PKS Chełm pozostaje w likwidacji już od końca maja. Wyzbywa się nieruchomości i pojazdów. Mimo to ostatnio spółka zapowiedziała, że z dniem 1 września wznowi obsługę wybranych linii
Na obecnym etapie PKS nie obsługuje już ani jednego regularnego kursu, a działalność przewozową prowadzi w bardzo ograniczonym zakresie. – Trudno nam jeszcze określić, ile kursów i na jakich trasach uruchomimy po wakacyjnej przerwie – mówi Waldemar Szynal, prezes PKS Chełm. – Będzie to zależało od wielu czynników, w tym przede wszystkim od postępów pandemii. To właśnie przede wszystkim trwająca epidemia doprowadziła naszą spółkę do stanu, z którego jedynym wyjściem stała się likwidacja.
Spółka z premedytacją zdecydowała się na likwidację, aby wzorem innych pekaesów w regionie (w Zamościu, Hrubieszowie czy Włodawie) uniknąć upadłości. Upadłość byłaby większym problemem dla otoczenia spółki, pracowników i wierzycieli. Tymczasem w ramach likwidacji PKS Chełm jest w stanie uczciwie rozliczać się z odchodzącymi pracownikami i zaspakajać wszystkie roszczenia wierzycieli. Nie uchyla się też od wypełnienia wszystkich swoich zobowiązań przewozowych zawartych w kontraktach z kontrahentami.
Poza wpływami z bieżącej działalności spółka jest w stanie wypełniać swoje zobowiązania przede wszystkim dzięki środkom ze sprzedaży miejskiemu samorządowi swojej bazy taborowej, autobusów, stacji paliw oraz położonego w niezwykle atrakcyjnym miejscu przy ul. Lwowskiej autobusowego dworca. – Stację paliw, którą teraz do końca roku dzierżawimy i bazę taborową przejęło chełmskie MPGK – dodaje Szynal. – Jeśli chodzi natomiast o dworzec, to zgodnie z umową sprzedaży mamy prawo użytkować go do końca roku.
Prywatna spółka PKS Chełm powstała na bazie państwowego pekaesu w 2001 r. W okresie swojej świetności zatrudniała około 150 pracowników. Obecnie pozostało ich w firmie już niewiele ponad dwudziestu.
W swoim czasie spółka miała oryginalny pomysł na podreperowanie swoich finansów. Sprowadzał się do wykorzystania wynikającego z lokalizacji potencjału jej dworca. Na jego terenie miały stanąć efektowne pod względem architektonicznym budynki z różnego rodzaju lokalami do wynajęcia.
– Pomysł wydawał nam się znakomity – przyznaje prezes Szynal. – Problem w tym, że sami nie bylibyśmy w stanie udźwignąć tak znacznej inwestycji. Dlatego rozglądaliśmy się za współinwestorem. Niestety, bez powodzenia. Na dodatek wszelkie nasze działania w tym zakresie ucięła pandemia.