Rekordzista wpłacił na rzecz swojej partii 90 tys. zł. Hojni byli członkowie zarządów i rad nadzorczych państwowych spółek. Istotny wpływ na ilość przelewów miały także ubiegłoroczne wybory parlamentarne. Poszukaliśmy lubelskich wątków w rejestrach wpłat ugrupowań politycznych.
Od 1 lipca 2022 roku partie polityczne mają obowiązek publikowania rejestrów wpłat i umów. Mają one być prowadzone w formie elektronicznej za pośrednictwem Biuletynu Informacji Publicznej każdej formacji. Dane mają być zamieszczane „bez zbędnej zwłoki”, ale nie później niż 14 dni od otrzymania wpłaty lub zawarcia umowy. W partyjnych zestawieniach za ubiegły rok poszukaliśmy nazwisk związanych z naszym regionem.
Hojny jak prezes
O rejestrach wpłat, tuż po obowiązku ich publikowania, głośno było głównie za sprawą Prawa i Sprawiedliwości. Chodziło o przelewy, które na partyjne konta regularnie wysyłali członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. I to w niemałych kwotach.
Na początku stycznia ubiegłego roku 45 tys. zł wpłacił Tomasz Hryniewicz, który – co ciekawe – zaledwie dwa tygodnie później pożegnał się z funkcją prezesa puławskich Grupy Azoty Puławy i stanowiskiem wiceprezesa w całej Grupie Azoty.
W tym samym czasie 25 tys. zł przelał wiceprezes puławskiego koncernu Jacek Janiszek. 52 tys. 350 zł przekazał Marcin Kowalczyk, który fotel prezesa spółki z Puław objął w marcu, a wcześniej szefował m.in. mającej siedzibę w Lublinie PGE Dystrybucji.
W rejestrze PiS znajdziemy także m.in. pochodzącego z Lublina wiceprezesa PKP Intercity Tomasza Gontarza (37 tys. w trzech wpłatach) i Dariusza Dumkiewicza, członka zarządu kopalni w Bogdance (25 tys. zł).
Kandydaci też wpłacali
Porównując dane z 2022 i 2023 roku w przypadku wszystkich partii nietrudno zauważyć, że wpływ na liczbę wpłat miały ubiegłoroczne wybory parlamentarne. Pieniądze na partyjne konta znacznie chętniej niż rok wcześniej przelewali politycy poszczególnych ugrupowań. Głównie ci, którzy w tych wyborach startowali.
W przypadku PiS rekordzistą okazał się Grzegorz Bierecki. Starający się z sukcesem o reelekcję w Senacie jeden z najbogatszych polskich parlamentarzystów wpłacił 90 tys. zł.
Nieco mniej hojni byli jego koledzy z senackich ław: Stanisław Gogacz i Jerzy Chróścikowski (po 25 tys. zł) i Grzegorz Czelej (13 tys.). W rejestrze widnieją też nazwiska dwojga przedstawicieli partii Jarosława Kaczyńskiego, którym do Senatu dostać się nie udało: Kamili Grzywaczewskiej (25 tys. zł) i byłego wojewody lubelskiego Lecha Sprawki (8 tys. zł).
Jeśli chodzi o kandydatów PiS do Sejmu, wpłat dokonali: Magdalena Filipek-Sobczak (30 tys. zł), Anna Baluch (20 tys. zł), Jarosław Sachajko (19 tys. zł), Sławomir Skwarek (18,5 tys. zł) i Kazimierz Choma (12 tys. zł). W przypadku całej wymienionej piątki kampania wyborcza zakończyła się sukcesem w postaci zdobycia poselskich mandatów.
Na konto Platformy Obywatelskiej najwięcej – 45 tys. zł – wpłaciła posłanka Marta Wcisło. 33 tys. zł przelała świeżo upieczona posłanka z Biłgoraja Małgorzata Gromadzka, a 20 tys. zł: poseł z Chełma Krzysztof Grabczuk. Z kandydatów, którzy ponieśli wyborczą porażkę w rejestrze znaleźli się: szef PO w regionie Stanisław Żmijan (34 tys. zł), Marek Lipiec, który walczył o mandat senatora w Zamościu (20 tys. zł) i obecny wojewoda lubelski Krzysztof Komorski (14,8 tys. zł).
W przypadku Polski 2050 w naszym regionie najwyższej wpłaty, w wysokości 20 tys. zł dokonali: szef lubelskich struktur partii Jacek Bury oraz poseł z Zamościa Sławomir Ćwik.
Posłanka Joanna Mucha przekazała na rzecz swojej formacji 10,6 tys. zł. Swoje ugrupowanie wsparli finansowo także kandydaci, którzy do Sejmu się nie dostali: Romana Rupiewicz (10,5 tys. zł) i Sławomir Seredyn (10 tys. zł).
Jeśli chodzi o Polskie Stronnictwo Ludowe, najhojniejszym politycznym darczyńcą z Lubelskiego był związany z Lubelską Akademią WSEI Sylwester Bogacki, którego mama, będąca kanclerzem uczelni Teresa Bogacka przez pewien czas była wymieniana jako potencjalna kandydatka ludowców do Senatu w ramach tzw. paktu senackiego.
25 tys. zł wpłacił wybrany do Sejmu były wójt gminy Biłgoraj Wiesław Rózyński, a 13,1 tys. zł inny sejmowy debiutant, prezes PSL w województwie Krzysztof Hetman.
30 tys. zł na partyjne konto przelał radny wojewódzki Marek Kos, który posłem nie został, ale po wyborach objął funkcję wiceministra zdrowia.
Kandydatów, którzy dokonywali przelewów dla swoich partii, a mandatów nie zdobyli, jest więcej. Można tu wymienić Marka Mazurka z Nowej Lewicy (13 tys. zł) oraz przedstawicieli Konfederacji: Dariusza Zagdańskiego (12,7 tys. zł), Wiktora Kasprzaka (10,5 tys. zł) i Rafała Meklera (10,2 tys. zł). Co ciekawe startujący z poparciem Konfederacji do Senatu Zagdański jeszcze na początku ubiegłego roku był członkiem PiS. Wcześniej, będąc wiceprzewodniczącym Rady Miasta Zamość „dorabiał” do pensji m.in. w radach nadzorczych Zamojskich Zakładów Zbożowych i jeden ze spółek grupy Tauron.
Mąż, żona, ojciec i córka, czyli wpłaty rodzinne
W rejestrach nie brakuje też członków rodzin polityków, którzy startowali w wyborach. O ile poseł Jacek Czerniak przelał na konto Nowej Lewicy 10 tys. zł, to jego córka wpłaciła dwukrotnie wyższą kwotę. Pieniądze partiom przekazywali także mąż radnej wojewódzkiej PO Bożeny Lisowskiej (39 tys. zł), ojciec posła tej partii Michała Krawczyka (28,5 tys. zł) czy żona posła PiS Tomasza Zielińskiego (21,5 tys. zł).
Postulat nie jest nowy
– Postulat dotyczący przejrzystości finansowania partii politycznych funkcjonuje w przestrzeni publicznej od wielu lat. Przepisy w tym zakresie w tym czasie się zmieniały. Inne były na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy ugrupowania można było wspierać właściwie w sposób nieograniczony. Ten system próbowano później doskonalić, wprowadzając pewne zmiany w 1997 i 2001 roku – komentuje dla Dziennika prof. dr hab. Wojciech Sokół, politolog z UMCS.
Ekspert podkreśla jednak, że wciąż wiele jest do poprawienia. Wskazuje tu zjawisko, które opisaliśmy na początku artykułu.
– Wprowadzenie rejestrów wpłat i umów może usprawnić transparentność w kwestii partyjnych finansów. Ale pewne wątpliwości wciąż pozostają. To chociażby wpłaty od osób, które dzięki danej partii osiągnęły określone korzyści. Można się zastanawiać, czy jest to rzeczywista darowizna, niewymuszona uwarunkowaniami związanymi z uzyskaniem jakiegoś stanowiska. To zawsze będzie budzić kontrowersje, bo nie da się dokładnie określić źródeł finansowania ugrupowań politycznych – dodaje prof. Sokół.