Ta wygrana to pewien symbol, a symbolika w polityce jest niezwykle ważna – mówi o wyborach prezydenckich w Rzeszowie dr hab. Agnieszka Łukasik-Turecka, politolog i medioznawczyni z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
• W przedterminowych wyborach prezydenckich w Rzeszowie zwyciężył popierany przez opozycję parlamentarną Konrad Fijołek. Dotychczasowy wiceprzewodniczący tamtejszej Rady Miasta wygrał w pierwszej turze, zdobywając 56 proc. głosów. To zaskoczenie?
– Sama wygrana Konrada Fijołka nie jest zaskoczeniem. Jego wynik był o kilka punktów procentowych lepszy, niż wskazywały na to sondaże. Jeśli więc mielibyśmy mówić o zaskoczeniu, to jest nim zwycięstwo w pierwszej turze.
• Czy wybory w Rzeszowie możemy odnosić do skali ogólnopolskiej?
– Ta wygrana to pewien symbol, a symbolika w polityce jest niezwykle ważna. Wiedzą o tym i politycy i dziennikarze. Świadczy o tym to, jak wielu polityków zjawiło się w Rzeszowie i ile wysiłku włożyli w kampanię wyborczą. Te wybory relacjonowały wszystkie ogólnopolskie media, wysyłając na miejsce swoich dziennikarzy. Każdy, kto obserwuje scenę polityczną wie, że to nie była tylko walka o Rzeszów. Należy to rozpatrywać w szerszym kontekście. Dwa lata przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi wynik tych wyborów można traktować jak papierek lakmusowy, pokazanie obecnego trendu. Pamiętamy, że w dużych miastach Prawo i Sprawiedliwość z reguły nie wygrywa, ale tu mówimy o stolicy Podkarpacia, które jest uznawane za bastion tej partii. Przegrana dla PiS jest też o tyle bolesna, że kampanię Ewy Leniart (kandydatka PiS – przyp. aut.) wsparło wielu czołowych polityków ugrupowania rządzącego. Oczy całej Polski były w tym czasie zwrócone na Rzeszów.
• Opozycja może z nadzieją patrzeć w przyszłość?
– Moim zdaniem wygrana Konrada Fijołka jest jednoznaczną wskazówką, co opozycja powinna zrobić, jeśli chce odsunąć PiS od władzy. Na krótką metę ten wynik jest w stanie poprawić notowania formacji opozycyjnych. Czy tak będzie w dłuższej perspektywie? Musimy pamiętać o specyfice wyborów samorządowych. Czym innym jest popieranie jednego kandydata na określone stanowisko, a czym innym skonstruowanie wspólnych list w wyborach do Sejmu. Tu będzie trzeba dojść do porozumienia, pójść na pewne ustępstwa. W przypadku przedterminowych wyborów w Rzeszowie, nikt niczym nie ryzykował. Ten wynik, ale i rozstrzygnięcie w wyborach do Senatu w 2019 roku pokazują, że to co może zrobić opozycja by wygrać, to tylko i wyłącznie współpracować.
• PiS w wyborach wystawiło wojewodę podkarpacką Ewę Leniart. O stanowisko prezydenta Rzeszowa ubiegał się Marcin Warchoł z Solidarnej Polski. Porażkę wyborczą dość ostro skomentował lider Porozumienia Jarosław Gowin. To wszystko może wpłynąć na – i tak już napiętą – sytuację w obozie Zjednoczonej Prawicy?
– W obozie władzy zgrzyta od dłuższego czasu. Prezes Jarosław Kaczyński najwyraźniej nie ufa swoim koalicjantom. Świadczy o tym ogłoszony właśnie sojusz z Pawłem Kukizem. Jarosław Gowin wypunktował przyczyny tej porażki. Na pewno pogłębi ona kryzys w Zjednoczonej Prawicy, ale czy doprowadzi do rozłamu? Czas pokaże. Z pewnością ta klęska będzie powodem do szukania winnych i rozliczeń.
• Współpraca z Kukizem może być sygnałem, że PiS rozważa pozbycie się jednego z niepokornych koalicjantów?
– Zaświtała mi taka myśl. To może być tylko straszak, ale też próba szukania kogoś, komu Jarosław Kaczyński mógłby zaufać, bo zaufanie do obecnych koalicjantów wydaje się być na wyczerpaniu.