Zamiast w internecie czy w dużych sieciach handlowych – świąteczne zakupy u miejscowych przedsiębiorców. To okazja do tego, by pomyśleć o tych, których epidemia pozbawiła dochodów
– Chciałabym wesprzeć jakiś mały, lokalny biznes. Nie chcę iść na łatwiznę i kupić w dużym markecie. Znacie jakiś sklep, gdzie kupię foremki do pierników i lampki choinkowe? – zapytała na Facebooku jedna z internautek.
Pod postem natychmiast pojawia się kilkadziesiąt komentarzy. Ktoś poleca sklep gospodarstwa domowego z ul. Godebskiego i z Placu Wolności. Inny zaprasza na ul. Kaprysową lub 1-go Maja. Dodaje, że ostatnio kupował tam czajnik. „Duży wybór, miła obsługa” – zachęca.
– Takie inicjatywy są bardzo cenne – przyznaje pani Julia. Kobieta wychowuje niepełnosprawnego syna. Pieniądze na jego rehabilitację zbiera, robiąc kolczyki, zawieszki, anioły ze sznurka. Działalności gospodarczej nie prowadzi, bo przy tak niskim dochodzie jak jej nie jest wymagana rejestracja. – Koronawirus zaszkodził mi bardzo. Sprzedaż praktycznie stanęła, bo nie było kiermaszów, na których mogłabym prezentować swoje rękodzieło. Poza tym, wiele osób straciło znaczną część dochodów i o kupnie ozdób zwyczajnie nie myśli.
Inicjatywę, by kupować lokalnie, chwali też Diana Kubów z kwiaciarni Cuda Wianki z ulicy Wieniawskiej w Lublinie.
– Zaczynałam w bardzo złym czasie, bo w lutym – opowiada. – Ale nie poddaję się, działam. Jeśli jest coś pozytywnego w tym bardzo trudnym roku, to fakt, że wspieramy się nawzajem.
Wsparcia potrzebuje też branża gastronomiczna.
– Sytuacja jest trudna – przyznaje Paweł Lubański z restauracji Locomotiva w Lublinie. – Utargi mamy dużo niższe niż dotychczas, bo nie możemy przyjmować gości w restauracji, ani organizować imprez. Działa tylko dowóz, którego wcześniej nie prowadziliśmy. Oczywiście stali klienci nas nie zawodzą, ale funkcjonuje to średnio.
Sytuację zmienić mógłby catering świąteczny.
– Wysłałem ponad 200 maili i 100 sms-ów do firm, z którymi współpracowaliśmy wcześniej. W odpowiedzi usłyszałem, że firmy zawieszają organizację spotkań świątecznych i cateringu nie będą potrzebować – przyznaje Lubański. – Jedyna więc nadzieja w cateringu indywidualnym. Choć przed Wielkanocą mieliśmy tylko 14 takich zamówień.