zaczną wyrzucać makulaturę do lasów lub na ulice – odpowiada.
Nasz rozmówca podkreśla, że wpływ na całą sytuację mogą mieć obostrzenia ze strony straży pożarnej.
- Aby móc przechowywać makulaturę, potrzebna jest specjalna zgoda straży. Musi być doprowadzona woda i spełnione inne wymagania. Słyszałem nawet o przypadku, w którym strażak kazał dobudować oddzielną ścianę, a to przecież kosztuje - opowiada Jasiński.
Operat pożarowy
W całej sprawie chodzi o operat pożarowy, który muszą posiadać zakłady, które magazynują bądź wytwarzają odpady. Określa on zasady bezpieczeństwa związane z przechowywaniem makulatury.
- Nie jest to żadna nowość, przepisy odnoszą się do ustawy o odpadach i obowiązują od sierpnia 2018 roku - komentuje Andrzej Szacoń, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
Warto zaznaczyć, że sam operat jest jedynie częścią składanego do starosty wniosku. Ocenianie i opiniowanie takiego operatu może dokonywać osoba posiadająca stosowne wykształcenie, takie jak inżynier pożarnictwa.
- Oznacza to, że opiniować mogą przedsiębiorstwa zajmujące się tym, lub na przykład emerytowani funkcjonariusze. Na pewno nie robią tego strażacy w czasie służby i nie pobierają za to opłat - podkreśla Andrzej Szacoń.
BDO
Przedsiębiorca narzeka również na nowy system gospodarowania odpadami (BDO - Baza Danych o Odpadach - przyp. aut.). Nowelizacja Ustawy o odpadach wprowadziła obowiązek, który nakazuje od 1 stycznia prowadzenie ewidencji odpadów w formie elektronicznej przy pomocy elektronicznej Bazy Danych o Odpadach.
Każdy przedsiębiorca musi na bieżąco zarządzać gospodarką śmieci w jego skupie.
- Całe to BDO spędza mi sen z powiek - komentuje Dawid Jasiński. - Cały dzień muszę ewidencjonować swój obrót materiałami. W większych firmach zostały zatrudnione 2 lub 3 osoby odpowiedzialne tylko za prowadzenie tego systemu - mówi właściciel skupu. - To prowadzi do wzrostu kosztów prowadzenia przedsiębiorstwa. A to może oznaczać wzrost kosztów odbioru śmieci, czy obniżenie cen skupu.
Nasz rozmówca obsługę systemu prowadzi równocześnie z obsługą kasy i monitorowaniem pracy zatrudnionych osób.
Na koniec zapytaliśmy o rozwiązanie całego problemu. - Potrzebna jest jakaś inicjatywa odgórna. Rząd musi zauważyć problem - komentuje Jasiński. Zapytaliśmy czy możliwe jest wprowadzenie opłat ze strony osób, które przywożą śmieci. - Na pewno by to pomogło, ale nie mam złudzeń, nikt się na to nie zgodzi.