Tego chyba jeszcze w samorządzie nie było. Przewodnicząca rady gminy w geście protestu złożyła rezygnację, by odciąć się od metod wójta. Poddała się weryfikacji radnych i ponownie została wybrana na stanowisko
Na wtorkową sesję rady gminy zapraszała wiceprzewodnicząca rady, a w porządku obrad był wybór przewodniczącego Rady Gminy Chodel. To efekt decyzji Aleksandry Motyki, dotychczasowej przewodniczącej, która w zeszłym miesiącu zrezygnowała z funkcji.
– Rezygnację z funkcji przewodniczącej pani radna złożyła na czerwcowej sesji, tłumacząc, że nie chce być ze mną kojarzona i zapowiedziała, że wystartuje w kolejnych wyborach – mówił przed sesją wójt Chodla, Przemysław Kowalski.
Wójt należy do PiS a Aleksandra Motyka w 2018 roku startowała z listy tej partii.
Rezygnacja i powołanie
W czerwcu sesje były dwie. Na drugiej wójt usiłował wprowadzić do porządku obrad projekt uchwały w sprawie przyjęcia rezygnacji radnej Aleksandry Motyki z funkcji przewodniczącej. To się nie udało, bo sama zainteresowana wnioskowała by zdjąć go z porządku obrad, gdyż jej zdaniem uchwała powinna być podjęta jednocześnie z uchwałą w sprawie wyboru nowego przewodniczącego.
– Mój wniosek mógł być przegłosowany i mogliśmy podjąć uchwałę jedynie w sprawie rezygnacji radnej Motyki. Wcale wybór nowego przewodniczącego nie był konieczny na tej samej sesji, bo zgodnie z prawem rada ma na to 30 dni. Można to było zrobić na następnej sesji – tłumaczył wówczas wójt.
W lipcu też sesje były dwie. Wcześniejsza, absolutoryjna trwała dość długo i jej porządek został skrócony na wniosek przewodniczącej właśnie o punkty dotyczące jej stanowiska. Dlatego sprawą wyboru przewodniczącego radni zajmowali się dopiero we wtorek.
Granica lojalności
– Formalnie przewodniczącą rady jestem do końca lipca, moja decyzja się uprawomocniła i nie ma potrzeby jej przegłosować. Nie wiem czy będzie ktoś kandydował na to stanowisko, nie wykluczam tego – mówiła przed sesją Aleksandra Motyka, która faktycznie planowała, że będzie się starała o ponowny wybór na przewodniczącą.
Potwierdziła, że decyzja o rezygnacji, to chęć zmiany postrzegania jej jako osoby namaszczonej przez wójta.
– Pewna granica lojalności została przekroczona, nie akceptuję metod jakie stosuje wójt. Chodzi o próby wywierania nacisku na radnych i na mnie. To forma protestu i niezgody na takie praktyki, chce się od nich odżegnać. Startowałam z listy PiS, ale nie należę do partii – dodała radna.
Wczoraj Aleksandra Motyka sama wysunęła swoją kandydaturę. Miała konkurentkę. Drugą radną, która wystartowała w wyborach była Anna Głusiec. Gdy tworzono listę kandydatów padały jeszcze nazwiska radnych Ewy Dudziak i aktualnej wiceprzewodniczącej Beaty Rybak ale obie nie wyraziły zgody.
Pod podliczeniu głosów okazało się, że dziewięć osób poparło Aleksandrę Motykę, sześć pozostałych Annę Głusiec.
– To była spontaniczna decyzja, koleżanka zgłosiła moją kandydaturę, więc się zgodziłam. Bo co to by były za wybory, gdyby startowała jedna kandydatka, która wcześniej zrezygnowała z funkcji. Przynajmniej wiem, że mam zwolenników – mówi radna Anna Głusiec. I przyznaje, że była zaskoczona decyzją przewodniczącej. – Koleżance też chyba było przyjemniej wygrać wybory, gdy miała kontrkandydata – dodaje radna, która jest w samorządzie drugą kadencję. W 2018 roku startowała z własnego komitetu wyborczego.
Co do głosu
Wójt Przemysław Kowalski jeszcze przed sesją pytany o rozkład sił politycznych w radzie mówił, że w lokalnych społecznościach podział partyjny nie jest brany pod uwagę, choć przyznał, że w 2018 roku z listy PiS weszło do rady trzech radnych. I chyba właśnie już ich nie ma.
Już po sesji absolutoryjnej na której wójt nie otrzymał votum zaufania a sprawa udzielenia mu absolutorium nie została rozstrzygnięta, radni komentowali, że losy uchwał będą zależały od decyzji pojedynczych radnych. I każde „za” będzie się liczyło. Po głosowaniu na przewodniczącego, przed którym Aleksandra Motyka jasno określiła swoje stanowisko można sądzić, że z większością wójt będzie miał kłopot.