Na początku października ukazał się singiel „Szklane miesiące” Skubasa. Utwór zapowiada planowany na przyszły rok trzeci album artysty, który już w listopadzie wyruszy w trasę koncertową, w ramach której zawita do rodzinnego Lublina
• Po pięciu latach od wydania swojego ostatniego krążka zapowiadasz nowy album. Czemu kazałeś tak długo na siebie czekać?
- To trochę tendencyjne pytanie, na które mogę odpowiedzieć właściwie: „bo tak”. Owszem, mógłbym się tu pokusić o jakieś wzniosłe uzasadnienie wynikające z moich doświadczeń życiowych, ale przede wszystkim sądzę, że nagrywanie płyt wcale nie jest moim obowiązkiem. Robię to, bo chcę lub gdy czuję potrzebę powiedzenia czegoś ważnego dla mnie, natomiast to nie jest tak, że muszę ciągle pracować nad nowym materiałem. Jasne, myślę że każdy artysta chciałby wydawać płyty, ale powody dla których w ostatnich latach nie pojawiał się nowy krążek, to moja prywatna sprawa.
• Skupmy się na nadchodzącej płycie. Czy podobnie jak na poprzednich albumach, możemy spodziewać się kooperacji?
- Trudno wypowiadać mi się na temat nadchodzącego albumu, bo jeszcze do końca nie wiem, jak on będzie wyglądał. Być może pojawi się jakiś duet czy gościnny występ, ale nie planuję raczej kooperacji. Mogę powiedzieć, że to będzie bardzo osobista płyta i raczej zamierzam te utwory realizować sam, choć nie wykluczam niespodzianek.
• Sam też napiszesz teksty? Na płycie „Brzask” śpiewałeś również do słów Barbary Adamczyk.
- Na tej płycie pojawią się głównie moje teksty, znajdą się na niej utwory dotyczące ważnych wydarzeń w moim życiu, będzie też tekst napisany jakiś czas temu przez Basię Adamczyk. Muszę przyznać, że o wiele bardziej czuję się kompozytorem muzyki niż tekściarzem, chętnie znalazłbym stałego kooperanta, z którym pisałbym piosenki. To uczyniłoby ten proces dużo krótszym i sprawniej postępującym. Obecnie w showbiznesie panuje taka tendencja, żeby wszystko zrobić samemu, ale ja po prostu zdaję sobie sprawę, że są świetni ludzie, bardzo oddani w pracy na rzecz słowa. Mało kto potrafi napisać dobry tekst do gotowej, prostej muzyki, który będzie działał i nie będzie banalny; pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nie każdy powinien pisać, mimo że wielu to robi. Mam do tego duży dystans, jednocześnie teksty są dla mnie o wiele bardziej osobiste niż muzyka
• W jednym z wywiadów powiedziałeś, że ciągnie cię w stronę muzyki filmowej.
- Chodzi tu o pewnego rodzaju klimat, rodzaj filmowego patosu, monumentalizmu, który bardzo mi się podoba. Czy ja sobie to założyłem na tej płycie? Raczej nie, ale będą momenty symfoniczne. Jakaś taka muzyka obrazowa często wychodzi mi spod palców. Nie mnie oceniać jednak, co z tego wyniknie.
• Chodzi zatem o atmosferę twojej muzyki, nie o plany związane z przemysłem filmowym?
- Bardzo bym chciał pracować przy takim projekcie. Jeśli jakiś filmowiec przeczyta ten wywiad i byłby zainteresowany współpracą, to jestem otwarty na propozycje (śmiech).
• W tym roku pełniłeś rolę jurora podczas lubelskiego talent show „Open Stage”. Dostrzegasz potencjał w tego typu projektach, szansę na rozwój dla młodych artystów?
- Uważam, że każdego dnia na świecie wychodzi tak dużo dobrej muzyki, dobrze zagranej, zaśpiewanej, napisanej, że aby się przebić na polskim rynku, trzeba zaskoczyć czymś oryginalnym, interesującym. Tu nie ma miejsca na bylejakość. Dziś 60 000 osób potrafi wypełnić stadion, żeby usłyszeć jednego z najlepiej piszących raperów, Taco Hemingwaya, albo Dawida Podsiadło, który śpiewa pop, ale w takim ambitnym wydaniu i z dobrym smakiem. To bardzo dobry znak. Naprawdę trzeba się przebić czymś bardzo dobrym. Być może takie talent show mogą w tym pomóc i sądzę że są one potrzebne, w końcu Dawid Podsiadło też w ten sposób zaczynał, to również kwestia zasięgu takiego programu. Nie należy jednak zapominać jak wielu jest artystów, którzy nigdy nie weszliby w tego typu sytuacje i jest to brane za ich niekwestionowany atut. Sam nie wziąłbym w czymś takim udziału, bo nie mam takiej osobowości, nie ciągnie mnie do telewizji.
• W Lublinie wystąpisz w kameralnych warunkach, ale masz za sobą również koncerty na najważniejszych festiwalach plenerowych w kraju. W jakich okolicznościach najlepiej czujesz się ze swoją muzyką?
- Najbardziej cenię sobie małe miejsca, zamknięte przestrzenie. Owszem, miło wspominam parę festiwali, ale chyba najlepiej lubię te mniejsze, kameralne miejsca. Być może ta muzyka jest pod nie skrojona, a i sam się w nich najlepiej czuję.
• Przed tobą intensywny czas pracy: jesienna trasa koncertowa, w przyszłym roku wydanie płyty. Czy możesz już coś powiedzieć o swoich kolejnych planach.
- Staram się skupiać na tu i teraz oraz na niedalekiej przyszłości, więc stawiam każdego dnia małe kroki ku realizacji szczęśliwego życia, w którym zdecydowanie jest miejsce na muzykę.