– Jeżeli chcemy uniknąć wojny, to musimy działać zgodnie ze starą zasadą: „chcesz pokoju, szykuj się do wojny” – takich słów użył we wtorek Jarosław Kaczyński, kiedy przedstawiał założenia tzw. ustawy o obronie ojczyzny. Najważniejsze założenia tego projektu to zwiększenie liczebności polskiego wojska, dozbrojenie go i zmiana sposobu jego finansowania
W ostatnich dniach atmosferę wokół sytuacji Polski na arenie międzynarodowej – i tak już napiętej w związku z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej – podgrzał premier Mateusz Morawiecki, który w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „Financial Times” mówił o „trzeciej wojnie światowej”. Szef rządu odniósł się do tego, co działo się w ubiegłym tygodniu w Brukseli, gdzie przedstawiciele polskich władz – nie po raz pierwszy zresztą – musieli zmierzyć się z oskarżeniami o nieprzestrzeganie zasad praworządności we własnym kraju. W skrócie: Prawo i Sprawiedliwość upiera się przy forsowaniu reform w polskim wymiarze sprawiedliwości, a w odpowiedzi unijni urzędnicy grożą sankcjami wobec Polski.
– Co się stanie, jeśli Komisja Europejska rozpocznie trzecią wojnę światową? Jeśli do tego dojdzie, będziemy bronić naszych praw wszelką bronią, która jest w naszej dyspozycji – deklarował w wywiadzie dla „Financial Times” Mateusz Morawiecki. Szef rządu nie gryzł się w język, bo mówił także o „przystawianiu (Polsce – dop. red.) pistoletu do głowy”.
Więcej i lepiej
We wtorek Jarosław Kaczyński, prezes PiS i wicepremier ds. bezpieczeństwa, razem z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem przedstawił założenia nowej „ustawy o obronie ojczyzny”. Jak mówił pierwszy z polityków, pretekstem do intensywnych prac nad takim dokumentem ma być „polityka mocarstwowa” Rosji, działania Białorusi na granicy oraz to, że na Polsce spoczywa odpowiedzialność za bycie „przedmurzem sił zbrojnych NATO i ONZ”.
– Państwo, które leży na granicy NATO i UE, musi mieć poważną siłę odstraszającą. Musi w razie potrzeby mieć możliwość naprawdę skutecznej obrony, także samodzielnie. Ponieważ mechanizm prowadzący do uruchomienia sił NATO trochę trwa – mówił Jarosław Kaczyński.
Na konferencji prasowej przedstawiono dziewięć głównych założeń nowej ustawy: uporządkowanie przepisów dotyczących Sił Zbrojnych RP, zwiększenie budżetu na obronność, wdrażanie koncepcji obrony powszechnej, zwiększenie liczebności Wojska Polskiego, uproszczenie systemu służby wojskowej, odtworzenie systemu rezerw, lepsze wyszkolenie żołnierzy, zwiększenie zainteresowania służbą wojskową i studiami wojskowymi oraz stworzenie systemu zachęt dla kandydatów do służby.
Teoria a praktyka
Liczebność polskiego wojska ma być kilkukrotnie większa niż obecnie – 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Jak podkreślił Mariusz Błaszczak, osiągnięcie takiego pułapu to „cel minimum”.
Istotną zmianą ma być wprowadzenie nowego sposobu finansowania – Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych , który będzie prowadzony przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Ma się on opierać na czterech filarach: wpływach ze skarbowych papierów wartościowych, środkach z obligacji wyemitowanych przez BGK i objętych gwarancją skarbu państwa, wpływach z budżetu państwa oraz wpłatach z zysku Narodowego Banku Polskiego.
– Wprowadzimy nowe rodzaje służby: żołnierze zawodowi, podchorążowie. Wprowadzamy dobrowolną służbę wojskową. Dla tych, którzy przejdą ten kurs, mogą przystąpić do zawodowej służby – tłumaczył szef MON. – Nie przywracamy obowiązkowej służby wojskowej. Zasadnicza służba jest zawieszona, ale wprowadzamy dobrowolną służbę wojskową – zastrzegł.
Pojawi się nowy stopień w armii: starszy szeregowy specjalista. Do życia powołana zostanie też całkowicie nowa formacja: Wojska Obrony Cyberprzestrzeni.
Jedną z zachęt do pójścia do wojska ma być wynagrodzenie. Po kwalifikacji wojskowej, organizowanej przez MON, rekrut przejdzie dobrowolne, 28-dniowe szkolenie, złoży przysięgę i przejdzie na zawodowstwo. Ma mu to zapewnić zarobki na poziomie około 4400 złotych brutto. Potem żołnierza czeka jeszcze 11-miesięczne szkolenie specjalistyczne.
Coś dla studentów
– Mamy pięć uczelni wojskowych, obecnie mają oni (studenci uczelni wojskowych – dop. red.) status podchorążych w służbie kandydackiej. Niestety, w służbie podchorążych są ograniczenia, czego doświadczyliśmy w czasie pandemii, a poza tym, uposażenie podchorążych jest niższe niż żołnierzy zawodowych. Po zmianach studenci uczelni wojskowych uzyskają status żołnierzy zawodowych od pierwszego roku studiów, będą także uzyskiwać uposażenia równe uposażeniu żołnierzy zawodowych – wyjaśniał Mariusz Błaszczak.
Rząd chce także dotrzeć do studentów z uczelni cywilnych i zachęcić ich do pójścia w kamasze. Pierwszy sposób to oferowanie im stypendiów. Chętny będzie mógł pobierać świadczenie przez cały okres nauki, ale w zamian będzie musiał spędzić kolejne pięć lat w wojsku. Co więcej, ta propozycja skierowana jest do studentów tylko tych kierunków, których nie ma na uczelniach wojskowych. Druga zachęta to rozszerzenie programu „Legia Akademicka”. Student będzie brał udział w zajęciach wojskowych na wskazanych przez MON uczelniach cywilnych, otrzyma za to wynagrodzenie, a po ich ukończeniu również stopień kaprala rezerwy (po odbyciu dodatkowych praktyk i ćwiczeń będzie mógł się ubiegać o stopień oficerski).
Uporządkowanych ma zostać również 14 aktów prawnych, w tym tych pochodzących jeszcze z lat 60. ubiegłego wieku.