Od początku tego tygodnia na giełdzie w podlubelskiej Elizówce sprzedaje się mniej ogórków. Niektórzy hurtownicy wyliczają, że sprzedaż spadła im nawet o 50 procent. Spadek zainteresowania tym warzywem odnotowują również inni handlowcy. Tymczasem rolnicy z Hiszpanii żądają odszkodowań za milionowe straty.
Niepokój na rynku potwierdza jednak z klientek, którą spotkaliśmy na lubelskim targowisku. – Nie kupuję ogórków, bo mam pewne obawy – stwierdza pani Teresa. – Sama pracuję w sklepie spożywczym i widzę, jak ludzie reagują na wiadomości z Niemiec. Boją się jeść ogórki.
– Lepiej być ostrożnym – dodaje pani Elżbieta, kolejna z kupujących na targu osób. – W tym sezonie zatrułam się już sałatą. Swoje już odchorowałam. Nie będą ryzykować kolejny raz.
Szczep EHEC
W środę, 25 maja, Berliński Instytut im. Roberta Kocha ostrzegł, że sałata, ogórki i surowe pomidory pochodzące z północy kraju mogą być źródłem fali groźnych zatruć pokarmowych w Niemczech.
U naszych zachodnich sąsiadów odnotowano kilkaset przypadków zatruć, w tym śmiertelne. Zostały one wywołane przez jeden ze szczepów pałeczki okrężnicy – bakterii Escherichia coli. Szczep EHEC powoduje krwawe biegunki, często o ciężkim przebiegu i może prowadzić do uszkodzenia nerek.
W Niemczech liczba chorych rośnie z dnia na dzień. Według agencji dpa we wtorek (24 maja) było 460 przypadków infekcji, zaś w środę już 600, najwięcej w północnych krajach związkowych Niemiec. To więcej, niż zwykle odnotowuje się w Niemczech w ciągu całego roku.
– Trudno wyobrazić sobie, żeby do Polski sprowadzano sałatę z północnych Niemiec – komentował te informacje Jan Olgerbrand, zastępca głównego inspektora sanitarnego. – Nie ma żadnego zagrożenia zatruciami pokarmowymi powiązanymi z zatruciami, które wystąpiły u naszych sąsiadów.
Ogórek niepopularny
We wtorek, 31 maja, pojechaliśmy na Lubelski Rynek Hurtowy w Elizówce koło Lublina. Hurtownicy mówią zgodnie, że spadła sprzedaż ogórków.
– Psychoza na pewno jest – zauważa Paweł Sławiński, właściciel jednego ze stoisk. – Mieliśmy zamówienie ze szkoły gastronomicznej na 10 kg ogórków. W poniedziałek jednak zamawiający zmienili zdanie i już ich nie kupują. Kompletnie nie rozumiem takiego zachowania.
– Od początku tygodnia jest taka sytuacja – żali się Robert Strzałkowski, pracownik jednego ze stoisk na giełdzie niedaleko Lublina. – Sprzedaż spadła u nas o jakieś 50 procent. Ludzie chyba nie wiedzą, że o tej porze roku nikt nie sprowadza ogórków z zagranicy. Jeśli już jakieś warzywa są na naszym rynku to będą to pomidory, ale nie z Hiszpanii tylko w Holandii.
A zapasów jest dużo. – Już teraz na placu zalega taka ilość ogórków, że chyba nie uda się tego wszystkiego sprzedać. Sam mam ok. 80 kg ogórków – dodaje Sławiński.
Z mizerią czy bez?
W związku z niepokojącymi doniesieniami z Niemiec niektóre lubelskie firmy cateringowe zrezygnowały nawet ze sprzedaży surówek z ogórkiem. – Jeszcze w ubiegłym tygodniu podawaliśmy mizerię, w tym tygodniu nie ma jej w naszym menu – mówi Anna Bończewska z firmy Gaster. – Pewnie nie byłoby zainteresowania.
Inni niczego nie zmieniają. – U nas dzikiej paniki nie ma – wyjaśnia Anna Szymańska-Tyburek z MC' Catering. – Nie spotkałam się z taką sytuacją, żeby klienci chcieli wyłączyć ze składu potraw ogórki. Mimo to mam jednak nadzieję, że sytuacja, która jest u naszych sąsiadów, szybko się wyjaśni.
– W menu mamy mizerię. Codziennie do obiadów serwujemy też sałatki i surówki z ogórkiem czy pomidorem – tłumaczy Tomasz Wróblewski z firmy Andra z Konopnicy. – Klienci żadnych zastrzeżeń nie mają.
Zatrucia nie stwierdzono
– Do tej pory nie stwierdziliśmy przypadku zatrucia skażonymi warzywami w województwie lubelskim. Na bieżąco jednak kontrolujemy hurtownie z warzywami. Sprawdzamy pochodzenie ogórków, sałaty, pomidorów i cukinii. Zwłaszcza w magazynach, w których przechowywane są warzywa i owoce sprowadzane z Europy – mówi Janusz Słodziński, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. Jak uniknąć zarażenia bakterią E-coli? Należy nie tylko dokładnie umyć warzywa, ale także je ugotować.
Prof. dr hab. Anna Skorupska z Zakładu Genetyki i Mikrobiologii UMCS uważa, że strach wywołany skażonymi warzywami z Niemiec i Hiszpanii jest uzasadniony. – Te produkty mają w sobie szczep bakterii coli, który nabrał zupełnie nowych możliwości. Mogą okazać się dla człowieka śmiertelne. Bakterie mają zupełnie inne działanie niż te, które każdy z nas ma w swoim organizmie.
Naukowcy twierdzą, że bakterie E-coli najlepiej rozwijają się w temperaturze 37 stopni Celsjusza, a mrożenie skażonych warzyw jedynie pozwala przechować truciznę.
Rolnicy z Hiszpanii żądają odszkodowań
Tymczasem Hiszpania domaga się odszkodowania za milionowe straty, jakie ponieśli tutejsi rolnicy z powodu kryzysu związanego z zakażeniami pałeczką okrężnicy EHEC. Niemieckie władze podejrzewały, że jej źródłem są sprowadzane z Hiszpanii ogórki.
Madryt nie wyklucza też kroków prawnych przeciwko władzom w Hamburgu – oświadczył 1 czerwca wicepremier i minister spraw wewnętrznych Hiszpanii Alfredo Perez Rubalcaba.
Według niego, od początku było jasne, że Hiszpania nie mogła być źródłem zakażeń EHEC. – Bakteria tego typu nie została jeszcze wykryta w Hiszpanii – przekonywał Rubalcaba w rozmowie z radiem Cadena SER. – Oznacza to, że takiej bakterii tu, w Hiszpanii, nie ma. A skoro jej tu nie ma, to i choroba nie rozprzestrzeniła się z Hiszpanii.
Hiszpańscy rolnicy szacują swoje straty na 200 mln euro tygodniowo.