Rozmowa z Markiem Saganowskim, trenerem Motoru Lublin
- Jak pan ocenia najbliższego rywala, czyli Garbarnię Kraków?
– To przeciwnik, który mocno aspiruje do tego, żeby grać w barażach. Obecnie mamy nad Garbarnią osiem punktów przewagi i na pewno nasza wygrana pokrzyżuje im trochę plany. Dlatego spodziewamy się mocnego i otwartego meczu. Rywale mają zespół, który potrafi grać w piłkę i lubi małą grę. Ma niezłych zawodników, a nie brakuje im na pewno doświadczenia i jakości.
- W pierwszym meczu pokonaliście Garbarnię 3:0. Wydaje się jednak, że na wiosnę ta drużyna wygląda ciut lepiej…
– Pierwsza połowa była bardziej pod dyktando Garbarni, my po przerwie zdobyliśmy trzy bramki. Przez pryzmat wyniku wydaje się, że to był łatwy mecz. Tak jednak nie było. Zgadzam się, że rywale są teraz mocniejsi. Przerwę zimową to oni spędzili w barażach, początek wiosny mieli słabszy, ale widać, że się rozwijają. W meczach z Ruchem Chorzów i ze Stalą Rzeszów przegrali u siebie, ale te zespoły potrafią grać na wyjazdach.
- Jak wygląda sytuacja kadrowa w drużynie?
– Mam praktycznie całą kadrę poza Arkiem Najemskim. Jeszcze te dolegliwości odczuwa i nie może ćwiczyć na 100 procent. Po tym mikrocyklu już będzie przygotowywany pod grę. Mamy ból głowy, żeby to wszystko poukładać, może pojawią się jakieś rotacje w składzie. Zabraknie także pauzującego za kartki Pawła Moskwika.
- A jak wygląda sytuacja Marcina Michoty?
– Jak każdy z zawodników, którzy są w składzie, ma takie same szanse. Patrzymy jednak na to, że nie przegraliśmy od kilku kolejek. Są małe korekty, ale na prawej stronie bardzo dobrze wygląda Filip Wójcik. Na razie Marcin czeka na swoją okazję. Każdy musi być przygotowany, bo może dostać szansę i od niego zależy, czy ją wykorzysta, tak jak Maksymilian Cichocki i Bartosz Zbiciak.
- Szykujecie coś specjalnego na Garbarnię, jeżeli chodzi o taktykę i skład?
– Mogę powiedzieć, że przygotowujemy się pod przeciwnika, ale patrząc przez pryzmat naszej gry. Bardziej koncentrujemy się na tym, co my chcemy robić, z uwagą, gdzie możemy przeciwnika zaskoczyć. A do tego przyglądamy się też słabszym punktom naszych rywali. Mogą być zmiany w zespole, ale mamy jeszcze trochę czasu, żeby to dokładnie poukładać. To będą jednak korekty, bo zespół jest na tyle skonsolidowany, że nasze ostatnie wyniki to nie jest przypadek.
- Na razie czołówka nie gubi punktów, dlatego Motor mimo kompletu ciągle musi gonić rywali…
– Jest jeszcze dziewięć meczów i 27 punktów do zrobienia, więc dużo się może zmienić. Uczulam chłopaków, żeby patrzeć z meczu na mecz na to wszystko. Teraz najważniejsza jest Garbarnia. Jesteśmy jedyną drużyną, która nie straciła żadnych punktów na wiosnę, ale musieliśmy ścigać pozostałych. Cieszymy się, ale chodzimy mocno po ziemi, bo do celu, który mamy osiągnąć droga jeszcze daleka i ciężka. Trzeba w to wierzyć i robić swoje, ale patrzeć na siebie, nie na inne drużyny.
- Od początku rundy rezerwowi są siłą Motoru. Czy ma pan coraz większy pozytywny ból głowy przy wyborze podstawowego składu?
– Dokładnie tak i to mnie, jak najbardziej cieszy. Wchodzi kapitan Paweł Moskwik w dwóch meczach. Najpierw na sześć minut i pomaga drużynie, potem na dziewięć minut z Lechem i stawia kropkę nad i bramką na 2:0, a to świadczy o tym, że ta drużyna, to nie tylko pierwsza jedenastka, ale cala 20 i nawet ci, którzy nie łapią się do składu. Oni też pukają do zespołu. Ciągle im powtarzam, że życie jest przewrotne, dzisiaj możesz być poza składem, jak Zbiciak, a za chwilę jesteś pierwszoplanową postacią. Trzeba troszeczkę pokory i cierpliwości, żeby poczekać na swoją szansę.
- Czy Bartosz Zbiciak i Maks Cichocki to teraz podstawowa para stoperów Motoru?
– Tak, drugi mecz grają ze sobą. Oczywiście bramka z Lechem II troszeczkę zamazała nam sytuację, ale to podstawowa para stoperów. Dobrze, że Wojtek Błyszko też jest przygotowany do grania, ale z racji tego, że Maks i Zbiciu pokazali, że potrafią wejść chcę żeby grali, cieszy mnie to, że ta rywalizacja jest naprawdę czysta.