Dwaj mieszkańcy gminy Wohyń w powiecie radzyńskim postanowili zrobić skok na stodołę. Nic nie wynieśli, bo spłoszył ich gospodarz.
Podobnych historii nie brakuje. - Ukradziono mi pieniądze - poskarżyła się przez telefon policjantom 18-latka z gminy Dołhobyczów (pow. hrubieszowski).
Funkcjonariusze udali się na miejsce, ale poszkodowana zaczęła gubić się w zeznaniach. - Raz mówiła, że ktoś wyciągnął jej z kieszeni 120 zł, za chwilę kwota urosła do 160 zł, a później padały jeszcze inne - relacjonuje st. sierż. Arkadiusz Arciszewski, oficer prasowy hrubieszowskiej policji.
Plątała się w zeznaniach, bo miała ponad dwa promile alkoholu. Złodzieja nie udało namierzyć, za to po wylegitymowaniu 18-latki wyszło na jaw, że poszukuje jej sąd. Parę miesięcy wcześniej dziewczyna została skazana za kradzież na 600 zł grzywny.
Karę tę zamieniono później na sześć dni pozbawienia wolności, bo skazana nie wpłaciła do kasy sądu ani złotówki.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze...
Pstryknął sobie zdjęcie
Podejrzenia padły na 50-letniego podopiecznego bialskiego więzienia, który wracał tym samym busem z przepustki. Stróże prawa znaleźli skradziony aparat. Skazany początkowo nie przyznawał się do winy. Zmienił zdanie, kiedy policjanci w pamięci cyfrówki znaleźli jego podobiznę, którą sam sobie pstryknął.
Kontrabanda na kredyt
W trakcie przeszukania zabezpieczono ponad 30 litrów alkoholu oraz kilka paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy skarbowej. Zapewnienia rodziny, że towar przeznaczony był na własny użytek nie przekonały funkcjonariuszy. W mieszkaniu odnaleziono zeszyt z nazwiskami blisko 20 dłużników, którzy brali wódkę i fajki na kreskę.
Wywąchali sprawców
Czkawka po mszalnym winie
Po przybyciu na miejsce stróże prawa ustalili, że sprawcy wybili szybę w oknie zakrystii, weszli do środka, a następnie - po pokonaniu łomem drzwi - przedostali się do głównej części kościoła. W ich ręce wpadły organy elektroniczne warte 4,5 tys. zł, zabrali też trzy pozłacane kielichy, puszkę na hostię, ceremonialną lampkę olejową, nie pogardzili butelką mszalnego wina.
Funkcjonariusze postanowili dokładnie przepytać mieszkańca wioski, który w poczuciu obywatelskiego obowiązku powiadomił ich o włamaniu. 22-letnim Seweryn W. w krzyżowym ogniu pytań zaczął się gubić w zeznaniach.
W końcu przyznał się do obrobienia świątyni. Wspólnie z 29-letni Danielem S. łupy ukryli w piwnicy. Stróżom prawa udało się odzyskać wszystko z wyjątkiem wina mszalnego... Sprawcy mieli po ponad 2 promile alkoholu.
Wibracje między nogami
Wkrótce zatrzymano sprawców, którymi okazali się pijani mieszkańcy Białej Podlaskiej w wieku od 23 do 35 lat. Gdy przy żadnym nie znaleziono skradzionej komórki, jeden z funkcjonariuszy postanowił zadzwonić pod wskazany przez poszkodowanego numer. Wibracje w okolicach krocza 23-letniego Dawida K. zdradziły miejsce ukrycia telefonu.
Drobiowi skrytożercy
Gdy właściciel wartego 150 zł drobiu powiadomił policje o włamaniu, podejrzenia padły na spotkanych w nocy mężczyzn. Odnaleziono skradziony w nocy drób, ale bez łbów. Złodzieje nie zdążyli zrobić rosołu. Sąd Rejonowy w Hrubieszowie skazał obu na kary wiezienia w zawieszeniu. Podobny los może spotkać 20-latkę spod Włodawy i jej 24-letniego znajomego, którzy niedawno ukradli 72-letniej gospodyni z kurnika drób wart 300 zł. Oskubane i posortowane łupy znaleziono w lodówce.
Bawił się ptaszkiem
To nie jest karalne. Ale onanizowanie w miejscu publicznym jest zabronione, a tym właśnie w pocie czoła zajmował się przyłapany przez stróżów prawa mieszkaniec gminy Stary Zamość. To wykroczenie. Zawstydzony 52-latek zapiął rozporek. - Za nieobyczajny wybryk został ukarany mandatem w wysokości 500 zł - mówi kom. Kopeć.