Zarabianie, rozwijanie firm i próby odnalezienia się w Polskim Ładzie przestały mieć tak duże znaczenie jak jeszcze miesiąc temu. Przedsiębiorcy z Lubelskiego coraz mocniej angażują się w pomoc uchodźcom. – Tak teraz trzeba – podkreślają
Pomagają ci najmniejsi i ci najwięksi. Funkcjonujący na rynku od dziesięcioleci i ci dopiero budujący swój biznes. Wszyscy bez względu na rodzaj prowadzonej działalności.
Hasło: Sława Ukrainie
– Zaczęło się od tego, że weszła do nas pani z połamanymi okularami. Wystarczyły śrubki. Potem przyszła inna ze zbitymi szkłami. Wymieniliśmy. A potem doszłam do wniosku, że wielu Ukraińców uciekając od działań wojennych mogło swoje okulary zgubić lub zniszczyć. Wiem, że krucho u nich z pieniędzmi, a nowe okulary to jednak kosztowana sprawa dlatego postanowiłam pomagać – mówi optometrystka i okulistka z Lublina.
W branży dopiero startuje. Mimo to uchodźcom pomaga bezpłatnie.
– Wszystko oczywiście w ramach naszych możliwości. Badanie robię za darmo. Oprawki są używane, pozbierane po rodzinie i znajomych, ale wybór jest naprawdę spory. Jedyne za co trzeba zapłacić to szkła. Ale tutaj akurat finansowo pomagają mi moi znajomi i jakoś dajemy radę.
Wszystkim nie pomożemy ale ważne, by robić, co tylko się da.
Wyobrażam sobie jak może czuć się osoba, która ucieka z walczącego kraju i na dodatek słabo widzi. Stres na pewno się kumuluje.
Pomaga też Piekarnia Kuźmiuk udostępniając uchodźcom bezpłatne pakiety z pieczywem. Żeby je dostać wystarczy, podać hasło „Sława Ukrainie” lub drugie, mówiące o tym, gdzie może pójść prezydent Rosji. Pomagają szkoły językowe organizujące bezpłatną naukę języka polskiego i prywatne przedszkola przyjmujące bezpłatnie dzieci uchodźców.
Czat pełen pomocy
W pomoc zaangażowali się też członkowie Lubelskiego Forum Pracodawców. Działają 24 godziny na dobę. Siedem dni w tygodniu.
Sobota, kilka minut po godzinie 18. Andrzej Szczygielski z firmy El Kabel pisze na internetowym czacie skupiającym przedsiębiorców o tym, że potrzebuje pomocy.
W ośrodku w Zagłęboczu ma 150 osób, a już jadą kolejni.
Może zabraknąć podstawowych artykułów. Lista potrzeb o 18.40 dociera do Beaty Drewienkowskiej, przedsiębiorczyni i prezeski Lubelskiej Fundacji Wspierania Biznesu.
– Część z tych rzeczy mamy, ale trzeba byłoby przyjechać po to na Bursaki, bo nie mam kogo wysłać – odpisuje kobieta.
– Mogę wysłać busa. O której trzeba się zgłosić po odbiór i przewóz? Czy wystarczy Traffic czy lepiej Master? – dopytuje dwie minuty później Krzysztof Okoniewski z Eko-Budu.
Godzina 19:02: – Już moje dziewczyny są w kontakcie z recepcją Zagłębocza. Czy mogę podać twój nr Krzysiu, żeby dogadamy transport z tobą?
19:06: – Jak trzeba, to ruszam zaraz.
19:11: – Moje dziewczyny już wszystko pakują.
Do czatu dołącza Dominik Polak z Pol Maku: – W poniedziałek przywiozę makaron do ośrodka.
Niedziela.
Godzina 12:25, Andrzej Szczygielski: Dzięki. Pomoc przybyła.
12:33, Beata Drewienkowska: Super dziękuje za pomoc. Słuchajcie, ten wspaniały człowiek wczoraj w nocy sam wziął busa i pojechał po rzeczy. Pakował i jeszcze zabrał do siebie kierowców na nocleg.
Zagłębocze
Takich błyskawicznych akcji są dziesiątki. Do tego setki rozmów telefonicznych i tysięcy już zaopiekowanych uchodźców.
– To jest czas na błyskawiczne działanie – uważa Szczygielski. – Gdy tylko zobaczyliśmy co się dzieje, postanowiliśmy uruchomić ośrodek wypoczynkowy nad Zagłęboczem, który może być miejscem pobyty całorocznego, bo ma ogrzewanie. W tej chwili przebywa w nim około 250 uchodźców. Ta liczba jest oczywiście zmienna, bo część ludzi przyjeżdża, część jedzie dalej do rodzin i znajomych.
W pomoc nad Zagłęboczem włącza się wielu przedsiębiorców. Potrzebne są przecież posiłki, transport, środki czystości, kredki dla dzieci...
Uchodźcom trzeba też próbować zagospodarować czas, żeby nie siedzieli myśląc o tym, co złe.
– Dlatego w akcję zaangażowało się bardzo wiele osób – podkreśla pan Andrzej. – Pomoc uchodźcom jest ogromnym wyzwaniem. Po odchodzących osobach trzeba posprzątać, poprać, przygotować się na przyjęcie kolejnych.
– Teraz w ośrodku nad jeziorami trwa martwy sezon. A co będzie w wakacje, jeśli wojna się nie skończy, a uchodźcy wciąż będą musieli w nim przebywać? – pytam.
– Na razie o tym nie myślimy tylko pomagamy. Gdyby jednak okazało się, że ośrodek nie może działać, to pewnie wszyscy by to zrozumieli. W tej sprawie nie ma miedzy nami żadnych podziałów; nawet politycznych. Wszyscy angażują się w sprawę ze wszystkich sił. Tak teraz trzeba.
Łóżko potrzebne od zaraz
Przedsiębiorcy pomagają tak jak potrafią. Najwięksi szykują m.in. wsparcie finansowe. Puławskie Azoty zadeklarowały przekazanie miliona złotych; sieć sklepów Biedronka oraz jej fundacja – 46 milionów złotych, a Kaufland i Lidl 500 tys. euro w gotówce i 10 mln euro jako wsparcie produktowe.
Długo można by tak wyliczać.
Zasobność portfela i wielkość dotacji nie jest najważniejsza, bo niezbędny jest każdy rodzaj pomocy.
– W momencie wybuchu wojny pojawiła się obawa o przyszłość własną i ludzi, których zatrudniam. Przecież działania zbrojne nie są dobrym czasem dla handlu nieruchomościami – przyznaje Adrianna Franczewska-Krupa, właścicielka firmy Franczewska Nieruchomości.
– Po dwóch dniach doszłam do wniosku, że muszę coś robić bo zwariuję.
I tak powstała „bezpłatna baza noclegowa dla uchodźców”.
Adrianna Franczewska-Krupa szuka osób, które udostępniają uchodźcom bezpłatną możliwość noclegu w swoich mieszkaniach i domach i przekazuje kontakt do nich potrzebującym Ukraińcom. Szuka też osób, które odpłatnie zgadzają się wynająć uchodźcom swoje nieruchomości.
– Jest ich coraz mniej – zauważa kobieta. – W ubiegłym tygodniu na jednym z najpopularniejszych portali ogłoszeniowych było 560 ogłoszeń wynajmu z województwa lubelskiego. W połowie tego tygodnia już tylko ok. 200. Poza tym nie wszyscy decydują się wynająć mieszkania obcokrajowcom. Niedawno poszukiwałam lokum dla sześcioosobowej rodziny. Obdzwoniłam całe województwo. Zainteresowanie wykazała tylko jedna osoba.
Franczewska ze swoim zespołem wyszukuje takie osoby. Szuka też przedsiębiorców, którzy gotowi są opłacić wynajęcie stancji.
We wtorek jeden z biznesmenów opłacił dwa mieszkania do końca roku. Do pierwszego niemal od razu trafiła mama z dwójką dzieci.
Inny przedsiębiorca finalizuje właśnie wynajem 10 mieszkań.
– Poszukujemy teraz fundacji lub stowarzyszenia, które zgodziłyby się skoordynować wynajem tych mieszkań. Trzeba przecież będzie nimi zarządzać, bo jest duża rotacja uchodźców. Dla wielu z nich Lublin jest tylko przystankiem. Nawet dla tych, którzy początkowo deklarowali, że u nas zostaną. Wiele osób liczyła na to, że za tydzień wojna się skończy. Teraz uświadamiają sobie, że może trwać znacznie dłużej i zastanawiają się nad wyjazdem dalej – mówi Adrianna Franczewska-Krupa.
Kobiety górą
W wir pomocy uchodźcom rzuciły się też członkinie nieformalnej grupy Strefa Kobiet łączącej aktywne i przebojowe panie. Dziś nie prowadzą one już jednej, ale angażują się w wiele akcji na rzecz uchodźców. Zbierają dary, organizują noclegi i schronienie, przygotowują posiłki, przekazują odzież...
– Pomagają nam też przedsiębiorcy, nie tylko z Polski ale też m.in. z Niemiec i Szwajcarii. Przysyłają dary, a my dystrybuujemy je po różnych miejscach noclegowych, wysyłamy je na granicę, ale także na Ukrainę: do Równego, Lwowa i Kijowa – wylicza Beata Drewienkowska, prezeska Lubelskiej Fundacji Wspierania Biznesu. Skromna kobieta pracuje przez całą dobę, ale o sobie mówi niechętnie. W każdym zdaniu podkreśla, że nie działa sama.
– Ja tylko pośredniczę. Mam taki przykład. Rano dostałam informację, że jeden z lubelskich przedsiębiorców organizuje punkt noclegowy i może pomóc. Po godzinie 23 dostałam telefon z Zamościa, że jest problem ze znalezieniem miejsca dla 400 Ukraińców. Oddzwoniłam do niego. Tyle miejsc nie miał, ale ponad 60 osób przyjął. Wystarczyło rozwiązać problem pozostałych – opowiada Drewienkowska.
– Ma pani własne firmy. Co z nimi, w sytuacji gdy rzuciła się pani w wir pomocy?
– Mam wspaniałych pracowników, których kocham za to, że w tym trudnym czasie podjęli się prowadzenia moich firm. Tylko dzięki temu mogłam się całkowicie oddać do dyspozycji potrzebujących.
Wychodzę z założenia, że chcę pomagać tak, jakbym sama chciała być otoczona opieką w tak trudnej sytuacji.
– Jak długo wytrzyma pani działanie na pełnych obrotach?
– Tyle, ile będzie trzeba. Chce dać z siebie jak najwięcej tym biednym, zagubionym, przerażonym ludziom – podkreśla Beata Drewienkowska. – Tak teraz trzeba.