Maria Kędzierska, emerytowana nauczycielka z Wysokiego, już wie, kto wygra jesienne wybory samorządowe w jej gminie. - Ten, kto zrobi kanalizację - mówi
Dla ludowców w naszym regionie byłaby to klęska.
Zielona wyspa
Ludowcy odnieśli miażdżące zwycięstwo w powiatach, które przed reformą administracyjną zażarcie zwalczali. Zgarnęli niemal wszystko: 16 starostów na 20 możliwych, sześciu wicestarostów i tylu samo przewodniczących rad powiatów, pięciu ich zastępców. Na tym nie koniec. Ludowi wójtowie i burmistrzowie wzięli we władanie 114 gmin na 213 istniejących na Lubelszczyźnie.
Dobry wynik lokalny PSL uzyskał także w wyborach do Sejmiku Samorządowego Województwa Lubelskiego, gdzie wprowadził 12 radnych, czyli co czwartego. W tych wyborach zwyciężył AWS, ale ponieważ zdobył za mało mandatów, nie mógł samodzielnie rządzić. Musiał znaleźć sojusznika. Koalicja z SLD nie była do przełknięcia dla prawicy. AWS mogła ugiąć kolana jedynie przed PSL. Jednak negocjacje w tej sprawie zakończyły się fiaskiem.
- Chcieli za dużo stołków. Nie mogliśmy się zgodzić na taką pazerność. Woleliśmy przejść do opozycji - tak radni prawicowi wspominają przebieg tamtych rozmów.
Na większość warunków PSL przystał za to SLD. I tak ludowcy dostali m.in. stołek marszałka i dwóch członków Zarządu Województwa.
Zielona drużyna sromotnej klęski doznała jedynie w miastach. Na przykład do Rady Miejskiej Lublina nie wprowadziła żadnego radnego. - To nie było dla nas żadnym zaskoczeniem. Mieszkańcy miast nie głosują na PSL. To nie jest nasz elektorat. Zawsze tak było i już będzie - działacze partii nie mają złudzeń.
Jesteśmy po prostu dobrzy
- Inwestycje na wsi w latach 1994-98, czyli za naszych rządów, były największe w latach dziewięćdziesiątych. A to, co się dzieje na górze, zawsze przekłada się na teren - tłumaczy Jan Łopata, szef powiatowego PSL, a jednocześnie wicewojewoda lubelski. Łopata w ostatnich wyborach samorządowych był szefem sztabu wyborczego. - Poza tym nasi ludzie w terenie są naprawdę dobrzy. Znają się na tym, co robią, mają kompetencje, cieszą się autorytetem wśród lokalnej społeczności. Są także utożsamiani z sukcesem.
A co z Samoobroną, która we wszystkich rankingach bije PSL na głowę? - Spokojnie. Samoobronie może przybywa nowych członków, ale ci ludzie nigdy nie należeli do naszej organizacji. Poza tym w tych wyborach decydować będzie nazwisko, a nie legitymacja partyjna. Dlatego powinniśmy się obronić - uważa Łopata.
Gmina słynna na całe PSL
- Trzy lata temu na tej krzyżówce była blokada - Henryk Romanek, wójt Wysokiego, odwraca się do okna i pokazuje na pobliską drogę. - Tyle było ludzi, że nikt nie mógł przejechać. Parę tygodni temu blokadę w tym samym miejscu próbowała zorganizować Samoobrona. I co? Totalne fiasko.
Dlaczego tym razem się nie udało? Wójt Romanek nie ma wątpliwości. - Trzy lata temu akcję protestacyjną organizowaliśmy wspólnie z Samoobroną. W tym roku nas zabrakło. To musiało się tak skończyć - mówi.
Wysokie to typowa gmina rolnicza. Oddalona od Lublina o około 40 km, w kierunku na Biłgoraj. Bogata w żyzne ziemie pszenno-buraczane, które stanowią podstawowe źródło utrzymanie dla ponad pięciu tysięcy mieszkańców.
Niby typowa gmina, ale chyba nie tylko w PSL nie ma osoby, która nie słyszałaby o jej istnieniu. Stąd, a konkretnie ze znajdującej się na jej terenie Guzówki, pochodzi Zdzisław Podkański, lider lubelskich ludowców. Tam się wychował, liceum skończył w Wysokiem.
Prezes Podkański nadal nie zapomina o ojcowiźnie. - W niemal każdy weekend wpada. Ma tu pasiekę, której dogląda - relacjonuje Zbigniew Hamerla, zastępca wójta Wysokiego, sąsiad Podkańskiego.
Mieszkańcy wykorzystują odwiedziny najbardziej znanego lubelskiego ludowca. - Przychodzą i proszą o załatwienie różnych spraw. Czasami jest to aż nieprzyzwoite. Ludzie nie mogą zrozumieć, że prezes też musi odpocząć i potrzebuje spokoju - mówi Hamerla.
Zdzisław ciężko pracował
- To wynik ciężkiej pracy Zdzisława - nie mają wątpliwości w siedzibie lubelskich ludowców.
Ale nie zawsze tak było. W 1991 roku wójtem Wysokiego została Anna Wojtas, bezpartyjna, która rządy w gminie sprawowała przez siedem lat. - Gmina stanęła na nogi. Postanowiłam kandydować do rady lubelskiego powiatu, by tam walczyć o Wysokie - tłumaczyła podczas kampanii wyborczej 1998 roku.
Wystartowała z listy AWS. Po bezpardonowej kampanii, jaką przeprowadziło miejscowe PSL, Wojtas co prawda weszła do Rady Powiatu, ale pod względem głosów przegrała z przywódcą lokalnego PSL.
Nie ma wójta bez kanalizacji
- A jesienią? Na kogo odda pan głos? - Na Samoobronę. To jedyna partia, której jeszcze coś się chce - mówi, nie zostawiając cienia wątpliwości, że tak zrobi.
Wielu mieszkańców gminy też już podjęło decyzję, że w tych wyborach nie poprze ludowców. - Dlaczego? Bo w poprzedniej kampanii dużo obiecali i nic z tego nie zrealizowali - tłumaczą.
Maria Kędzierska, emerytowana nauczycielka, nie wie jeszcze, na kogo będzie głosować. - W tych wyborach wygra ten, kto zrobi kanalizację w Wysokiem. To jest obecnie nasza największa bolączka.
Kanalizacja została ujęta w planach. - To projekt do przeprowadzenia w przyszłej kadencji - przyznaje wójt Romanek. - Wcześniej nie dało się tego zrobić. Były inne inwestycje, m.in. dokończenie budowy szkoły w Maciejowie, modernizacja czterech kilometrów dróg - podaje przykłady.
Romanek zamierza ubiegać się ponownie o fotel wójta Wysokiego. - Mam nadzieję, że wygram. Ale o tym zadecyduje wiele czynników, np. co będzie się działo na szczeblu centralnym. Chodzi głównie o to, czy rząd podejmie jakieś decyzje niekorzystne dla rolników.
Romanek nie boi się rywala z Samoobrony. - Ta partia nie istnieje w naszej gminie - mówi. - Zresztą legitymacja nie ma znaczenia. Ludzie wybierają do samorządu tych, których znają i mają do nich zaufanie. "Obcy” nie ma u nich żadnych szans. Dlatego poważnym rywalem obecnego wójta mogłaby być była pani wójt.
- To mój pomysł, ale coraz więcej osób mnie popiera - chwali się pan Bogdan, brat pani Kędzierskiej, który mieszka w Krakowie, a lipiec spędza u siostry. - Pani wójt dużo dobrego zrobiła dla Wysokiego. To za jej kadencji gmina została stelefonizowana. Podobnie sprawa wygląda z wodociągami.
A co na to sama Anna Wojtas? - Cieszę się, że ludzie tak ciepło mnie wspominają. Ale jeszcze nie podjęłam decyzji w sprawie kandydowania.
Jak ocenia rządy obecnego wójta? - Pełzanie kadencji - podsumowuje. - Jak odchodziłam z urzędu, zostawiłam jedną kolonię bez telefonów i jedną miejscowość bez wodociągów. Do dziś nic się w nich nie zmieniło. Jeśli coś chce się zrobić, to nie potrzeba wielkich pieniędzy. Ale najpierw musi się chcieć.