Rokitno: jedno z największych składowisk śmieci po tej stronie Wisły. A prawie wcale go nie widać. Nie ma wysokiej na kilkadziesiąt metrów hałdy śmieci i nie ma smrodu w promieniu pięciu kilometrów. A co jest? Krajobraz nie z tej ziemi i miejsce, w którym dzieją się niezwykłe rzeczy.
Radomir Wiśniewski
Szperacze i bankowcy
Co kilkanaście minut zjeżdża kolejna śmieciarka. Scenariusz jest ten sam: śmieciarka się zatrzymuje. Wokół niej już stoi kilkunastu szperaczy. Stalowa paszcza unosi się góry. Ze środka wysypuje się półtorej tony śmieci. szperacze ruszają do akcji.
Wszyscy wyglądają tak samo: ogorzałe od słońca twarze, Rękawiczki, worek na rzemieniu przewieszony przez ramię i "pazurki' na długim kiju.
PETy (plastikowe butelki) od razu trafiają do worów. Codziennie odkupuje je od szperaczy specjalna firma zajmująca się recyklingiem. Poza tym szperacze szukają wszystkiego. W cenie są aluminiowe puszki, ale tych coraz mniej, bo już w miastach śmietniki są dokładnie przebrane. Złomu też nie wiele. Ale zdążają się niesamowite "strzały”:
- Kilka lat temu w starych betach znaleźli ponad 30 tys. zł. To były rzeczy jakiegoś śmieciarza z Lublina, które po jego śmierci trafiły na śmietnik. A u nas ktoś sprawdził dokładnie materac - opowiada Waldemar Kowalczyk, kierownik wysypiska.
Innym razem szperacz znalazł pieniądze w starym modlitewniku. Ile? Nie chciał zdradzić, ale wesele córce wyprawił.
- Albo transport czekolady wycofanej z hipermarketu - wspomina kierownik. - Całe towarzystwo było wyszminkowane.
Do Rokitna trafiają też czasami odpady z zakładów tytoniowych, czyli półmetrowe papierosy. - Nie zapomnę też sytuacji, kiedy przyjechali do nas bankowcy. W garniturach tu chodzili i jakiś ważnych dokumentów szukali - dodaje Kowalczyk.
Kod wysypiska
Pan Sławek: po pięćdziesiątce, szczupły. Ćwierć wieku pracował na budowach. Kiedy przyszły trudne czasy, okazało się, że dla takich jak on nie ma pracy i trafił do Rokitna. - Strasznie się wstydziłem; jak każdy. Ale ja tu ciężko pracuję. Nie żebrzę, nie kradnę, pijakiem nie jestem. Co wieczór się kąpię i przebieram.
W Rokitnie codziennie przychodzi 60-70 szperaczy. Większość na widok aparatu natychmiast odwraca głowę albo rzuci przekleństwo. - Dziwisz się pan?
Następna śmieciarka. Po kwadransie śmiecie przebrane, a worki z PETami odstawione na bok.
- Niedawno znalazłem "Kod Leonarda da Vinci”. Córka przeczytała, teraz moja kolej. Zostało mi ze sto stron. Nieźle to napisane, ciekawe, choć autor momentami przesadza. Ale żeby zaraz jakaś herezja, która Watykan musi potępiać? - zastanawia się pan Sławek.
Inny świat
Rokitno to wielka dziura w ziemi podzielona na cztery niecki; każda o powierzchni kilku hektarów. Jedna jest już zapełniona; druga właśnie zapełniana. Dwie pozostałe czekają na swój czas. Przy obecnym tempie naszego śmiecenia całe Rokitno będzie pełne ok. 2025 roku.
Rokitno obsługuje pół miliona ludzi (Lublin, Świdnik, gminę Lubartów, Niemce i Głusk) i do składowania przyjmuje tylko śmiecie komunalne. Dziennie ok. 500 ton, co znaczy, że każdy z nas produkuje kilogram śmieci na dobę.
Waldemar Kowalczyk nie ma łatwej pracy, choć do smrodu zdążył się przyzwyczaić. - Chyba, że akurat jest wilgotno i bezwietrznie. Wtedy rzeczywiście trudno wytrzymać - przyznaje. Nawet w biurze.
Oprócz kierownika na wysypisku pracuje jeszcze 12 osób. Najważniejsza to operator wagi. Każda śmieciarka wjeżdża na wagę. Tu jest ważona, a firma i miejscowość, z której są śmiecie, kodowana w systemie komputerowym. Do tego trzech konserwatorów ujęcia wody i oczyszczalni. Reszta pracowników to tzw. wysypiskowi, którzy na miejscu kontrolują ruch śmieciarek.
Epidemia
Niecka nr 2 od strony szosy jest odgrodzona wielką, czarną wydmą ze studzienkami. To zapełniona już niecka nr 1 przykryta grubą, czarną folią. W studzienkach gromadzi się metan, odprowadzany rurami do dwóch niebieskich baraków, w których trwają ostatnie prace nad uruchomieniem elektrownii.
Wewnątrz składowiska panuje temperatura ok. 70 stopni. Z odpadków organicznych powstaje maź i gazy. - Stężenie metanu jest spore - przyznaje Kowalczyk. - Na całym wysypisku obowiązuje zakaz palenia.
Ale to nie gaz, tylko śmiecie są największym problemem. Gdyby Rokitno było nieczynne choćby tylko przez tydzień, to w miastach trzeba by ogłaszać stan zagrożenia epidemiologicznego. I trudno sobie wyobrazić np. Lublin, w którym luzem wala się 2 tys. ton śmieci.
Gaz wydzielany przez śmieci rozkładające się na wysypisku w Rokitnie zawiera nawet 60 procent metanu. To z niego będzie wytwarzany prąd. Wystarczy go do jednoczesnego zasilania 5 tysięcy żarówek o mocy 100 W każda, a gazu jest tyle, że elektrownia będzie mogła pracować przynajmniej 15 lat. (foto)
Składowisko Odpadów Komunalnych w Rokitnie
To składowisko typu podpoziomowego; zajmuje wyrobiska po kopalni piasku znajdujące się 22 m poniżej poziomu terenu. I działa od jesieni 1994 r. W ciągu ośmiu lat zapełniono pierwszą z czterech niecek. Zmieściło się w niej blisko 900 tys. ton odpadów. Według wstępnych obliczeń na całym składowisku zmieści się ok. 26 milionów m3 śmieci.
Zabezpieczenie
Odpady w Rokitnie są plantowane (ugniatane) i zagęszczane za pomocą spycharek i kompaktora. Uformowane w ten sposób 2 metrowe warstwy śmieci są pokrywane gruntem mineralnym lub innymi materiałami inertnymi (ziemia, piasek, gruz itp.). Złoże odpadów jest odizolowane od gruntu warstwą wyrównującą z piasku oraz warstwami specjalnej, nieprzepuszczalnej folii polietylenowej. Dno jest tez zabezpieczone membranami PEHD z dystansową warstwą piasku. Wody odciekowe zbierane są przez system drenażu nadfoliowego i przepompowywane do dwóch zbiorników retencyjnych. Następnie przez sieć kanalizacji sanitarnej odcieki odprowadzane są do oczyszczalni ścieków w Rokitnie.
Kompaktor
Potwór. Wazy ponad 30 ton, a zamiast opon ma obręcze z hartowanej stali nabijane potężnymi kolcami. To maszyna przeznaczoną do rozdrabniania i zagęszczania podłoża wysypisk. Przeciętna gęstość odpadów komunalnych wynosi 350 kg/m3 a po przejechaniu kompaktorem nawet 2500 kg/m3.
Podstawowy parametr użytkowy kompaktora to nacisk na podłoże. Cały pojazd jest specjalnie wzmocniony, kabina kierowcy zaś wyposażona w klimatyzację. Nowy kompaktor kosztuje co najmniej 250 tys. zł. (foto)
Różnica w śmieciach
Ireneusz Pilipczuk
z-ca dyrektora ds. ochrony środowiska MPWiK Lublin
– Badaliśmy śmiecie przyjeżdżające z blokowisk i terenów z niską zabudową, czyli domkami jednorodzinnymi. Wniosek jest właściwie jeden: wciąż brak nam świadomości ekologicznej, ale jest coraz lepiej. W niskiej zabudowie można już mówić o segregacji. W bloku wszystko ląduje w zsypie, bo mało komu chce się oddzielnie spakować frakcję suchą i zanieść do odpowiedniego kontenera. W latach `90 rocznie do Rokitna trafiało nawet 125 tys. ton śmieci. Obecnie 103 tys. ton i ta liczba cały czas się zmniejsza. To właśnie efekt segregacji śmieci. (foto główka)
Morze ścieków
W Lublinie ponad 123,5 tys. mieszkań jest wyposażonych w ustęp ze spłuczką. Po skorzystaniu z tego dobrodziejstwa techniki dziennie powstaje 63 000 metrów sześciennych ścieków. Ile to jest? Gdyby spuścić wodę z zalewu Zemborzyckiego i tam kierować miejskie ścieki, to niecka zbiornika zapełniłaby się nieczystościami po ok. 100 dniach.