Sławek, Jacek i Andrzej wymyślili, że zbudują elektrycznego… malucha!
Auto robi wrażenie. Z tyłu, w miejscu spalinowego silnika, znajduje się obity tapicerką bagażnik. Między fotelami znajduje się przełącznik kierunku jazdy, a na desce rozdzielczej wskaźnik paliwa pokazuje zasięg na baterii.
– Pomysł zrodził się po obejrzeniu programu telewizyjnego, w którym widziałem jak przerabiają samochody kultowe w Stanach Zjednoczonych. Po obejrzeniu stwierdziłem, że jest to w zasięgu naszych możliwości – powiedział konstruktor Jacek Teodorczyk.
Budowa elektrycznego malucha nie należała jednak do najtańszych.
– W tym przypadku koszt był dość duży, ponieważ wszystkie elementy konieczne do budowy w tym akumulator, ładowarka, silnik, sterownik były sprowadzane z Chin. Łączny koszt wyniósł około 25 tysięcy. Najwięcej kosztował akumulator. Po opłaceniu ceł i podatków jego cena wyniosła około 15 tysięcy – skomentował kolekcjoner maluchów Sławomir Wysmyk.