Dziś World Hello Day. Do polskiego kalendarza przeniesiony został pod nazwą Międzynarodowego Dnia Życzliwości. Nie jest to ani dosłowne tłumaczenie angielskiej nazwy, ani też idei, dla której święto proklamowano, ani też nie znalazło uznania równego popularności Walentynek, czy Halloween. Sam pomysł uczczenia życzliwości jest niepowszedni, jak sama życzliwość. I choćby dlatego wart upowszechnienia.
d
Jak można się dowiedzieć z internetowej strony www.worldhelloday.org, światowy dzień pozdrowień (w prawie dosłownym tłumaczeniu) ogłoszony został w 1973 roku podczas konfliktu między Egiptem a Izraelem. Miał być okazją do manifestacji pokojowych, ale w bardzo osobisty, a nie masowy sposób. Wystarczy pozdrowić 10 osób – szczególnie przywódców, przypominając im, że dla społeczności
porozumienie jest lepsze niż wojna.
21 listopada wybrano na święto pozdrawiania ponoć dlatego, że wynalazca telefonu, Alexander Graham Bell napisał tego dnia petycję do rządu amerykańskiego, by mówić „Hello!” po podniesieniu słuchawki. Wcześniej rozważano, czy nie skorzystać z żeglarskiego pozdrowienia „Ahoy!”.
I telefoniczne halo przyjęło się wraz telefonem wyjątkowo dobrze, także w naszym kraju. Serdeczne pozdrawianie nieznajomych, a chociażby jakiekolwiek ich pozdrawianie, zaczyna natomiast zanikać. Nawet w mniejszych miejscowościach, gdzie jeszcze parę dziesiątków lat temu i swój, i obcy mogli usłyszeć na powitanie: „Szczęść Boże!”.
Dziś nawet w małych wsiach obcym nie posyła się ani chrześcijańskiego, ani cywilnego pozdrowienia. A i swoim coraz częściej puszcza się spojrzenie spode łba, albo unika się kontaktu wzrokowego. Każdemu, kto jednak tęskni za serdecznym pozdrawianiem z górskich szlaków w Polsce lub austriackim Grüss Gott z małych miasteczek, proponuję zrobienie doświadczenia. Wystarczy wyjść na aleję spacerową i grzecznie pozdrowić 10 obcych osób. Efekt będzie z pewnością piorunujący. Dzięki temu każdy będzie mógł sam odpowiedzieć na pytanie:
czy grzeczny znaczy: życzliwy?
– Życzliwość to treść, a grzeczność to forma. Powitania, komplementy, grzeczne zachowanie zgodne z zasadami przyjętymi w danej społeczności, to tylko forma dla życzliwości – wyjaśnia Ryszard Zarewicz, autor sześciu książek o dobrym zachowaniu. Człowiek zachowuje się grzecznie, jeśli jest życzliwy dla innych.
A my nie jesteśmy raczej społeczeństwem ludzi życzliwych. Uprzejmość, grzeczność spotyka się w naszych czasach niezwykle rzadko. Nie jest to jednak cecha typowo polska. Brak życzliwości to przypadłość dość powszechna w świecie. Nikt zresztą nie świętuje powszedniości. Jeśli zatem pojawia się takie święto, to oznacza, że życzliwość nie jest czymś powszednim. Tymczasem z ordynarnym zachowaniem spotykamy się wciąż, i to w sytuacjach zupełnie nieoczekiwanych.
– Ty zdziro, a co ci zależy! – wrzeszczy na kasjerkę w supermarkecie elegancka z ubioru paniusia. Tylko dlatego, że ekspedientka, zgodnie z informacją przy kasie, obsługuje jedynie klientów kupujących co najwyżej 5 produktów.
– S…, ty ch…! – usłyszał natomiast pewien pan, który po wielu latach spędzonych za granicą odwiedził Lublin, gdy, zdegustowany stanem autobusów komunikacji miejskiej, chciał się z kierowcą podzielić przemyśleniami na temat transportu.
Chamstwo już nie dziwi
Niestety. Czemu jednak miałoby dziwić ordynarne i agresywne zachowanie pospólstwa, gdy przykład idzie z góry, z tak zwanych elit: politycznych, artystycznych i naukowych. „Mój język określa moje granice” mawiał jeden z filozofów, a język polski w ostatnich latach jest coraz bardziej wulgarny i agresywny. Co więcej, przemiana ta daje się słyszeć nie tylko w wypowiedziach wyrostków z marginesu.
Słowną agresję lansują telewizyjni idole. Wprawdzie każdy bardziej woli spotykać ludzi grzecznych aniżeli szczerych, niemniej jurorzy telewizyjnego „Idola” walili szczerością jak kijem bejsbolowym. Można jednak przyjąć, że wokalne beztalencia wystawiały się same na niegrzeczne zachowania. Podobnie jak uczestnicy różnych „tok szołów”, którzy muszą wysłuchiwać nieprzyjaznych osądów publiczności.
Z całą jednak pewnością telewidzom, a jednocześnie wyborcom różnej maści polityków nie chodziło, o to, aby wysłuchiwać prymitywnych połajanek wysokiego szczebla decydentów. Chamstwo na niższym szczeblu urzędniczym łagodzić mają różne „punkty obsługi petentów”. Nie służą one niczemu, jak tylko poprawie urzędowego samopoczucia. Wszak zadaniem urzędnika jest służenie obywatelom i gdyby rzetelnie i życzliwie wypełniali swoje obowiązki, żadne dodatkowe punkty nie byłyby potrzebne...
Przed laty podobnym plastrem na arogancję władzy i powszechny brak życzliwości był
masowy ruch solidarności.
Dziś możemy obserwować efekty ówczesnej realizacji ideologii zakładającej, że ludzie instynktownie dążą do wzajemnej pomocy. Gdyby jednak ludzie rzeczywiście byli solidarni i życzliwi, wystarczyłoby realizować ewangeliczne hasło „Miłuj bliźniego swego jak siebie samo”. Nic więcej nie potrzeba.
Cała etykieta, cały savoire vivre, to jedynie formy w jakich możemy okazać swoją życzliwość innym. Wystarczy lubić ludzi – cała reszta to pochodne. Czy jesteśmy jednak skorzy do bezinteresownej życzliwości? Czy lubimy ludzi – tych swoich i tych obcych? Zapraszamy do dyskusji i do przesyłania pozdrowień na naszym internetowym forum: www.dziennikwschodni.pl/pozdrowienia.
Ewa Dziadosz
Pod lkiszę:
Jeśli pojawia się święto życzliwości, to oznacza, że życzliwość nie jest czymś powszednim
Fot. Jacek Mirosław/archiwum
Jak być życzliwym
Celina Stasiak
prezes lubelskiego okręgu ZNP
Nieprzyjemne układy w pracy i zjawisko dręczenia pracowników rozprzestrzenia się coraz bardziej i nie dotyczy to jedynie środowiska oświatowego. Na obecnym rynku zatrudnienia nikt nie czuje się bezpiecznie i nie tylko nauczyciele czują poważny dyskomfort w pracy.
Do naszego związku często trafiają skargi na ten temat. Nauczyciele mówią, że boją się nawet stanąć w grupce i rozmawiać, ponieważ pracodawca mógłby to źle ocenić. Ja natomiast radzę, aby w takich sytuacjach manifestować wzajemną życzliwość. Tylko to może tak naprawdę bronić przed pracowniczymi lekami.
Poza tym każda szkoła ma w swój program wychowawczy wpisane, wpajanie uczniom grzecznego zachowania.
Grażyna Soszyńska
dyrektor Poradni Psychoprofilaktyki i Terapii Rodzin
– Nie wiem, jaka jest encyklopedyczna definicja życzliwości, ale myślę, że to przeciwstawienie egoizmu. Słowo brzmi podobnie jak życzenie i to także określa pojęcie życzliwości. Na zasadzie „życzę ci tego, czego ty chcesz, a jeszcze bardziej życzę ci tego, co jest dla ciebie dobre”.
Życzliwość, to także „robienie miejsca” dla innych przy sobie. Tak jak w rodzinie, gdy rodzi się oczekiwane dziecko, które pojawiając się wypełnia przestrzeń, ale jej nikomu nie zabiera. I wszyscy chcą, aby spełniały się jego marzenia.
Nie wiem czy jesteśmy społeczeństwem ludzi życzliwych, ale nie jesteśmy nieżyczliwi. Jesteśmy zwykle gotowi wiele zrobić dla naszych bliskich. Jesteśmy też raczej otwarci na obcych – znana jest przecież polska gościnność. Zawsze znajduje się przecież u nas miejsce dla obcokrajowców.
Ewa Noga
zarząd Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów i Animatorów
W Społecznej Szkole Podstawowej i Gimnazjum im. S.F. Klonowica w Lublinie, gdzie pracuję, 21 listopada już od 4 lat jest dniem wyjątkowym. Nazwaliśmy ten dzień Dniem Owieczki, bo jest ona symbolem miłości, poczciwości i niewinności.
Na różne sposoby próbujemy pokazać, że bycie dobrym dla innych przynosi także wiele radości nam samym. Mamy też specjalny „hymn owieczkowy” autorstwa naszej polonistki Beaty Staniuk.
Dzień Życzliwości obchodzony jest przez nauczycieli i uczniów według wzoru 3xR, gdzie R oznacza: reguły, których należy przestrzegać; rewiry – czyli miejsca i symbole, o które trzeba dbać i rytuały, które należy kultywować
***
Piosenka o życzliwych
Ten życzliwy właśnie jest
kto na cześć odpowie cześć
Kto pomocną poda dłoń
Gdy w kłopotów wpadasz toń
Ref.
Pomoc, dobroć – ależ tak !
To jest życzliwości znak.
O tak, o tak !
Uśmiech –
To też życzliwości znak.
Niech więc w Życzliwości Dzień,
Wszystkie troski pójdą w cień,
A pomocne ręce dwie
W krąg życzliwych złączą się.
(słowa: Beata Staniuk)