Agenci Scully i Mulder ze słynnego "Archiwum X” to czysta fikcja. Nie ma UFO, to ludzie się mordują. Od marca w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Lublinie działa specjalny zespół, który zajmuje się rozwikłaniem kryminalnych zagadek z przeszłości. Jest ich czterech. Nie biegają za obcymi, ale siedzą po uszy zakopani w aktach. Nie chcą ujawniać swoich nazwisk, o zdjęciach nie ma mowy. Wolą zachować anonimowość, żeby nikt nie znał ich twarzy. A już zwłaszcza poszukiwani przestępcy.
Roboty mają sporo. Przez ostatnie 30 lat policji nie udało się rozwikłać blisko 180 kryminalnych łamigłówek. Przeważnie tych najcięższych: zabójstw.
Akta to ich żywioł
- Nie oglądam filmów kryminalnych, a szczególnie "Archiwum X”, bo nasza praca wygląda zupełnie inaczej - opowiada oficer. - Nasza praca to wielogodzinne wgryzanie się w akta, szukanie nowych śladów. Może śledczym, którzy prowadzili sprawę przed laty, umknął istotny szczegół? Może jeszcze raz trzeba przesłuchać świadków? Badamy każdą poszlakę - dodaje policjant.
Jednak o konkretnych sprawach oficer nie chce mówić; tłumaczy się dobrem postępowania. Po długich namowach policjant otwiera w końcu jedną z teczek.
Chciał pojechać po samochód
12 lat temu zamordowano człowieka, do dziś nie wykryto sprawcy. - Sprawa jest bardzo dziwna, bo posiadamy zdjęcie osoby podejrzewanej o zabójstwo. A mimo to, nie udało się ustalić, kim jest mężczyzna z fotografii - mówi funkcjonariusz.
W 1995 roku masowo sprowadzano samochody z Zachodu. W gazetach ukazywały się ogłoszenia pośredników ułatwiających zakup pojazdu za granicą.
- Poszukiwany mężczyzna trudnił się tym zajęciem. Posługiwał się sfałszowanym dowodem osobistym. Był doskonale zorganizowany. Wynajął mieszkanie w Lublinie. W czerwcu 1995 r. umieścił w gazecie ogłoszenie, że organizuje wyjazdy po samochody do Szwajcarii. Na anons odpowiedział mężczyzna spoza Lublina. Chciał kupić w Szwajcarii luksusowy samochód. Zgłosił się do mieszkania, przygotowany do wyjazdu, z dużą sumą pieniędzy. I tu znaleziono jego zwłoki - opowiada policjant.
Morderca popełnił jednak błąd. W mieszkaniu zostawił fałszywy dowód osobisty ze zdjęciem. - Podejrzewamy, że to jest sprawca tego mordu. Ślad po nim zaginął. Jakby wyparował. Być może był to członek zorganizowanej grupy przestępczej.
- Poszukiwany to mężczyzna średniej budowy ciała, ma około 180 centymetrów wzrostu. 12 lat temu miał ciemne włosy, mówił z zagranicznym akcentem. Zawsze miał przy sobie czarną teczkę dyplomatkę - charakteryzuje poszukiwanego oficer.
Komputery też szukają
Nowe śledztwa w starych sprawach to też wynik postępu technologicznego.
Badania DNA, zapachu, obszerne bazy danych. Te wszystkie narzędzia policjanci z lubelskiej grupy wykorzystują w codziennej pracy.
- Godzinami siedzimy przed komputerem w poszukiwaniu informacji. Jeżeli przy aktach są odciski palców, wówczas wrzucamy je do AFIS-u, czyli ogólnopolskiej bazy linii papilarnych. Komputer szuka i czasami coś znajduje. Okazuje się np., że człowiek widniejący w naszych aktach jako niezidentyfikowany, jest dobrze znany policji w Koszalinie - wyjaśnia oficer.
Badane są także podobne motywy, charakterystyczny sposób działania lub ślady pozostawiane przez przestępcę na miejscu zbrodni. W szczególnych wypadkach policjanci mogą skorzystać z badań genetycznych. Te jednak są długotrwałe i kosztowne.
- Wracamy też do świadków przestępstwa. Powtórnie ich przesłuchujemy. Czasami w ludzkiej pamięci, po latach, otwiera się zamknięty dotychczas "plik”, który jest niezwykle ważny dla naszego śledztwa. Możemy także zastosować instytucję świadka koronnego czy anonimowego. Czasami bywa też tak, że przestępca sam zgłasza się na policję, bo sumienie nie daje mu żyć. W Polsce były już takie przypadki - mówi oficer.
Kilka spraw bliskich wyjaśnienia
Przestępcy nie mogą spać spokojnie. Lubelska grupa sięgnęła do nierozwiązanych spraw aż z końca lat siedemdziesiątych. - W kilku sprawach mocno poszliśmy do przodu. Mam nadzieję, że po latach winni trafią na salę sądową - mówi nasz rozmówca.
Są też sprawy honorowe. Te z którymi policjant zasypia, i z którymi się budzi. - Bo nie da się o 15.30 zamknąć biurka i wyjść z pracy.