Dnia ósmego czerwca
- w dzień piękny, bezchmurny -
kartkę z TAK dla unii
wrzuciłem do urny.
Wrzuciłem, choć miałem
proroctwo w pamięci:
unia, gdy wejdziemy,
śrubę nam przykręci.
Podniesie się lament
pod same niebiosa,
nie będzie nikogo
stać na papierosa,
mięso też zdrożeje,
mleko czekolada,
cebula, cytrusy...
Słowem - szkoda gadać.
Kiedyś za cenami
zaczną gonić płace,
nastanie dobrobyt...
Czy ja go zobaczę?
Wątpliwe. Lat wielu
trzeba przecież na to,
więc dobrobyt będę
oglądał z zaświatów.
Zobaczę Leppera,
Luśnię i Giertycha,
jak w strukturach unii
będą się rozpychać,
jak będą zasiadać,
radzić, dyskutować -
i sowite diety
w euro inkasować.
Nie będą pamiętać,
że zgłosili sprzeciw...
Z zaświatów zobaczę
także moje dzieci,
i wnuków też ujrzę,
siostrzeńców, bratanków...
Wspomnę: "TAK skreśliłem;
dziś wiem - było warto.
Bo żyją jak ludzie -
godnie, na poziomie.
Słusznie głosowałem!
Zacieram dziś dłonie”
* * *
Pan premier dziękuje,
chwali mnie od rana,
że TAK głosowałem...
Przecież nie dla pana!