Fot. laczynaspilka.pl
Waleczni Wikingowie wracają do domu i żegnają się z trenerem. Czarny koń turnieju, Walia, spróbuje sprawić kolejną niespodziankę.
Trzy razy zdobył Złotą Piłkę, trzy razy wygrał Ligę Mistrzów, trzy razy był mistrzem Anglii, raz mistrzem Hiszpanii. Wygrywał Puchar Anglii, Puchar Ligi Angielskiej, Superpuchar Hiszpanii, Puchar Hiszpanii, Tarczę Wspólnoty, Klubowe Mistrzostwo Świata i Superpuchar Europy. Był królem strzelców Premier League, Primera Division i Ligi Mistrzów. Na półce z trofeami Cristiano Ronaldo ciężko znaleźć wolne miejsce. Wszystkie są jednak za osiągnięcia indywidualne bądź klubowe. Z reprezentacją nigdy nie był w niczym najlepszy. Raz, w 2004 roku wywalczył srebrny medal mistrzostw Europy. Ale nie on decydował wówczas o obliczu drużyny. Dlatego awans do półfinału i szansa na pierwszy puchar w reprezentacyjnej karierze to wielkie chwile w karierze Portugalczyka.
– Zawsze mówiłem, że marzę, by wygrać trofeum z drużyną narodową. Teraz jestem bliżej realizacji tego celu – powiedział Ronaldo po wygranym w rzutach karnych meczu z Polską.
Żeby zagrać o złoto, Selecao Das Quinas będą musieli pokonać jednak rewelację całego turnieju, Walię. Smoki są czarnym koniem i nie mają zamiaru poprzestawać na awansie do półfinału i wywalczeniu pierwszego medalu w historii reprezentacji.
– Walczyliśmy bardzo twardo o każde źdźbło trawy. Uważam, że zasłużyliśmy na awans do półfinału. Wierzymy w siebie. Wiemy, co robimy. Uczucie po tym zwycięstwie jest niesamowite. W pełni wierzyliśmy, że możemy zajść tak daleko. Do półfinału podejdziemy z wiarą w siebie. Odrobimy pracę domową i opracujemy plan gry. Do meczu z Portugalią nie zostało zbyt wiele czasu. Na pewno chwilę poświętujemy, a potem weźmiemy się do pracy – przyznał największy gwiazdor Walijczyków, Gareth Bale.
Na Euro 2016 nie ma już innych rewelacji turnieju. Polacy pożegnali się z Francją mimo że nie przegrali ani jednego meczu, a Islandczycy po sensacyjnym wyeliminowaniu Anglików, musieli uznać wyższość gospodarzy. Teraz będą musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę. Z pracy z kadrą zrezygnował ojciec jej sukcesu, Lars Lagerbaeck.
– Te 4,5 roku to była dla mnie fantastyczna przygoda. Kibice, którzy tu za nami przyjechali, głosy, które do nas dochodziły, ta pozytywna energia i zainteresowanie - to wszystko pozostanie głęboko w moim sercu. Cieszyłem się każdą minutą, no, może poza pierwszymi 45 minutami meczu z Francją. Nie poradziliśmy sobie mentalnie. W drugiej połowie pokazaliśmy, że problem nie leżał w przygotowaniu fizycznym. Z takich meczów trzeba wyciągać wnioski i my musimy to zrobić. To była dobra nauczka, trzeba mieć odpowiednie nastawienie w każdej sekundzie. Ale jeśli spojrzeć szerzej na turniej, to ćwierćfinał dla debiutanta jest czymś fantastycznym. Może jeszcze kiedyś wrócę, by pomóc w jakimś stopniu, ale teraz nadszedł czas, by wykazał się Heimir Hallgrimsson – powiedział 67-letni Szwed na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.