Jest 14 wygrana Tomasovii w sezonie 2020/2021! Tym razem podopieczne Stanisława Kaniewskiego do swojego konta dopisały jednak tylko dwa punkty. Tylko, bo prowadziły już w Krzeszowicach z tamtejszym Maratonem 2:0. I wydawało się, że znowu odniosą gładkie zwycięstwo. Rywalki miały jednak inne plany i ostatecznie zawody rozstrzygnęły się dopiero w tie-breaku.
Sobotni mecz był bardzo wyrównany. Maraton od lat niespecjalnie leży ekipie niebiesko-białych. I chociaż walka była zacięta, to zarówno w pierwszym, jak i drugim secie górą jednak był lider tabeli grupy czwartej. Pierwsza część zawodów zakończyła się wygraną przyjezdnych 25:23. A w drugim gospodynie zdobyły „oczko” mniej.
Dwa kolejne sety padły już łupem ekipy z Krzeszowic. Najpierw do 19, a następnie do 24. Szkoda zwłaszcza czwartej odsłony, bo przyjezdne miały wyraźną przewagę, ale w jednym ustawieniu straciły aż sześć punktów z rzędu. W efekcie, wygrana wymknęła się spod kontroli. Dodatkowo to oznaczało, że o wszystkim będzie musiał zdecydować tie-break. W piątym secie od początku do końca przewaga Tomasovii nie podlegała już jednak dyskusji. I ostatecznie zespół trenera Kaniewskiego wygrał łatwo 15:7.
Kolejny sukces pozwolił utrzymać sześć punktów przewagi nad druga Silesią Volley Mysłowice. I zrobił kolejny krok do awansu na turniej półfinały. Zagrają w nim po dwa najlepsze kluby z każdej grupy. A skoro pod uwagę nie jest brany SMS PZPS II Szczyrk, to nad czwartym Popradem Stary Sącz siatkarki z Tomaszowa Lubelskiego mają już 11 „oczek” przewagi. Rywalki rozegrały też jedno spotkanie więcej. Dlatego już tylko prawdziwy kataklizm mógłby odebrać niebiesko-białym miejsce w pierwszej dwójce grupy czwartej.
– Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. W Krzeszowicach zawsze mamy pod górkę. W poprzednim meczu na tym parkiecie też wygraliśmy 3:2. Minione lata, to także sporo naszych porażek z Maratonem. Styl i grania po prostu z jakiegoś powodu nam nie odpowiada. Trzeba jednak przyznać, że tym razem zagraliśmy gorsze zawody – ocenia Stanisław Kaniewski.
I dodaje, co było powodem słabszej postawy jego zespołu. – Chyba myśleliśmy, że to będzie mecz do jednej bramki. Zwłaszcza, że mimo nienajlepszej gry i tak udało się rozstrzygnąć na swoją korzyść dwa pierwsze sety. Dodatkowo kontuzja Ani Rodak w drugim secie wytrąciła nas z równowagi i zdezorganizowała drużynę. Musieliśmy poprzesuwać dziewczyny na inne pozycje. Zanim poukładaliśmy grę od nowa, to minęło sporo czasu. Powinniśmy wygrać za trzy punkty, ale trzeba cieszyć się z tego, że mimo tego wszystkiego co nas spotkało, że jednak mamy dwa – wyjaśnia opiekun niebiesko-białych.
WYGRANA NIE ZMIENI NASTAWIENIA
Dzięki wygranej w Krzeszowicach droga do turnieju półfinałowego robi się coraz krótsza. Szkoleniowiec Tomasovii przekonuje jednak, że solidna przewaga w tabeli nie zmieni nastawienia jego podopiecznych do kolejnych meczów ligowych.
– Zdajemy sobie sprawę, że półfinały naprawdę są już bardzo blisko. Ciągle skupiamy się jednak na każdym, najbliższym meczu. Teraz najważniejszy będzie pojedynek ze Szczyrkiem. Skupiamy się na tym, żeby poprawić naszą grę. Pracujemy nad niuansami, które chcemy dopracować do perfekcji. Kiedy będzie już w stu procentach pewne, że mamy zapewnione pierwsze lub drugie miejsce, to wtedy zaczniemy myśleć o tym, co dalej – zapewnia trener Kaniewski.
Maraton Krzeszowice – Tomasovia Tomaszów Lubelski 2:3 (23:25, 22:25, 25:19, 26:24, 7:15)
Tomasovia: Chwała, Świerkosz, Ciurko, Orzyłowska, Kaniewska, Rodak, Machniewicz (libero) oraz Lubas, Magierewska, Staworzyńska, Mickiewicz, Polak.