Rozpoczął się proces trzech młodych mężczyzn oskarżonych o udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym w centrum Chełma. Jak twierdzą, chcieli tylko pomóc ofierze i jego żonie i sami bronili się przed atakującym ich małżeństwem.
Na ławie oskarżonych zasiadają Przemysław L., Mateusz Z. i Kamil. W chwili zdarzenia mieli od 19 do 21 lat. Zdaniem prokuratury w nocy z 30 na 31 lipca ubiegłego roku przy ul. Lwowskiej w Chełmie zaatakowali idącego z żoną mężczyznę bijąc go i kopiąc po całym ciele. W wyniku obrzęku mózgu i krwotoku wewnętrznego 46-latek zmarł w szpitalu ponad tydzień po zdarzeniu.
Feralnego dnia małżonkowie spotkali się ze znajomym na grillu. Wypili 0,7-litrową butelkę whisky na trzy osoby, a następnie udali się do baru. Tam spożyli po kilka kieliszków wódki. Około północy postanowili wracać do domu.
– Kiedy opuszczaliśmy bar, czułam się nietrzeźwa, ale nie na tyle, żeby się przewracać – relacjonowała kobieta.
Twierdziła też, że pamięta cały przebieg wieczoru do momentu, w którym odeszli na ok. 100 metrów od lokalu. – Ostanie co pamiętam, to jak szliśmy trzymając się za ręce. Usłyszałam jeszcze męski głos krzyczący „ty pedale!”. W pewnym momencie straciłam świadomość i nie wiem, co spowodowało taki stan. Gdy się ocknęłam, klęczałam przy mężu.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Trzej młodzi ludzie wraz z dwoma kolegami jechali do sklepu po alkohol. Za kierownicą siedział Przemysław L. Jak zeznawał, w pewnym momencie zobaczył leżących na ziemi mężczyznę i kobietę i zatrzymał samochód. – Nie byliśmy nastawieni agresywnie. Zatrzymaliśmy się, żeby zapytać tych ludzi, czy potrzebują pomocy – twierdził przed sądem.
I dodał, że po chwili sami musieli się bronić, bo to małżonkowie stali się agresywni wobec nich.
– Pomogliśmy wstać temu mężczyźnie, ale on się przewrócił, bo nie mógł ustać na nogach. Kobieta krzyczała, żebyśmy go zostawili i szarpała się. Po chwili on wstał i chciał uderzyć Przemka, ale on zrobił unik – relacjonował Mateusz Z. Wtedy Przemysław L. miał wyprowadzić cios.
– Uderzyłem go pięścią w policzek, ale nie kopałem go. Nie widziałem też, żeby któryś z kolegów bił go w głowę. To on uderzył nią o chodnik upadając – mówił L.
Trzeci z oskarżonych Kamil W., który według kolegów miał kopnąć ofiarę w okolicę żeber, nie pojawił się na poniedziałkowej rozprawie.
Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie wyznaczono na 14 października.