Od 11 września stróże prawa skontrolują czy w zbiorniku, zamiast oleju napędowego, nie znajduje się olej opałowy. Za jazdę na opale grozi mandat do 500 złotych oraz kłopoty w Izbie Skarbowej.
Jazda na opale opłaca się. Wykorzystując różnicę w akcyzie, można zaoszczędzić na tonie 900 złotych. – W ostatnich dwóch latach spadła sprzedaż oleju napędowego. Za to gwałtownie wzrósł popyt na olej opałowy. Szacujemy, że z tego 30 procent wlewane jest do baków – mówi dyrektor PIPP.
Uprawnienia do kontroli dała policjantom znowelizowana ustawa o ruchu drogowym, która zacznie obowiązywać 11 września. Pojawiło się tam nowe wykroczenia: używanie oleju opałowego do celów do tego nie przewidzianych. Grozi za to mandat do 500 złotych oraz powiadomienie Izby Skarbowej, która może rozpocząć postępowanie wyjaśniające. Czy to sprawi, że kierowcy przestaną jeździć na opale? – Miejmy nadzieję, że tak. Kara powinna być jednak wyższa. W Niemczech za tego typu wykroczenie płaci się kilka tysięcy euro – komentuje dyrektor Nowosielski.
Mimo że nowe przepisy maja wejść w życie za kilka dni, wciąż nie ma przepisów wykonawczych określających, w jaki sposób policjanci ustalą, co znajduje się w zbiorniku. – Wciąż czekamy na szczegółowe instrukcje – informuje nadkomisarz Ryszard Czwaliński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Od 1998 roku olej opałowy barwiony jest na czerwono, łatwo więc rozpoznać go na pierwszy rzut oka. Nadkomisarz Czwaliński zastrzega jednak, że badanie „na oko” nie może być traktowane jako dowód. Dopóki więc nie pojawią się przepisy wykonawcze, osoby jeżdżące na oleju opałowym wciąż pozostaną bezkarne.
I na koniec ostrzeżenie: używanie oleju opałowego do napędzania nowoczesnych silników Diesla, z wtryskiem bezpośrednim, grozi awarią układu zasilania. Koszt naprawy to kilka tysięcy złotych. Czy warto...