Ludmiła Rybałko urodziła się w północnej części Kazachstanu, 5 tys. km od Lublina, w Astrachance. Studiuje na piątym roku politologii UMCS. Jej marzeniem jest zostać w Polsce, uczciwie pracować i założyć rodzinę.
Szczęśliwe dzieciństwo w socjalizmie
W 1991 r. Kazachstan odzyskał niepodległość.
- Zmiany odczuliśmy wszyscy. Podobnie, jak w Polsce, był tylko ocet na półkach, a za stypendium mogłam kupić chleb i słoik ogórków - mówi Ludmiła. - Wszyscy musieliśmy dorabiać, żeby jakoś żyć. Robiłam rysunki techniczne dla innych studentów, praktycznie podejmowałam każdą pracę.
Trudności z wyjazdem
- Niestety, okazało się, że moje papiery nie dotarły. Nie było mnie na liście.
W 1996 r. ponownie złożyła podanie w Ambasadzie Polskiej. Otrzymała zaproszenie na roczny kurs języka polskiego dla nauczycieli. Przyjechała do Lublina.
- Życie w Polsce to zupełnie inny świat.
Zwiedziła Lubelszczyznę, pojechała na wycieczkę do Krakowa. Po kilku miesiącach, gdy już lepiej poznała język, złożyła dokumenty na studia.
- Wybrałam politologię w UMCS. Z ciekawości - mówi Ludmiła.
Nie jestem pasożytem
- Pojechałam do Warszawy na spotkanie. W ministerstwie jedna pani powiedziała mi, żebym wracała do siebie i nie objadała Polaków. Stypendium nie dostałam - ze łzami wspomina Ludmiła. - A przecież nie jestem pasożytem. Chciałam po prostu się kształcić...
Ciężko było też w urzędach, kiedy musiała coś załatwić. Kiedy zaczynała mówić z akcentem, pojawiał się dystans i niechęć.
Polacy są życzliwi
- Znajoma kobieta z mojej wsi dała mi adres państwa, u których kiedyś była na Wigilii. Poszłam pod wskazany adres. To dyrektor jednej z dużych firm w Lublinie. Ta firma przez całe studia opłaca mi akademik. Zaprzyjaźniłam się z nimi i często ich odwiedzam. Jestem im bardzo wdzięczna, bo zawsze, kiedy mi smutno, mogę tam przyjść. Później poznałam kolejnych życzliwych ludzi.
Na życie zarabia tłumaczeniami, sprzątaniem, pilnowaniem dzieci.
- Zawsze można coś znaleźć, jeśli się chce, a pracy się nie boję - zapewnia. - Niewiele zarabiałam, czasem 200, a czasem 400 zł miesięcznie. Nawet z taką kwotą można żyć. Przez rok miałam stypendium naukowe. 100 zł miesięcznie. Wtedy żyło mi się łatwiej.
Uciekają z Kazachstanu
- Tam po prostu nie ma życia. Mniejszości narodowe są uciskane. Kolosalne podatki dławią małą przedsiębiorczość. Ci, którzy nie mają skośnych oczu, z trudem dostają pracę.
Moje marzenia nie są wielkie...
- Chciałabym spokojnie żyć, pracować i mieszkać w Polsce. Czuję się tu dobrze. Moje marzenia nie są wielkie. W przyszłości mieć dom, rodzinę i dzieci. Zobaczyć świat, o którym czytałam w książkach - kończy Ludmiła.