Miejsce Obsługi Podróżnych w Markuszowie od soboty działa jako pomocowy hub, w którym wolontariusze przez całą dobę zaopatrują zatrzymujących się tutaj uchodźców z Ukrainy. Ludzie skrzyknęli się, bo chcą pomagać. To mieszkańcy okolicznych miejscowości od Puław po Lublin.
Większość autobusów jadących z polsko-ukraińskiej granicy w stronę Warszawy oraz prywatnych aut zatrzymuje się na MOP-ie w Markuszowie. Wysiadający z nich uchodźcy są zmęczeni, głodni, niewyspani. Swój kraj często opuszczali w pośpiechu. Na miejscu dostają żywność, gorącą zupę ugotowaną przez miejscowe koła gospodyń, kawę, herbatę, słodycze, a także leki, chusteczki, szczoteczki do zębów. Słowem wszystko, co potrzeba. Oczywiście za darmo.
Ludziom trzeba pomagać
- Staramy się pomóc jak umiemy. To wszystko przywożą nam ludzie z okolic, a my rozdajemy to dalej. Robimy takie pakiety pierwszej potrzeby. Wszyscy po długiej podróży są głodni, a my włączamy się w tę pomoc, zapisujemy się na dyżury i działamy - mówi Aleksandra Mazurkiewicz, która na MOP przyjechała z Końskowoli.
Nie brakuje również mieszkańców Puław, w tym pracowników Zakładów Azotowych, Koltaru i innych firm. Wielu schodzi z nocnej zmiany i jedzie prosto do Markuszowa, na MOP, żeby pomagać. Inni biorą specjalnie wolne dni w swoich zakładach.
- Ja dzisiaj idę na 18 do pracy, ale teraz jestem tutaj, bo nie mogłem usiedzieć w domu i patrzeć bezczynnie na to, co się dzieje. Ludziom trzeba pomagać. Wpisałem się na tę listę i niedługo wpiszę się na następną - zapowiada pan Paweł.
Niektórzy płaczą
Na miejscu pracuje także pani Anna Klocek z Przybysławic. Po kilku dniach na MOP-ie na pamięć zna większość zaopatrzenia. Wie, co schodzi, w jakim tempie i co za chwilę się skończy. Z Ukraińcami dogaduje się bez problemu. - Oni naprawdę są nam bardzo wdzięczni za to, co dla nich robimy. Przychodzą tutaj, dziękują nam. Musimy im tłumaczyć, że to wszystko jest za darmo. Że to jest dla nich, że nie trzeba płacić. Niektórzy płaczą ze wzruszenia - opowiada.
- Robimy dla nich kanapki, rozdajemy żywność, owoce, leki, artykuły higieniczne. Schodzi tego mnóstwo. Dzieciaki z Ukrainy były zachwycone rogalikami 7Days, które ktoś nam tutaj zostawił. Bardzo szybko je rozdałyśmy - przyznaje pani Urszula z gminy Garbów, która z dyżuru miała zejść o 10. Nawet nie zauważyła, kiedy minęło południe. - Muszę jechać, zawieźć dziecko na angielski, ale jeszcze wrócę - zapewnia.
Dyżury przez całą dobę
Stałym bywalcem MOP-u są także lokalni, byli lub obecni, samorządowcy. Na miejsce często przyjeżdża wójt Markuszowa, Leszek Łuczywek, który potrafi wziąć do ręki megafon i wygłaszać komunikaty po rosyjsku. Pomaga także były radny, Leszek Barwiński. - Ja jestem już trzeci dzień. W tę pomoc włączyli się mieszkańcy z całej okolicy. Dziennie mamy kilkanaście rodzajów zupy, którą gotują koła gospodyń i prywatne osoby. Chętnych do pracy nie brakuje. Dyżury są przez całą dobę - tłumaczy.
Akcja pomocowa jest spontaniczna, ale dobrze zorganizowana. Wolontariusze noszą odblaskowe kamizelki i legitymacje. Przy straganach z darami widzimy napisy po ukraińsku. Kobiety rozlewają zupę. Ktoś gotuje kilka czajników wody na herbatę, inny wynosi puste kartony. W pobliskim Markuszowie inni wolontariusze przebierają przynoszoną przez darczyńców odzież.
Wielkie dziękuję od Svietlany
Sami Ukraińcy chętnie korzystają z tego, że mogą przekąsić coś za darmo, dostać leki, napić się kawy. Dla potrzebujących są także podpaski, pampersy, kremy, słodycze, soczki, koce, ubrania. Całość przypomina targowisko z tą różnicą, że tutaj nikt nie prosi o pieniądze.
- Bardzo dziękuję wszystkim Polakom, że tak pomagają Ukraińcom. Jestem bardzo przyjemnie, mile zaskoczona taką solidarnością. Wielkie dziękuję dla was wszystkich - mówi Svietlana z Kijowa, trzymając w ręku "pakiet pierwszej potrzeby", o jakim wspomniała nam Ola.
Kobieta jedzie do Warszawy razem z rodziną, siostrą Oleną, bratem Maximem i mamą Reysą. Do stolicy własnym samochodem z granicy wiezie ich pan Artur. Mężczyzna zapewnia im nie tylko transport, ale także mieszkanie. - W takich chwilach trzeba sobie pomagać - podkreśla.
Sprawdź czego potrzeba
Przywozić na miejsce dary dla potrzebujących może każdy. Z informacji z czwartku w południe wynikało, że najbardziej potrzebne są: syropy na kaszel i na ból brzucha, leki uspokajające, szczoteczki i pasty do zębów, kremy dla dzieci, oliwki, smoczki, pampersy w rozmiarze 5 i 6, podpaski, wkładki higieniczne, wafelki, owoce i soczki dla dzieci. Szybko schodzi także pieczywo - pączki i drożdżówki.