Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego chce wymienić auta egzaminacyjne. Ale ofertą wartą 768 tys. zł dilerzy samochodów nie są zainteresowani. – Obecnie żaden producent nie może zagwarantować dostarczenia klientowi 18 identycznych samochodów w ciągu 2-3 miesięcy – tłumaczy jeden z nich.
Dziś kandydaci na kierowców na kategorię B w Lublinie zdają egzamin praktyczny na hyundaiu i20. Auta zostały wypożyczone w 2018 roku po szalenie atrakcyjnej cenie – 1,23 zł za miesiąc za jeden samochód. Tyle że umowa wygasa i WORD musi natychmiast znaleźć nowe auta.
– Z tego powodu jesteśmy zobowiązani do rozpisania przetargu na kolejny okres najmu samochodów osobowych. Tak, aby zapewnić ciągłość procesu przeprowadzania egzaminów praktycznych – tłumaczył nam niedawno kierownik wydziału gospodarczego WORD w Lublinie Jan Wojtaszek.
WORD chciał wynająć 18 nowych aut. Najlepiej w kolorze srebrnym. W autach powinien być zamontowany system do rejestracji obrazu i dźwięku z przebiegu egzaminu. Samochody mają mieć także dodatkowy pedał hamulca, dodatkowe lusterka zewnętrzne i jedno wewnętrzne.
Wymiana floty w WORD oznacza, że wszystkie Ośrodki Szkolenia Kierowców, które szkolą kandydatów na egzamin w Lublinie, też muszą wymienić auta. To oczywiste, że przyszli kierowcy chcą się szkolić w takich samych pojazdach, w jakich będą zdawać. Kiedy w 2018 r. w WORD nastała era hyundaia, jedno takie auto kosztowało około 60 tys. zł.
Stąd niezadowolenie szefów szkół jazdy z obecnego posunięcia WORD. Szkoły jeszcze nie spłaciły hyundaii, a już trzeba rozglądać się za nowymi autami. Gdy pisaliśmy o tych pretensjach, jeden z szefów OSK zwrócił uwagę na ważną rzecz: – Gdybym był dealerem, też bym się zastanowił, czy chcę startować w przetargu. Oznacza to zamrożenie dużych pieniędzy, a dziś każda złotówka się liczy – mówił jeden.
Te przewidywania się właśnie sprawdziły. WORD unieważnił postępowanie przetargowe na nowe auta. – W wyznaczonym terminie nie została złożona żadna oferta – podaje ośrodek. WORD chciał wydać na samochody maksymalnie 768 tys. zł.
Renata Bielecka, dyrektor WORD w Lublinie przyznaje, że trwają poszukiwania wyjścia z sytuacji. Przedłużenie czasu używania obecnych hyundaii, ze względów prawnych, nie wchodzi w grę.
– Nie możemy aneksować umowy – mówi dyr. Bielecka. I przyznaje: – Musimy kupić nowe samochody, nie mamy innego wyjścia. Ale trafiliśmy na bardzo zły czas na rynku motoryzacyjnym. Od dobrych kilku miesięcy trwa kryzys wywołany pandemią. Koronawirus zachwiał łańcuchem dostaw części elektronicznych, na jakiś czas wstrzymał nawet pracę fabryk. Nowych samochodów na rynku brakuje, a na zamówione modele trzeba czekać wiele miesięcy.
Dobrze wiedzą o tym dealerzy. Kordian Urlich, szef sprzedaży w salonie Mazdy Matsuoka Motors, tłumaczy: – Osobiście nie podjąłbym się zagwarantowania dostarczenia klientowi 18 identycznych samochodów w ciągu, powiedzmy, 2-3 miesięcy. Obecnie żaden producent nie może złożyć takich zapewnień.
Z oferty tej marki WORD mógłby liczyć na Mazdę 2, ale spalinowej wersji nie można dostarczyć w twardym terminie.
– Byłaby szansa, gdyby chodziło o hybrydę, ale to kłóciłoby się ze specyfikacją zamówienia. Takie samochody mają automatyczną skrzynię biegów, a WORD wymaga manualnej. Myślę, że nikt nie podjął rękawicy, bo nie może zapewnić terminowości realizacji zamówienia – dodaje Urlich.
Nowych aut coraz mniej
Zgodnie z analizami firmy motoryzacyjnej Samar, kwiecień był już 10. miesiącem spadającej liczby rejestracji nowych aut osobowych w Polsce. I nie chodzi o to, że Polacy nie chcą ich kupować.
– Przyczyny tego stanu rzeczy są od wielu miesięcy te same: utrzymujące się perturbacje z dostępnością mikroprocesorów, problemy z dostępnością niektórych surowców i komponentów, dynamicznie rosnące ceny (nie tylko samochodów i paliw) oraz stopy procentowe, a także inwazja Rosji na Ukrainę, skąd pochodzi część surowców i komponentów wykorzystywanych przez europejskich producentów – czytamy w analizie.
W kwietniu zarejestrowano w Polsce 39 763 samochody osobowe oraz dostawcze (o DMC do 3,5t), czyli o 7 297 sztuk mniej niż rok wcześniej.