Wolności dla więźniów politycznych – taki napis powstał 40 lat temu w Puławach na ścianie domu handlowego „Tasiemiec”. Dzisiaj odsłonięto go po odrestaurowaniu, a autor opowiedział o okolicznościach jego powstania.
Napis został namalowany trudno zmywalną farbą, więc mimo upływu lat, można było odczytać treść. Historią antykomunistycznego hasła na domu handlowym zainteresował się Michał Stachyra z fundacji KZMR. Artysta specjalizujący się w tworzeniu murali postanowił odtworzyć malunek, by przywrócić pamięć o wydarzeniach sprzed 40 lat.
- Gdy dowiedziałem, że na elewacji budynku, w którym mieści się siedziba mojej fundacji, istnieje ten historyczny napis, postanowiłem coś z tym zrobić. Uważam, że artysta ma obowiązek nie tylko organizować wystawy, ale także nawiązywać swoją działalnością do historii. Wyciągnąłem ten napis spod kilku warstw białej farby i graffiti, żeby przetrwał w świadomości społecznej - tłumaczy Michał Stachyra.
Podczas odsłonięcia samego napisu oraz tablicy pamiątkowej, która ma zostać umieszczona się na ścianie "Tasiemca" obecny był jego autor, Dariusz Jopowicz. Puławianin miał wtedy 18 lat.
- Namalowałem to pewnej chłodnej, marcowej nocy 1982 roku. To był odruch, odpowiedź na zatrzymanie Janusza Łodygi, z-cy przewodniczącego "Solidarności" na Zakładach Azotowych. Jego żona pracowała wtedy z moją mamą i wiedziałem, że potrzebują wsparcia. Organizowaliśmy dla nich zbiórki, bo zostali bez środków do życia, a mieli chorą córkę - opowiada pan Dariusz.
- Mieszkałem niedaleko, na Skłodowskiej. Poszedłem do piwnicy, wziąłem pędzel, puszkę z farbą. Rodzicom powiedziałem, że idę pobiegać. Zamiast tego wyszedłem po drabinie pożarowej i namalowałem to. Chciałem, żeby Łodygowie zobaczyli to z okna i wiedzieli, że ktoś o nich myśli, że nie zostali sami - tłumaczy.
Następnego dnia, na polecenie ówczesnych władz, napis został zamalowany białą farbą. W czasie stanu wojennego podobnych haseł w całym mieście było więcej. Przeciwko władzy ludowej buntowali się zwłaszcza ludzie młodzi. Poza nanoszeniem antykomunistycznych haseł, często atakowali też oficjalne banery z hasłami reżimowymi, popierającymi ówczesny ustrój.
- Nikt z nas, 18-latków, nie myślał wtedy o ryzyku. Nic z nas się nie bał - przyznaje Dariusz Jopowicz.
Autor hasła kilka miesięcy wcześniej, w grudniu 1981 roku został zatrzymany przez milicję i przesłuchiwany przez kapitana Służby Bezpieczeństwa. Miał odpowiadać za fotografowanie strajku w puławskich Azotach. Zdaniem "bezpieki" po to, żeby udostępniać zdjęcia zachodnim korespondentom. Był więc na oku miejscowych służb, grożono mu postawieniem zarzutów, ale z antyreżimowej aktywności nie zrezygnował. Przeciwnie, wzmocnił swoje przekonanie o tym, że nie można milczeć.
Projekt przywrócenia historycznego już hasła wsparł lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Dzięki temu, poza samym napisem, który odzyskał oryginalny wygląd, na "Tasiemcu" pojawiła się także tablica informująca o działalności puławskiej Konfederacji Ludzi Wolnych.
- My nie odwołujemy się dzisiaj to ludzi, którzy chcieli nami rządzić, tych, którzy służyli Moskwie. Odwołujemy się do "Solidarności". Grupy ludzi, która walczyła z tamtym systemem i zwyciężyła. Wywalczyła wolność, którą dzisiaj się cieszymy i dzisiaj z niej korzystamy. A takie napisy jak ten możemy odnawiać i zachowywać w przestrzeni publicznej - mówił historyk Robert Derewenda, dyrektor lubelskiego IPN-u.
Historycy oraz dawni członkowie KLW nie mają wątpliwości, że upamiętnienie protestu przeciwko politycznym aresztom to przedsięwzięcie, które warto wspierać. Jak mówili podczas poniedziałkowej uroczystości, z takiej postawy, jaką prezentowało konspiracyjne stowarzyszenie, "Puławy i ziemia puławska mogą być dumne".
Wydarzenie miał zakończyć koncert zespołu punkowego Strefa Skażenia, co miało być nawiązaniem do muzyki buntu lat 80-tych. Niestety, z powodu złej pogody, muzycy utknęli w drodze do Puław, więc ich występ został odwołany.
Czym była puławska KLW
Konfederacja Ludzi Wolnych, do których należał m.in. Dariusz Jopowicz, była konspiracyjną puławską organizacją założoną w 1979 roku z inicjatywy Andrzeja Gorgola, ucznia I LO. Jej członkowie kolportowali niezależne wydawnictwa, czytali zakazane książki i malowali antykomunistyczne hasła na murach. Jesienią 1981 roku KLW zmieniła nazwę na Suwerennościowe Porozumienie Młodzieży, zwiększając swoją aktywność. W stanie wojennym prowadziła m.in. akcje ulotkowe, pomagała w druku biuletynów, wydawała pismo "Kret", a wieczorami włączała się w tzw. akcję spacerową, czyli demonstracyjne przechadzki w godzinach nadawania Dziennika Telewizyjnego. W 1982 roku ówczesne służby aresztowały liderów KLW, po czym działalność grupy została ograniczona.