Podczas prac archeologicznych prowadzonych w kryptach fary w Końskowoli natrafiono na fragmenty szat, w które ubrany był zmarły. Dla postronnych to zawsze sensacja. Dla archeologów i konserwatorów to coś znacznie więcej.
Co o nim wiemy
– To są rzeczy przepiękne, opowiadają o życiu ludzkim – powtarza pani Małgorzata. – Nieraz pracując w kryptach z antropologami słyszymy "o biedaku, jak ty musiałeś się nacierpieć”. Bo okazuje się, że zmarły przed wiekami miał po złamaniu źle złożoną rękę lub nogę, był garbaty albo miał awitaminozę będącą wynikiem głodu. Widzimy, jakie kto miał urazy, jakie choroby nabyte czy też chorował na syfilis. Ten człowiek nie jest dla nas anonimowy. On też mówi o tych, którzy żyli z nim współcześnie, na co chorowali, jak się odżywiali, jakie panowały zwyczaje.
Trudniej określić wiek lub płeć, jeśli kości obróciły się w proch. Wtedy niezwykłej wagi nabiera to, co można znaleźć obok zwłok – monety, ozdoby, tkaniny.
Odkrycie wyjątkowe
Tak właśnie było w krypcie kościelnej w Końskowoli. Kwasowość i wilgoć pomieszczenia spowodowały rozkład kości. Ale przetrwało coś, co bardzo ucieszyło archeologów – jedwabna tkanina, która – jak mówi Małgorzata Grupa – bardzo dobrze zachowuje się w takich warunkach.
Jednak owo "bardzo dobrze” co innego oznacza dla archeologa, co innego dla laika, który widzi tylko kupkę brązowych strzępów.
– W środkowej trumnie był ornat, manipularz i stuła – wyjaśnia pani archeolog. – Po technologii wykonania i ornamentyce można je określić na przełom XVII i XVIII wieku. Ornat miał podszewkę z tkaniny roślinnej, przypuszczalnie z lnu.
Bały się, że ta tkanina się rozpadnie zupełnie. Szybko wykonały dokumentację fotograficzną, zabrały to do laboratorium, pod mikroskop. Tak, to był len o splocie 1x1.
– Kolejna warstwa to piękny atłas jedwabny, tkanina ciemna, brunatna – przypomina Małgorzata Grupa. – Okazało się, że to sutanna. I to jest odkrycie na skalę europejską, a może światową. Nigdzie taka się nie zachowała. Uda się ją w pełni zrekonstruować.
Sutanna była bardzo znoszona, cerowana, wielokrotnie łatana. To zupełnie wyjątkowe odkrycie, bo kiedyś sutanny jedwabne były tak cenne, że zapisywano je w testamencie, kupowano za nie ziarno albo oddawano dług. Ostatecznie przerabiano z mężczyzny na chłopca. Rodzina, która w niej księdza pochowała, poniosła olbrzymie koszty. Jeśli np. mieszczanin został pochowany w jedwabiach, rodzina płaciła duży podatek. Byli powołani "komornicy”, którzy sprawdzali to na pogrzebach, a na stypach patrzyli, co się jadło. Bo każda klasa społeczna miała swoje prawa lub ograniczenia.
Jak to się robi
W Końskowoli znaleziono też ornat jedwabny z podszewką, obszyty błyszczącą koronką – oplot był z nici jedwabnej z soli metalu z dużą domieszką miedzi, która po setkach lat zzieleniała. Ale kiedyś na manipularzu, stule, ornacie pięknie lśniła.
– Jak wygląda nasza praca? Musimy się wcześniej zorientować, czy grób nie był obrabowany, a więc czy wszystko nie zostało rozrzucone – wyjaśnia. – Później wykonujemy dokładną dokumentację, fotografię i opis gdzie co leżało, w jakiej pozycji, obok jakich innych kawałków czy przedmiotów, na ramieniu czy obok kolan etc. Staramy się po tym układać każdą część płasko, osobno do worków, izolować od siebie i szybko przewozimy to wszystko do laboratorium. Jeśli po wysuszeniu się nie połamie, to jest nadzieja na rekonstrukcję.
Perwol, Ludwik i trucizna
Tkaniny zawsze oceniane są pod mikroskopem. Jeśli to wełna, widać na nici łuski. Jedwab jest zawsze gładki, nawet przezroczysty, z połyskiem. W powiększeniu 10-krotnym uzyskuje się informację o ornamentach, splotach. By dowiedzieć się o stanie nici – powiększenie sięga 400 razy.
– Później rozpylamy wodę, żeby tkanina nie załamała się pod własnym ciężarem – opowiada dalej Małgorzata Grupa. – Wreszcie wkładamy ją do płaskiej kuwety z wodą i Ludwikiem albo Perwolem i delikatnie, dotykowo "pierzemy”. To usuwa zanieczyszczenia i wywabia trumienny zapach. Później przez 1–2 tygodnie tkanina jest dezynfekowana ostrymi truciznami. Wreszcie bardzo powoli nakładamy impregnat. To wszystko trwa około pół roku.
Dopiero wtedy można fragmenty materiału rozprasować i rozpocząć układanie puzzli na tkaninie dublażowej. – Rozkładamy papier silikonowy, dokładnie posmarowany klejem akrylowym i na to kładziemy tkaninę lewą stroną. Musi zostać na niej wytworzony taki film, emulsja. Później przeprasujemy, żeby się dobrze przykleiło. Robimy właściwy wykrój z jedwabiu albo satyny i naklejamy na tkaninę dublażową. Ta tkanina wypełnia miejsca, gdzie są ubytki.
Dobra śmierć
Szczęśliwie sutanna i ornat znalezione w krypcie w Końskowoli nie mają wielkich ubytków, ale praca przy nich może potrwać nawet do czerwca przyszłego roku.
– Czy porusza mnie to, co zastaję w kryptach? – zastanawia się Grupa. – Cóż, zawsze poruszają szczątki małych dzieci, ale po ekshumacjach w Charkowie nic tu mnie nie przeraża. Ci ludzie zmarli naturalnie i zostali godnie pochowani. Zaczynam doceniać "dobrą śmierć”. To przodkowie, którzy tworzyli nasz świat. Mamy wielki szacunek dla ludzi, którzy nawet po śmierci udzielają nam wielu informacji.