Kiedy pod koniec ub. roku statystyki sprzedaży nowych samochodów w Polsce potwierdziły bezsensowność rozwiązań wprowadzonych na początku nowego roku przez ówczesny rząd, padały słowa o zapaści rynku. Ale dopiero obecne wyniki sprzedaży przekonują, że tamto nie było jeszcze katastrofą. Mamy ją teraz.
To nieprawda, że problemy przemysłu samochodowego nie dotyczą ogółu społeczeństwa. Błędne decyzje o wprowadzeniu podwyższonej akcyzy na samochody spowodowały zgodnie z prognozami ekspertów... zmniejszenie wpływów do budżetu. Dość szybko po wprowadzeniu nowych przepisów straty z tytułu braku wpływów z VAT od nie kupowanych przecież aut przewyższały zyski z akcyzy. W 2000 r. straty były rzędu 150 mln zł, ale już od stycznia do listopada br. 758 mln, czyli o 19 proc., a na koniec 2001 roku mogą sięgnąć 1 miliarda złotych. Teraz bowiem do strat natury VAT-owskiej dołączył się już 10-proc. spadek wpływów z samej akcyzy. Obecny rząd wnioski o obniżkę akcyzy w pierwszym rzędzie zbywa jak dotąd milczeniem...
Katastrofa dotyka zwłaszcza producentów w kraju, bo szacuje się, że sprzedaż ich aut na koniec grudnia będzie niższa od tej sprzed dwóch lat o 60 proc., a w liczbach bezwzględnych jest to 144 tys. samochodów mniej niż przed rokiem. Spadek sprzedaży to nie tylko straty finansowe, to także ograniczanie zatrudnienia, zwolnienia grupowe u producentów i dealerów, wreszcie bankructwa, jak w Daewoo Motor Polska. To również utrata zaufania do polskich wyrobów, bo przecież syndyk masy upadłościowej DMP nie przejmuje zobowiązań gwarancyjnych, a pochodną tego jest obawa przed zakupem aut z Daewoo-FSO, by sytuacja klientów się nie powtórzyła.
Na stosunek do polskiej produkcji mieszczącej się cenowo najniżej na rynku wpływa także negatywnie rosnący znów lawinowo import samochodów używanych i to w 9 na 10 przypadków w wieku powyżej 4 lat, a więc mocno wyeksploatowanych. Wśród nowo rejestrowanych samochodów 39 proc. były to używane z importu. W ub. roku import taki wyniósł 213 tys. aut i choć nie ma już teraz praktycznie rozbitków, to pomimo ograniczeń osiągnie on w tym roku pułap 230 tys., a w przyszłym, jeżeli nic go nie powstrzyma, to przy zniesieniu cła na pojazdy z Unii Europejskiej może dojść do 300 tys. sztuk. Pomijając kwestie ochrony rynku pracy w branży motoryzacyjnej w Polsce, to ze względów ekologicznych należałoby zakazać importu aut nie spełniających wymogów emisji spalin Euro II, a ze względów bezpieczeństwa ruchu drogowego jak najszybciej wprowadzić bezwzględne kontrole punktów stałych płyt podłogowych używanych aut, by przestały trafiać na nasze drogi "czteroślady” po pseudonaprawach powypadkowych. W tej sprawie zresztą Polska Izba Motoryzacyjna oraz instytucje ekspertów i rzeczoznawców skierowały w ub. piątek memorandum do wicepremiera Marka Pola.
Fetysz niższych stóp procentowych traktowany jako panaceum na wszystko może mieć niewielki wpływ na pobudzenie rynku sprzedaży, bo banki nieznacznie tylko obniżają oprocentowanie kredytów, ale może to mieć wydźwięk psychologiczny. Znaczący wpływ na sprzedaż miałoby uruchomienie leasingu konsumenckiego w ślad za leasingiem na samochody osobowe, który już zaczął motywować klientów do zakupu droższych aut (także sportowych i terenowych). W Czechach 60 proc. skód sprzedawanych jest w leasingu!
Uczmy się zresztą od Czechów. Biorąc pod uwagę sprzedaż w przeliczeniu na 1000 mieszkańców Czesi zakupili w tym roku 14 aut. Średni poziom sprzedaży w Europie (bez krajów wschodnich) to 36 samochodów na 1000 mieszkańców. Polska jest jedynym krajem w dwudziestce notującej najwyższą sprzedaż, gdzie ten wskaźnik jest jednocyfrowy - wynosi tylko 8. Teraz koncerny Toyota i PSA Peugeot/Citroën wybrały nie Dąbrowę Górniczą czy Radomsko w Polsce, ale Kolin w Czechach na lokalizację fabryki nowoczesnych małych miejskich samochodów. Koło nosa przeszła nam inwestycja warta 1,5 mld euro, zatrudnienie bezpośrednie dla 2 tys. pracowników, no i splendor. Z tą pracą to może nie do końca. Biorąc pod uwagę liczbę Polaków w zakładach Skody w Mlada Boleslaw nie można wykluczyć, że i do Kolina będą dojeżdżali polscy fachowcy "sławiąc imię czeskiego przemysłu”. A premier dalej będzie publicznie sankcjonował fakt, że mamy gorsze warunki dla inwestycji zagranicznych. Jeżeli tak ma pomagać szukającym inwestorów obu fabrykom Daewoo - i tej upadłej i tej blisko upadku, to może niech już da sobie spokój z takimi zachętami.
(W materiale wykorzystano dane z opracowania firmy SAMAR W. Drzewieckiego)