Za oknem Genowefy Wierzbickiej wyrosły garaże dla parczewskich elit. Z burmistrzem Stanisławem Mroczkiem na czele. Prokuratura uważa, że burmistrz przy nich nakręcił. Mroczka czeka proces
Ściana za oknem
Genowefa Wierzbicka przez okno widzi wysoką ścianę. To tył garaży, które ciągną się wzdłuż jej działki. Stoją półtora metra od granicy. I około pięć metrów od okien jej domu.
– Prosiłam, nie budujcie tak blisko – żali się pani Genowefa. – Niechby się tylko odsunęli dalej naprzeciwko domu. A potem budowali tak jak teraz. Ale z władzą człowiek nie wygra.
Afera wyszła, gdy córka pani Genowefy zajrzała do dokumentacji budowlanej garaży. Okazało się, że są w niej dwie decyzje o lokalizacji, wydane przez parczewski Urząd Miasta. Miały tę samą datę i numer, i treść. Oprócz jednego zapisu. W tej podpisanej osobiście przez burmistrza Mroczka było dodane zdanie: garaże mogą stać półtora metra od granicy z sąsiednią działką. Wierzbicka znała inne pismo, które dostała z parczewskiego urzędu. Podpisał się pod nim kierownik referatu inwestycji i planowania przestrzennego. O odległości od sąsiedniej działki nie było ani słowa.
Nie wysyłamy
Garaże wyrosły na działce, która do końca 2002 roku należała do Urzędu Miejskiego. Była przeznaczona pod budownictwo mieszkaniowe i towarzyszące obiekty. Ale znalazł się inwestor Zenon O., sąsiad burmistrza. Wraz z innymi mieszkańcami potrzebowali garaży. Działka sąsiadująca z domem Wierzbickiej pasowała jak ulał.
Jesienią 2002 roku Zenon O. wystąpił do urzędu o wydanie warunków lokalizacji. To pierwszy krok na drodze do budowy. W takiej decyzji urząd ogólnie określa, co na działce można zbudować. W parczewskim urzędzie takie pisma podpisuje kierownik referatu inwestycji. Zenonowi O. wystawił ją 11 grudnia.
Urząd wysłał pismo do sąsiadów miejskiej jeszcze działki. Zenon O. doszedł do wniosku, że taka decyzja jest za mało precyzyjna. Przyszedł do urzędu i powiedział to urzędniczce z referatu inwestycji. Chciał, żeby w decyzji znalazł się zapis o odległości garaży od działki sąsiadów.
Tego dnia kierownik referatu był na urlopie. Wracał następnego. Urzędniczka wyłożyła sprawę burmistrzowi. Mroczek postanowił, że nie będzie czekał, aż jego kierownik wróci z urlopu. Sprawę załatwił od ręki. I po myśli sąsiada. Kazał przygotować nowy dokument z odpowiednim zapisem. I podpisał go. Był 21 grudnia. Na decyzji była data 11 grudnia. Urzędniczka zapytała jeszcze czy nową wersje lokalizacji wysłać sąsiadom działki. Burmistrz tylko machnął ręką. Nową decyzję dostał tylko Zenon O.
Garaże wyrosły
– Gdybym dostała decyzję, że garaże będą tylko 1,5 metra od granicy, na pewno złożyłabym odwołanie – mówi córka Wierzbickiej. – A tak myślałam, że garaże będą budowane na zasadach ogólnych. Trzy metry od naszej granicy.
Odwołanie przeciągnęłoby kompletowanie dokumentacji potrzebnej do budowy garaży. A przygotowania szły sprawnie. Urząd Miejski przeprowadził przetarg. Blisko 10-arowa działka trafiła w ręce Zenona O. Zapłacił niecałe 10 tys. zł. Złożył wniosek o pozwolenie na budowę. Według lokalizacji podpisanej przez burmistrza. Prace ruszyły jesienią 2003 roku. Rodzina Wierzbickich zobaczyła, że garaże powstają bardzo blisko jej działki. Jedenaście 25-metrowych garaży było gotowych w grudniu 2003. W styczniu 2004 roku zostały sprzedane. Oprócz burmistrza garaż kupił m.in. dyrektor szkoły i urzędniczka z Urzędu Miejskiego.
Wygrali tylko w sądzie
Sąsiedzi garaży walczyli w sądzie. I wygrywali. W lipcu 2004 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie uchylił pozwolenie na budowę garaży. Spostrzegł, że parczewski urząd wydał dwie różniące się decyzje. Sprawą zajęło się też Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które ocenia, czy decyzje urzędników są zgodne z prawem. Unieważniło tę podpisaną przez burmistrza. Nie można było jej wydać, skoro urząd podjął już pierwszą. I rozesłał ją do sąsiadów.
Prokuratura postępowanie burmistrza uznała za przekroczenie obowiązków i poświadczenie nieprawdy. Mroczek został oskarżony o wydanie decyzji i zakazanie doręczenia jej właścicielom sąsiedniej działki.
– Uniemożliwił im napisanie odwołania. W efekcie powstały garaże, z których jeden kupił – podkreśliła prokuratura w akcie oskarżenia.
Akt oskarżenia napisała prokuratura w Radzyniu Podlaskim. Parczewska mieści się w tym samym budynku co Urząd Miasta. Sprawa trafiła do parczewskiego sądu. Burmistrz zasiądzie na ławie oskarżonych najdalej za kilka miesięcy. Prawomocne skazanie oznacza utratę urzędu.
To wina urzędnika
Burmistrz Mroczek uważa,
że nic się takiego nie stało. Przed różnymi organami tłumaczył, że tylko doprecyzował pierwszą decyzję. Bo i ta podpisana przez kierownika referatu pozwalała na budowę w odległości 1,5 metra od działki Wierzbickiej. Według niego zawinił urzędnik, który nie odebrał pierwszej decyzji, żeby ją anulować. Upomniał winnego.
– Według przepisów decyzja o lokalizacji garaży nie musiała zostać wysłana do sąsiadów.
Bo ten kto o nią wystąpił, nie był właścicielem działki i nie był stroną prawną w stosunku
do sąsiadów.
• Dlaczego podpisał pan pismo z datą wcześniejszą o 10 dni?
– Nie jestem w stanie dokładnie sprawdzać wszystkich pism, które dają mi do podpisu pracownicy.
– Dwie decyzje z tej samej daty i numerze? Też wydaję decyzje, ale nigdy bym tak nie zrobił – dziwi się Władysław Rosłoń, przewodniczący Rady Miejskiej w Parczewie i dyrektor miejscowego biura pracy. – To błąd. Mam nadzieję, że niezawiniony, ale to już pewnie oceni sąd.
Będą stać
A garaże stoją i stać będą. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego doszedł do wniosku, że trzeba w nich poprawić tylko wentylację.
– Decyzja o pozwoleniu na budowę została uchylona już po oddaniu garaży do użytku. A potem weszły w życie przepisy, które są korzystniejsze dla inwestorów, jeśli chodzi o odległość budynków od granicy działek – mówi Bożena Siatka, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Parczewie. – To zaważyło na tym, że uznaliśmy je za legalne i kazaliśmy poprawić tylko wentylację.
Tylko właściciele sąsiadującej działki zapowiadają, że wystąpią o odszkodowanie za to, co wyrosło za ich oknami. Czy wygrają z władzą... •