Niepokonany w tym roku rywal, który dodatkowo wygrał pięć meczów z rzędu. Niewielu stawiało w sobotę na Stal Kraśnik w starciu z Podhalem Nowy Targ. A tymczasem drużyna Marcina Wróbla sprawiła niespodziankę i wywiozła z trudnego terenu jeden punkt po remisie 1:1. Co ciekawe, niebiesko-żółci zdobyli pierwszego gola w lidze od około… 350 minut.
Od pierwszego gwizdka optyczna przewaga była po stronie gości. Niewiele z tego jednak wynikało. Im dalej w mecz, tym lepiej radziła sobie drużyna Marcina Zubka. Patryk Serafin nieznacznie się pomylił po próbie z rzutu wolnego, a później groźnie głową strzelał Damian Lepiarz. Tym razem na posterunku był Jakub Borusiński.
W 24 minucie psikusa faworyzowanym rywalom mógł sprawić Adam Zawierucha. Niestety, w dobrej sytuacji uderzył za lekko, żeby zaskoczyć bramkarza Podhala. Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, bo żaden z zespołów nie kwapił się do bardziej zdecydowanych ataków. W 45 minucie gospodarze dopięli jednak swego. Długie podanie dotarło pod bramką Stali do Juliusza Molisa. A ten kiwnął bramkarza i po chwili otworzył wynik.
Bramka do szatni na pewno podłamała piłkarzy z Kraśnika, ale z drugiej strony po przerwie nie mieli już czego bronić. Dlatego ruszyli do przodu i szybko pojawiły się okazje na wyrównanie. Jako pierwszy spróbował Krystian Michalak, który z około 40 metrów zamiast wrzucać spróbował zaskoczyć golkipera z Nowego Targu. A ten z problemami, ale jednak poradził sobie z tym strzałem. Niedługo później naprawdę niewiele do szczęścia zabrakło Ernestowi Skrzyńskiemu. Pomocnik przyjezdnych huknął w poprzeczkę.
Minęło kilka minut i znowu w polu karnym gospodarzy zrobiło się gorąco. Tym razem Zawierucha sprawdził czujność Macieja Styrczuli. Bramkarz nadal nie dał się jednak pokonać. Aż do 78 minuty. Wówczas po centrze z narożnika boiska Michalaka na 1:1 wreszcie trafił Bartosz Dyszy po strzale głową.
Remis na boisku trzeciego zespołu w tabeli? To brzmi na całkiem dobry wynik. Mogło być jednak lepiej. Po tym, jak Dawid Chudyba wygrał pojedynek jeden na jeden w szesnastce oddał już strzał, ale piłkę zmierzającą do bramki wybił jeden z obrońców. A w 90 minucie kolejny z rezerwowych miał szansę, żeby przechylić szalę na korzyść Stali. Główka Jakuba Małysza ostatecznie minęła jednak słupek i to gospodarze mogli głęboko odetchnąć, a niebiesko-żółci odczuwać niedosyt, że mają „tylko” punkt.
– Nie ukrywam, że troszeczkę końcówka pierwszej połowy wybiła nas z rytmu. Dostaliśmy gonga, a nic nie wskazywało na to, że możemy stracić bramkę. Piłka nożna to jednak gra błędów. Na pewno dobrze zareagowaliśmy na gola dla rywali. Druga połowa to nasza dominacja, a przeciwnik nie oddał celnego strzału. Najgorsze, że to my mieliśmy piłki meczowe i ich nie wykorzystaliśmy. Z drugiej strony trzeba się cieszyć, bo potrafiliśmy się podnieść po przerwie i pokazaliśmy charakter. Na konferencji prasowej jeden z dziennikarzy przyznał, że dawno nikt nie zdominował aż tak Podhala. A to na pewno cieszy i jest dobrym prognostykiem na przyszłość – mówi Marcin Wróbel, trener zespołu z Kraśnika.
Podhale Nowy Targ – Stal Kraśnik 1:1 (1:0)
Bramki: Molis (45) – Dyszy (78).
Podhale: Styrczula – Janso, Tkocz, Lewiński, Dynarek, Tonia, Serafin, Mianowany (75 Kobylarczyk), Nawrot (68 Palacz), Molis (87 Burnat), Lepiarz (68 Grunt).
Stal: Borusiński – Dyszy, Jagieła, Gajewski, Michalak, Wolski (87 Czelej), Popiołek, Woźniak (82 Łokieć), Skrzyński, Zawierucha (74 Chudyba), Cygan (74 Mażysz).
Sędziował: Daniel Detka (Kielce).