Stawką w tej grze jest 500 miejsc pracy w Lublinie. W tle są wielkie pieniądze i rządowe zamówienia. Rozgrywający: Leszek Liszcz, syndyk masy upadłości po Daewoo Motor Polska i firma Intrall, której syndyk wymówił umowę dzierżawy hal montażowych. Drugi kłopot to przetarg na sprzedaż praw do produkcji terenowego honkera. Właśnie go rozpisano.
O jeden most za daleko
Masa upadłości po Daewoo Motor Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym kąskiem. Kiedy kilka lat temu nadzór nad likwidacją ogromnego majątku przejął Liszcz, nikt się nie spodziewał takiego rozkwitu. Poza Intrall Polska na terenie byłej fabryki działa kilka bardzo dobrych spółek.
Są poślizgi
Z decyzją Leszka Liszcza nie zgadza się Intrall. - Odnośnie spłaty zadłużenia zostało podpisane porozumienie. Kwota zaległości wskazana w porozumieniu została uregulowana w całości - podkreśla Piotr Mazur, wiceprezes Intrall Polska i nie kryje swojego zaskoczenia działaniami Liszcza. - Nie wiem, o co chodzi. Jesteśmy największym dzierżawcą powierzchni po byłym DMP, a masa upadłości doskonale orientuje się w działaniach firmy, jej kondycji i planach. Wiadomo, że produkcja samochodów w Polsce jest obciążoną dużym ryzykiem handlowym. W każdej firmie są czasy lepsze i gorsze. Czasami zdarzają się poślizgi w płatnościach, ale wszystkie należności są uregulowane.
Resort miesza
Jednak dzierżawa hal to jedno, a produkcja honkera to drugie.
Obecnie powstaje około 300 sztuk rocznie. 80 proc. tej produkcji trafia do MON. I właśnie ten resort "miesza” w kontrakcie. - Już kilka razy miałem sygnały z MON, że honker musi zostać Polsce. W końcu wystosowałem pismo do MON z zapytaniem, jak się sprawy mają. W odpowiedzi ministerstwo jasno stwierdza, że honker dla wojska musi być produkowany przez polski podmiot gospodarczy - tłumaczy mecenas Liszcz.
A Intrall jest powiązany z kapitałem brytyjsko-rosyjskim.
Nieskończona cena
Do przetargu mogą stanąć firmy z udziałem minimum 51 proc. kapitału polskiego.
Tymczasem Intrall sporo zainwestowała w modernizację honkera. Wprowadzono wiele zmian konstrukcyjnych, przede wszystkim pod kątem potrzeb wojska. - Wszystko robiliśmy wedle uwag MON, z którym ściśle współpracujemy - dziwi się Piotr Mazur, komentując stanowisko resortu obrony. - Poza tym, produkcja honkera jest bardzo skomplikowana i wymaga zaangażowania wysokokwalifikowanych pracowników. Jeżeli ktoś myśli, że uruchomienie produkcji honkera jest sprawą prostą i tanią, to jest w błędzie.
W tym wszystkim jest jeden istotny szczegół. Wiele podzespołów używanych w honkerze jest wspólnych z lublinem. A większość maszyn i prawa do produkcji lublina są wyłączną własnością Intrall Polska. Sprawa następna to dokumentacja techniczna. Ta, którą chce sprzedać syndyk, jest przestarzała, zaś wszystkie zmiany wprowadzone w samochodzie są autorskimi rozwiązaniami Intrall Polska. Kto zatem będzie chciał produkować honkera, musi uwzględnić czekający go ogrom prac rozwojowo-badawczych lub dogadanie się z Intrallem.
Nie ma innego wyjścia.
Na Słowację nie pojdziemy
Na razie obie strony sporu - syndyk i Intrall - deklarują chęć polubownego załatwienia sprawy.
- Myślę, że wszystko uda się nam uzgodnić na drodze negocjacji. Szkoda by było, aby z Lublina zniknęła produkcja samochodów. Przecież chodzi o 500 miejsc pracy w samej fabryce i kilka tysięcy u kooperantów - deklaruje Leszek Liszcz.
- Nie chcemy z nikim wchodzić w konflikt. Tu widzimy przyszłość spółki i naszych pracowników - mówi Mazur. - Pracujemy nad nową rodziną aut dostawczych o nazwie lubo, którą już zaprezentowaliśmy na wystawie w Hanowerze - dodaje prezes.
Na pytanie czy w związku z działaniami syndyka, zarząd firmy myśli o wyprowadzeniu produkcji lublina np. na Słowację, Mazur tylko się uśmiecha.
- Nie, nie mamy takich planów. A do przetargu na honkera staniemy.