"Na dzień dzisiejszy walczę o swój i swojej rodziny byt. Prowadzę zarejestrowaną działalność gospodarczą w zakresie pośrednictwa ubezpieczeń. Wydział Komunikacji w Parczewie dodatkowo
w godzinach pracy również wypisuje ubezpieczenia OC pojazdów samochodowych” - napisała do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie Urszula Dziwisz z Parczewa. Postanowiliśmy zainteresować się tą sprawą.
- Tak dzieje się w Wydziale Komunikacji. Pracownice mają opłacone składki społeczne, stałe wynagrodzenia, korzystają bezpłatnie z lokalu gminy. Nie ponoszą żadnych kosztów i uzyskują drugie pobory na państwowej posadzie. Jeśli chcą sprzedawać ubezpieczenia, niech tak, jak ja, wynajmą sobie lokal, a ich miejsca pracy zajmą osoby bezrobotne w naszym mieście - powiedziała nam telefonicznie rozgoryczona Czytelniczka.
Zaczęło się od kuroniówki
- Najpierw wychowywałam dzieci. Potem pracowałam w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, następnie w sklepie. Ze sklepu poszłam na kuroniówkę. Postanowiliśmy z mężem wziąć swój los w swoje ręce - opowiada U. Dziwisz.
Zamiast pomocy kredyt
- Kiedy jechałam na szkolenie, chciałam z Urzędu Pracy otrzymać pomoc finansową. Powiedzieli mi, że gdybym miała mieć stały etat to tak, ale kiedy chcę założyć działalność, to żadnych pieniędzy nie dostanę - wspomina Dziwiszowa.
Pomocy nie dostała. Poszła do banku, który dał jej kredyt. Skończyła szkolenie, dostała licencję.
Na swoim
Trzeba się z miesiąca na miesiąc nieźle napracować, by z prowizyjnego wynagrodzenia pokryć koszty i żeby jeszcze zostało na utrzymanie rodziny. Dużych pieniędzy z tego nie ma, ale liczy się każdy grosz dołożony do renty.`
Urszula Dziwisz stara się pracować jak najlepiej. Cieszy się opinią doświadczonego ubezpieczyciela u klientów i dobrego pracownika u swoich zwierzchników. Z dumą pokazuje mi dyplom, który otrzymała od Towarzystwa Ubezpieczeń i Reasekuracji Polonia SA, w którym czytam: "Składam Pani serdeczne podziękowania za długoletnią, owocną współpracę. Doceniając ogromne zaangażowanie, życzę Pani wielu sukcesów. Mam nadzieję, że nasza dalsza współpraca będzie rozwijała się ku obopólnemu zadowoleniu. Z poważaniem Marek Łyskowski. Biała Podlaska...”
A jednak, pomimo takiej opinii i uznania klientów, boi się o jutro i los swojej rodziny.
- Nie mogąc pogodzić się z sytuacją, że pracownice naszego Wydziału Komunikacji w godzinach pracy, bez ponoszenia kosztów, zawierają ubezpieczenia OC, wystosowałam do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie prośbę o zbadanie tej sprawy. Moim zdaniem jest to nierzetelna i nieetyczna konkurencja - mówi pani Urszula. - Niech pracownice Wydziału Komunikacji wynajmą sobie pomieszczenia obok, bo stoją wolne. Niech robią to, co ona. Ale niech oddadzą swoje miejsce pracy tym, którzy pracy nie mają.Dobra opinia to nie wszystko
Urszula Dziwisz stara się pracować jak najlepiej. Cieszy się opinią doświadczonego ubezpieczyciela u klientów i dobrego pracownika u swoich zwierzchników. Z dumą pokazuje mi dyplom, który otrzymała od Towarzystwa Ubezpieczeń i Reasekuracji Polonia SA, w którym czytam: "Składam Pani serdeczne podziękowania za długoletnią, owocną współpracę. Doceniając ogromne zaangażowanie, życzę Pani wielu sukcesów. Mam nadzieję, że nasza dalsza współpraca będzie rozwijała się ku obopólnemu zadowoleniu. Z poważaniem Marek Łyskowski. Biała Podlaska...”
A jednak, pomimo takiej opinii i uznania klientów, boi się o jutro i los swojej rodziny.
- Nie mogąc pogodzić się z sytuacją, że pracownice naszego Wydziału Komunikacji w godzinach pracy, bez ponoszenia kosztów, zawierają ubezpieczenia OC, wystosowałam do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie prośbę o zbadanie tej sprawy. Moim zdaniem jest to nierzetelna i nieetyczna konkurencja - mówi pani Urszula. - Niech pracownice Wydziału Komunikacji wynajmą sobie pomieszczenia obok, bo stoją wolne. Niech robią to, co ona. Ale niech oddadzą swoje miejsce pracy tym, którzy pracy nie mają.
Dobra opinia to nie wszystko
A jednak, pomimo takiej opinii i uznania klientów, boi się o jutro i los swojej rodziny.
- Nie mogąc pogodzić się z sytuacją, że pracownice naszego Wydziału Komunikacji w godzinach pracy, bez ponoszenia kosztów, zawierają ubezpieczenia OC, wystosowałam do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie prośbę o zbadanie tej sprawy. Moim zdaniem jest to nierzetelna i nieetyczna konkurencja - mówi pani Urszula. - Niech pracownice Wydziału Komunikacji wynajmą sobie pomieszczenia obok, bo stoją wolne. Niech robią to, co ona. Ale niech oddadzą swoje miejsce pracy tym, którzy pracy nie mają.
Co na to urząd?
Co na to urzędnicy?
- Po pierwsze, pracownice Wydziału Komunikacji prowadziły ubezpieczenia samochodów tylko w zakresie OC. Po drugie, reprezentowały przede wszystkim PZU, a, o ile wiem, pani Dziwisz jest przedstawicielem innych firm. Nie sądzę, żeby to była konkurencja. Tym bardziej że klient sam wybiera sobie ubezpieczyciela. W zasadzie nie ma więc o czym mówić.
A co na to Jan Brzostowski, kierownik Wydziału Komunikacji?
- Nie wiem, w jakim zakresie miała to być konkurencja dla pani Dziwisz, bo opłacanie składki OC w naszym wydziale jest z tego punktu widzenia sprawą marginalną. Z punktu widzenia wydziału jest to wyjście naprzeciw klientowi. Teoretycznie zarzut Dziwiszowej jest zasadny, więc starosta wstrzymał możliwość przyjmowania składek przez nasze pracownice - mówi kierownik.
- W ciągu miesiąca podpisywałam może dwadzieścia umów. Nie potrafię określić, ile w ten sposób zarabiałam. Mogę powiedzieć, ile zarabiam w starostwie. Zarabiam tysiąc złotych miesięcznie. Mam na utrzymaniu córkę studentkę i tylko jedne pobory, bo jestem wdową. Więc, niestety, też muszę wyżyć, dokonać opłat, dać dziecku. Z pensji nie starcza, więc mogłam sobie dodatkowo dorobić - tłumaczy Halina Kaliszyk.
- Z dniem 1 listopada tematu nie ma, bo pracownice wydziału już w godzinach pracy ubezpieczeniami się nie zajmują. Czy z tego tytułu dochody pani Dziwisz wzrosną, trudno powiedzieć - zamyka sprawę Adam Czarnacki, starosta parczewski.
Wszyscy są zgodni, że U. Dziwisz powinna najpierw zadzwonić do starostwa i powiedzieć o swoich obawach, a dopiero potem wysyłać pismo do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.
- Jestem przekonany, że gdyby zadzwoniła do naszego starosty, na pewno próbowałby jej pomóc - mówi sekretarz Kośmider
- Przecież się znamy. Mogła do mnie przyjść i pogadać o tej konkurencji - dodaje Brzostowski.
- Niestety, pani Dziwisz do mnie nie przyszła - mówi starosta.
Na kuroniówkę
- Wcale nie o to, że moje zarobki spadły z powodu nieuczciwej konkurencji. Ale o to, że nie wolno traktować człowieka jak śmiecia.
• Dlaczego pani tak mówi?
- Niech pan spyta męża...
- Zanim zdecydowaliśmy się wysłać pismo do Urzędu Wojewódzkiego - mówi Jan Dziwisz - zadzwoniłem do naszego starosty i mówię, że żona może stracić miejsce pracy przez to, że w komunikacji będą wykonywali ubezpieczenia.
• Co na to starosta?
- Usłyszałem, że ja w tej sprawie jestem niepotrzebny. Że najwyżej pójdę na "kuronió