Górnik Łęczna przegrał u siebie aż 0:4 z Pogonią Szczecin i nie poprawił swojej sytuacji w tabeli PKO BP Ekstraklasy, która i tak z kolejki na kolejkę jest coraz trudniejsza. Jak sobotnie spotkanie skomentowali szkoleniowcy obu zespołów?
Kosta Runjaić (trener Pogoni)
– Po zwycięstwie możemy spojrzeć na miejsce w tabeli. Niezależnie od wyników konkurentów, naszym zadaniem i celem było wygrać ten mecz. Wiedzieliśmy, że spotkanie nie będzie łatwe. Szybko wyszliśmy na prowadzenie i było to bardzo ważne, szczególnie przy takich warunkach pogodowych. Cieszę się, że Mariusz Fornalczyk w końcu zdobył gola. Poza tym mieliśmy absolutnie jakościową bramkę "Grosika". Jeśli mogę mieć jakiś zarzut do swojego zespołu, choć może to nie wyglądać teraz logicznie, to fakt, że już w pierwszej połowie nie zdobyliśmy trzeciego gola i nie zamknęliśmy meczu. A swoją okazję miał chociażby "Grosik". Wygrywając 2:0, przy drużynie grającej o przeżycie i utrzymanie potrzebowaliśmy podwyższenia. Rozmawialiśmy o tym w szatni w przerwie, że szybko musimy zdobyć trzeciego gola. Moje przeczucie potwierdziło się – po przerwie przeciwnik wszedł dobrze w mecz, a na szczęście graliśmy dalej dobrze i zdobyliśmy trzeciego gola. Wisienką na torcie była czwarta bramka.
– Muszę dodać, że nasze przygotowanie do meczu nie było optymalne. Wczoraj w środku nocy w hotelu zabrakło nam prądu, internetu, mieliśmy też tylko zimną wodę. Nie ułatwiało nam to zadania, ale cieszę się że drużyna dobrze zareagowała na te niedogodności, skoncentrowała się na meczu i pokazała jakość na boisku.
– Jestem pozytywnie zaskoczony liczbą kibiców, którzy byli z nami. Jesteśmy z kibicami jednością. Od pierwszej minuty byli głośni, dopingowali nas przez cały czas. Dali nam duże wsparcie, a mieli bardzo daleką drogę do pokonania.
Kamil Kiereś (trener Górnika)
– Podsumowanie tego meczu nie jest łatwe, bo to trudny moment dla drużyny. Od meczu pucharowego z Legią, czyli od miesiąca, przegrywamy kolejne spotkania. Graliśmy głównie z drużynami z czołówki, ale to w ogóle nie może tłumaczyć naszej postawy. Wiemy, że mamy swój potencjał, ale w ubiegłym miesiącu w ogóle go nie wykorzystywaliśmy. Przed meczem w Warszawie mieliśmy serię 14 spotkań, w których zanotowaliśmy tylko jedną porażkę. Remisowaliśmy z Lechem, remisowaliśmy z Rakowem więc to potwierdza, że jest ten potencjał.
- Ten mecz pokazał, że coś niedobrego się z nami dzieje. Oczywiście mieliśmy plan na to spotkanie. Były przebłyski, w których konstruowaliśmy akcje, mieliśmy też stałe fragmenty gry. Była akcja, w której odebraliśmy piłkę w środkowej strefie gry, potem ta trafiła do Damiana Gąski, ale nic z tego nie wynikło. Od tego momentu coraz więcej było takich momentów, w których po odbiorze za wolno rozgrywaliśmy piłkę. Daliśmy się zepchnąć na własną połowę. Pierwszą połowę można powiedzieć, że oddaliśmy praktycznie za darmo.
W przerwie przeprowadziłem trzy zmiany. Po wznowieniu gry pierwsze 15-20 minut to był w miarę niezły moment. Potrafiliśmy odbierać piłki i zepchnąć Pogoń na ich połowę. Dowodem na to była akcja, gdzie Krykun dogrywał do Lokilo, a ten uderzył w poprzeczkę. Był to moment gdy mogliśmy złapać kontakt. Kluczową chwilą była akcja, gdy Pogoń przejęła piłkę w środku pola, skontrowała nas i zdobywając bramkę na 3:0 zamknęła mecz. Przeprowadziłem kolejne dwie zmiany, ale Pogoń podwyższyła prowadzenie i skończyło się 0:4.
– To dla nas bardzo trudny moment. W szatni jest dużo emocji, które nie budują i nie mobilizują do tego co dalej. Sport jest taki, że matematyka nie zamknęła Górnikowi jeszcze drogi do utrzymania. Niektórzy powiedzą, że nie ma co już bajek opowiadać, ale dopóki mamy matematycznie szanse, to przede wszystkim klub musi myśleć i zrobić wszystko, by dać kibicom nadzieję i namiastkę, że drużyna walczy i stara się grać na miarę swojego potencjału.