(fot. KS WISŁA PUŁAWY)
W sobotę warto będzie odwiedzić stadion w Zamościu. Tamtejszy Hetman podejmuje Wisłę Puławy. Obie ekipy chciałyby powetować sobie straty z poprzedniego tygodnia. Początek zawodów zaplanowano na godz. 13
Zarówno kibice w Puławach, jak i w Zamościu nie mieli ostatnio wielkich powodów do radości. O ile Wisła powinna mieć pretensje tylko do siebie, bo drugi raz z rzędu w końcówce straciła punkty, to zamościanie czuli się skrzywdzeni przez sędziego. Przegrali w Sieniawie 1:2 po kontrowersyjnym rzucie karnym. W efekcie, po raz pierwszy od drugiej kolejki nie dopisali do swojego konta ani jednego „oczka”.
– Na pewno czujemy wielki niesmak, bo przegraliśmy w dziwnych okolicznościach. Wcale nie byliśmy gorsi, a jednak wracaliśmy do domu bez punktów. Szkoda, ale nie ma już sensu się nad tym zastanawiać. Życie toczy się dalej i trzeba się skupić na kolejnym przeciwniku – wyjaśnia Jacek Ziarkowski. I dodaje, czego spodziewa się w sobotę. – Wisła chyba nie wystartowała tak dobrze, jak oczekiwali tego w Puławach. To jednak bardzo dojrzała drużyna, która na pewno będzie groźna. Oni spróbują wrócić na właściwe tory, a nam bardzo zależy na tym, żeby odbudować się mentalnie po spotkaniu w Sieniawie – dodaje szkoleniowiec beniaminka.
Hetman do tej pory u siebie rozegrał cztery spotkania. I żadnego nie przegrał. Trzy rozstrzygnął na swoją korzyść, a jedno zremisował. – Na pewno są groźni przede wszystkim przed własną publicznością, ale potrafią też punktować na wyjazdach. To dobry zespół, który nie raz zaskoczy jeszcze rywali – komplementuje przeciwnika Jacek Magnuszewski, szkoleniowiec Dumy Powiśla. Jego podopieczni byliby w ścisłej czołówce gdyby nie kiepskie końcówki meczów w Dębicy (2:4 z Wisłoką) i ostatnio u siebie z KSZO (1:1). – O ile pierwszy mecz był słaby w naszym wykonaniu, to w minioną sobotę graliśmy naprawdę dobrze. Prowadziliśmy 1:0, mieliśmy kolejne sytuacje, a rywale tak naprawdę stworzyli sobie dwie okazje i zdobyli w końcówce wyrównującą bramkę. Szkoda kolejnych, straconych punktów. Hetman jest mocny w Zamościu, ale każda passa kiedyś się kończy – dodaje opiekun Wisły.
Puławianie mają sporego pecha. Od początku rozgrywek z gry wyłączeni są: Arkadiusz Maksymiuk i Mateusz Pielach, a teraz wszystko wskazuje na to, że w tym roku nie zagra dwóch kolejnych piłkarzy: Marcin Pigiel i Włodzimierz Puton. – Niestety, wygląda na to, że obu straciliśmy już do końca rundy. To duże osłabienie, bo byli ważnymi ogniwami zespołu. Na dodatek uraz wyklucza z gry także Krystiana Żelisko. Jakoś będziemy musieli sobie jednak radzić – wyjaśnia trener Magnuszewski.