3 czerwca, w wieku 96 lat, po długiej chorobie zmarł w szpitalu w Kaplan w Izraelu Siemion Rozenfeld, ostatni z uczestników ucieczki z obozu w Sobiborze. Wstąpiwszy do Armii Czerwonej zdobywał Berlin, gdzie na Bramie Brandenburskiej wyrył napis: Sobibór-Berlin
Pochodził z małej miejscowości pod Winnicą. Schwytany przez hitlerowców trafił do getta w Mińsku, gdzie poznał Aleksandra Peczerskiego – opowiada Marek Bem, autor książki „Powstanie w Sobiborze”. – Ich losy splotły się na długo. Przeżyli gehennę getta, a potem transport do obozu śmierci.
Budowę Sobiboru rozpoczęto na przełomie zimy i wiosny 1942 r. Był to największy obóz spośród obozów włączonych w akcję „Reinhardt”, której celem była eksterminacja Żydów z Generalnego Gubernatorstwa.
Więźniów wieziono furmankami, przywożono ciężarówkami lub gnano pieszo. Zdecydowana większość ofiar trafiła do Sobiboru koleją. Wielu umierało w czasie podróży.
To nie był obóz koncentracyjny, to był obóz śmierci. Według historyków w Sobiborze śmierć poniosło blisko 170 -250 tys. Żydów z Polski Niemiec, Austrii, Słowacji, Protektoratu Czech i Moraw, Francji i Białorusi i aż 34 tys. z Holandii. Ludzie byli zabijani masowo spalinami silnika wymontowanego z radzieckiego czołgu. Potem ich ciała palono w wielkich dołach.
„Ci z was, którzy przeżyją, niech dadzą świadectwo. Niech świat się dowie, co się tutaj działo” – miał powiedzieć Peczerski przed buntem.
– Siemion Rozenfeldbył jednym z najbliższych współpracowników Peczerskiego przy przygotowywaniu ucieczki – mówi Marek Bem. – Dzięki zaskoczeniu udało się zabić strażników i przeciąć druty. Wielu uciekinierów zginęło na minach, którymi otoczony był obóz, ale blisko 300 zbiegło. Rozenfeld był w grupie, której udało się przejść przez Bug. Ukrywał się, wstąpił do partyzantki. Po wkroczeniu Armii Czerwonej zgłosił się do wojska. Jako jeden z nielicznych przeszedł cały szlak bojowy aż do Berlina. W maju 1945 roku wziął symboliczny odwet na swych oprawcach, wydrapując gwoździem na Bramie Brandenburskiej napis „Sobibór-Berlin”.
Po wojnie wrócił do ZSRR, potem wyemigrował do Izraela. – Widzieliśmy się jeszcze podczas moich wizyt w Izraelu. Mimo wieku miał jasny umysł i doskonałe poczucie humoru – opowiada Bem.
Siemion Rozenfeld był ostatnim żyjącym współpracownikiem Peczerskiego. Nie wiadomo czy jeszcze żyje Lea Białowicz, której także udało się uciec z obozu śmierci.
Od kilku lat, na terenie byłego obozu powstaje nowoczesne muzeum. Głównym elementem memoriału jest betonowa ściana, która wyznaczy historyczną drogę do komór gazowych i otoczy polanę z masowymi grobami. Obiekt ma być gotów jesienią 2019 r. Koszt inwestycji to ok. 22 mln zł.