Pochodzi ze sportowej rodziny i od najmłodszych lat gra w koszykówkę. Ma za sobą występy w WNBA i bardzo mocnej reprezentacji Australii. Wyrobiła sobie renomę w rodzinnym kraju, ale postanowiła poszukać nowych wyzwań. W ten sposób trafiła do Pszczółki Polskiego Cukru AZS UMCS. Już w pierwszym sezonie zamierza poprowadzić lubelski klub do sukcesów. A przy okazji chce dobrze się bawić, poznać nowe miejsca i smaki. Oto Tess Madgen
- Chciałam poznać europejską koszykówkę i polską kulturę. Przyjaźnię się z Belindą Snell, która grała wcześniej w Polsce i znała się z trenerem Krzysztofem Szewczykiem. Wypowiadała się na jego temat w samych superlatywach, co pomogło mi podjąć decyzję - tłumaczy motywy przeprowadzki z Melbourne do Lublina Tess Madgen.
Dziewiąty wynik
26-latka to szczupła, uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna. Wysoka, choć niespecjalnie wyróżniająca się pod tym względem na tle koleżanek z zespołu.
Jej 176 cm to dopiero dziewiąty wynik w drużynie. Nic dziwnego, w końcu jest koszykarką. Ale na jej pozycji nie wzrost jest najważniejszy. Tess gra jako rzucający obrońca, wymaga się od niej głównie zdobywania wielu punktów i wspierania rozgrywającej przy rozprowadzaniu piłki. Ze swoich ról wywiązuje się znakomicie: jest najskuteczniejszą zawodniczką zespołu, który rozgrywa najlepszy sezon od momentu awansu do Tauron Basket Ligi Kobiet.
Jak w domu
Australijka to nie tylko świetny sportowiec, ale również wielka optymistka i dusza towarzystwa. Z marszu, bez żadnych kłopotów, zaadoptowała się w nowym zespole i środowisku.
- Kiedy przyleciałam do Polski było ciepło, więc z aklimatyzacją nie miałam problemów. Gdy zaczęło się robić chłodniej to stopniowo, nie przeżyłam jednorazowego szoku, dzięki czemu było mi łatwiej. Aklimatyzację bardzo mocno ułatwili mi także ludzie. Wszyscy są tutaj bardzo mili. Moje koleżanki klubowe są niesamowite, czuję się mile widziana w Lublinie. Tak jak w domu - zapewnia Tess.
Podróże
Największy szok przeżyła, gdy zobaczyła śnieg. - Byłam bardzo podekscytowana, bo wcześniej znałam śnieg tylko z opowieści. Zresztą szczerze mówiąc wciąż sprawia mi to olbrzymią frajdę - przekonuje.
Tess ma w sobie żyłkę podróżniczki. Uwielbia spacerować po Lublinie i odkrywać nowe zakamarki.
- Bardzo lubię szczególnie Stare Miasto, gdzie jest wiele klimatycznych miejsc. Wciąż czuję jednak olbrzymi niedosyt, chcę więcej, choć wiadomo, że priorytetem są treningi i mecze, a to trochę ogranicza moje turystyczne zapędy. Z drugiej strony, grając na wyjazdach, także można pozwiedzać.
Z tych miejsc, które dotychczas odwiedziłam, bardzo podobało mi się w Gdyni. Zresztą cała Polska to piękny kraj z bardzo bogatą historią, dlatego planuję zwiedzić też inne miasta. W przerwie świątecznej zamierzam wybrać się do Warszawy i Krakowa. Już nie mogę się doczekać - zapewnia.
Te z ziemniakami i serem
W planach wycieczki nie zabraknie zapewne wizyt w lokalnych restauracjach. - Polubiłam polską kuchnię. Najlepsze są pierogi. Najbardziej smakują mi te z ziemniakami i serem. Dziewczyny trochę się ze mnie śmieją, bo tak bardzo lubię jeść, ale degustowanie różnych potraw sprawia mi mnóstwo przyjemności. W Lublinie mam swoje ulubione restauracje, ale wciąż odwiedzam nowe miejsca, żeby próbować więcej i więcej - zdradza sympatyczna Australijka, która obecnie cieszy się urlopem.
Po środowym spotkaniu z mistrzem Polski, Wisłą Can-Pack Kraków, wszystkie koszykarki Pszczółki dostały wolne - do Nowego Roku. Tess nie zamierza jednak wracać na Antypody.
- Mój brat gra w lidze litewskiej i stęsknieni rodzice przylatują do nas na sześć tygodni. Boże Narodzenie spędzimy wspólnie na Łotwie, w Rydze. Mam nadzieję, że będzie dużo śniegu! Już nie mogę się doczekać, choć bardzo żałuję, że w tym roku nie będzie z nami reszty mojego rodzeństwa. Sylwestra spędzam w Lublinie. Wielkiej imprezy nie będzie, bo już o godzinie 11 mamy zajęcia, ale mam nadzieję zobaczyć fajerwerki z moim chłopakiem - planuje 26-latka.
35 stopni
W tym roku jej zwyczaje świąteczne nieco się zmienią. - Gdy jestem w domu zawsze staram się pomagać w gotowaniu i sprzątaniu. Zazwyczaj na Boże Narodzenie spotykamy się w jednym domu ze wszystkimi ciociami, wujkami i kuzynami. Jemy mnóstwo pyszności i dużo pływamy w basenie, bo jest bardzo gorąco. Tym razem będzie nieco inaczej - śmieje się zawodniczka.
W Polsce, gdy myślimy o świętach, najbardziej oczywiste skojarzenia, jakie przychodzą nam do głowy, to: rodzina, choinka, św. Mikołaj, prezenty i śnieg. - U nas jest podobnie. Święta to dla mnie czas spędzony z rodziną i o niej przede wszystkim myślę. Uwielbiam kupować prezenty dla moich bliskich. To sprawia, że jestem bardzo szczęśliwa. Ale trochę różnic też jest, bo na pewno nie myślimy o śniegu. W końcu żyjemy w Krainie Kangurów. W tym roku ma być nawet 35 stopni - zdradza Tess.
Jej ulubione świąteczne potrawy to pieczony indyk i szynka, do tego krewetki, sałatki, ryby i raki. - No i oczywiście słodkości! Uwielbiam wszystkie mini deserki, ale króluje Pavlova! To najlepszy tort na świecie - przekonuje Australijka.
Sportowe marzenia
Czego życzyć jej na święta i Nowy Rok? - Najpiękniejszy prezent już dostałam, bo będę miała przy sobie najbliższych: chłopaka, rodziców, brata. Marzę o tym, żeby mój drugi brat i druga siostra również z nami byli, ale to raczej niemożliwe. A tak sportowo sobie, całej drużynie i wszystkim naszym kibicom życzę awansu do najlepszej czwórki polskiej ligi, wygrania Pucharu Polski i EEWBL. Czy to nie jest zbyt wiele? - śmieje się Tess.