Młody Afgańczyk z placówki opiekuńczo-wychowawczej wkrótce wejdzie w dorosłe życie. Musi teraz znaleźć pracę i mieszkanie. Czy uda mu się pomóc?
– To fantastyczny młody człowiek, wszyscy trzymamy za niego kciuki – mówi pani Magda, która z Sanim była na koloniach. Od razu wyjaśnijmy, że chłopak nazywa się Tanha, ale wychowawcy i koledzy mówią na niego Sani.
Zanim zamieszkał w placówce opiekuńczo–wychowawczej w Janowie Podlaskim, przebył długą drogę w naczepie ciężarówki, bez jedzenia i picia. – W Afganistanie podczas jednego z wielu bombardowań przeprowadzanych przez Talibów został ranny. Ma blizny, które są dowodem jego bardzo trudnego dzieciństwa. Nigdy nie chodził do szkoły. Uciekając przed wojną, nielegalnie musiał przekroczyć wiele granic. W październiku 2020 roku został zatrzymany na terenie naszego powiatu przez Straż Graniczną. I do czasu unormowania sytuacji prawnej został skierowany do nas – opowiada Piotr Malesa, dyrektor Centrum Administracyjnego Placówek Opiekuńczo – Wychowawczych, któremu podlega jednostka w Janowie Podlaskim.
Rodzice Saniego zostali w Afganistanie i nie chcą stamtąd wyjeżdżać.
Urodziny
We wrześniu 17-latkowi przyznano formę ochrony uzupełniającej, a wraz z nią kartę pobytu w Polsce. Dzieje się tak, gdy powrót cudzoziemca do kraju pochodzenia może narazić go na ryzyko doznania poważnej krzywdy. Wraz z taką kartą Sani otrzymał bezterminowe prawo pobytu i pracy w Polsce. Może korzystać m.in. z opieki medycznej, pomocy integracyjnej czy dostępu do oświaty.
Nie jest jednak tak dobrze, jakby się mogło wydawać, bo chłopak w styczniu skończy 18 lat i będzie musiał opuścić placówkę w Janowie. Musi zacząć radzić sobie samemu. Start w dorosłe życie będzie dla niego trudny i dlatego pracownicy ośrodka chcą mu w tym pomóc. – Zapytaliśmy Saniego, co chciałby dalej robić. Deklaruje, że zamierza osiedlić się w Polsce i podjąć pracę – mówi Malesa i dodaje: – Szukamy dla niego możliwości. Od stycznia będzie miał bezpłatne lekcje języka polskiego. Teraz dużo rozumie, co się do niego mówi, ale sam używa pojedynczych słów – przyznaje dyrektor.
Mimo to szybko się w ośrodku zaaklimatyzował, został zaakceptowany przez rówieśników, nie stwarza problemów. Dyrektor Malesa złożył do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie stosowny wniosek i jeżeli zostanie zaakceptowany, Sani dostawałby wsparcie na życie w wysokości 1,4 tys. zł.
Ale chłopak potrzebuje pracy. Mówi, że żadnego zajęcia fizycznego się nie boi i przyjmie każdą propozycję.
Działamy
Historię nastolatka przedstawiliśmy Władysławowi Grochowskiemu, prezesowi grupy Arche, jednej z największych sieci hotelarskich w Polsce. Do niej należy Zamek Biskup w Janowie Podlaskim. W październiku biznesmen wystosował list otwarty do polskiego rządu, deklarując gotowość przyjęcia 100 rodzin uchodźców z polsko-białoruskiej granicy.
– W ramach Fundacji Leny Grochowskiej pomagamy rodzinom z Afganistanu, które w sierpniu trafiły do Polski. Organizujemy im pracę i mieszkania. To się odbywa na dużą skalę. W tym wypadku też pomożemy – powiedział nam w środę Grochowski, polecając kontakt z Fundacją Leny Grochowskiej, którą założyła jego żona.
Aneta Żochowska, dyrektor tej fundacji po rozmowie z nami nawiązała kontakt z placówką w Janowie. – Pan Piotr Malesa jest już umówiony z dyrektorem Zamku w Janowie Podlaskim i będą rozmawiali o możliwości pomocy chłopakowi. Jest duża otwartość na ten temat – zapewnia nas Żochowska.