Rzucali butelkami w samochody. Chcieli pobić policjantów. Na braciach Kamilu i Sebastianie W. wrażenia nie zrobił nawet widok policyjnych pistoletów. Ale trafili na twardzieli w mundurach.
Kompanom „zabawa” bardzo się podoba. Celują w przejeżdżające auta, nie zdając sobie sprawy do jakiej tragedii mogą doprowadzić. Ktoś dzwoni po policję. Przyjeżdża patrol z dwoma funkcjonariuszami w komisariatu w Bełżycach: Piotrem Paździorem i Tomaszem Dudą. Widzą, że przystanek okupuje trzech mężczyzn. Mają w rękach butelki z piwem i wcale się nie przejmują widokiem radiowozu. Policjanci każą pokazać dokumenty.
– Tylko jeden z nich zastosował się do polecenia – mówi Agnieszka Pawlak, z biura prasowego lubelskiej policji. – Dwaj pozostali są coraz bardziej agresywni.
Robi się coraz bardziej gorąco. Agresywny młodzieniec uderza policjanta pięścią w głowę. Drugą ręką chce go uderzyć butelką. Policjant rzuca napastnika na ziemię. Próbuje mu założyć kajdanki. Ale pijany mężczyzna rzuca się i szarpie za mundur.
Drugi z policjantów rusza koledze na pomoc. Wtedy włącza się kolejny z napastników. Uderza policjanta w tył głowy, łapie za butelkę piwa. Rusza z nią na funkcjonariusza z okrzykiem, że go zabije.
Policjant wycofuje się kilka metrów. Wyciąga pistolet i ostrzega, że będzie strzelał. Na napastnikach nie robi to wrażenia. Jeden z nich rzuca się z butelką w ręku do ataku. Wtedy pada ostrzegawczy strzał w powietrze.
Do napastników dociera, że to nie żarty dopiero po drugim strzale. Po sprawdzeniu dokumentów okazuje się, że to bracia 23 letni Kamil W. i o trzy lata młodszy Sebastian. Alkomat pokazuje wynik 2,7 promila u starszego z braci i 2,3 promila u młodszego. Odpowiedzą za czynną napaść na policjantów.
Funkcjonariusze w naszym regionie rzadko muszą interweniować z bronią w ręku. – Dochodzi do tego sporadycznie – przyznaje Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. – Użycie broni to ostateczność. Reakcja na zagrożenie życia bądź zdrowia, gdy zawodzą inne środki. •