Radny wojewódzki Prawa i Sprawiedliwości dostał posadę w zarządzie państwowej spółki. – To ciąg dalszy „dojnej zmiany” – komentuje opozycja, a zniesmaczenia sytuacją nie kryją nawet politycy PiS, którzy przypominają słowa prezesa Jarosław Kaczyńskiego, o tym że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”
Grzegorz Wróbel radnym sejmiku został w 2018 roku. W wyborach samorządowych zdobył prawie 12 tysięcy głosów, startując z szóstego miejsca na liście Prawa i Sprawiedliwości w okręgu zamojskim. Formalnie członkiem partii nie jest ze względu na swoje dotychczasowe zajęcie. Zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych, jako sekretarz gminy Obsza, nie mógł należeć do żadnego ugrupowania politycznego.
Ale radny właśnie zmienił pracę. Od kwietnia jest członkiem zarządu lubelskiej Fabryki Cukierków Pszczółka, która należy do będącej własnością Skarbu Państwa Krajowej Spółki Cukrowej. Posadę otrzymał w wyniku konkursu.
– Po przeprowadzeniu z kandydatami rozmów kwalifikacyjnych i podsumowaniu punktów uzyskanych przez poszczególnych kandydatów, Rada Nadzorcza uznała pana Grzegorza Wróbla za najlepszego kandydata na stanowisko członka zarządu – informuje dział marketingu Pszczółki.
Spółka nie ujawnia, ile osób uczestniczyło w postępowaniu konkursowym. Nie zdradza też, ile wynosi wynagrodzenie nowego wiceprezesa.
Nie ulega jednak wątpliwości, że zarobki Grzegorza Wróbla znacząco wzrosną. Z jego ostatniego oświadczenia majątkowego wynika, że w 2019 roku jego roczne wynagrodzenie w Urzędzie Gminy Obsza wyniosło prawie 97 tys. zł. Osiągnął też dochód w wysokości ponad 200 tys. zł z prowadzenia gospodarstwa rolnego, a 16 tys. zł dorobił w Radzie Nadzorczej MZK w Zamościu. Od ubiegłego roku nie zasiada już w radzie zamojskiego przewoźnika, ale w międzyczasie został członkiem rad nadzorczych dwóch spółek związanych ze Skarbem Państwa. Chodzi o Lubelski Węgiel Bogdanka, gdzie na stanowisko wskazał go wiceminister aktywów państwowych i szef PiS w okręgu chełmskim Jacek Sasin oraz o będącą częścią Grupy Lotos spółkę RCEkoenergia z Katowic.
Rozwój zawodowy radnego Wróbla jest szeroko komentowany przez partyjnych kolegów. – Nie ukrywam, że przyjąłem tę informację ze zniesmaczeniem. Zwłaszcza, że niektórzy radni też dostawali podobne propozycje, ale odmawiali. Wiadomo, że „pieniądze nie śmierdzą”, ale niesmak może pozostać na długo. Wyborcy mogą tego nie zapomnieć – mówi jeden z polityków PiS. Działacze partii rządzącej przywołują słynne hasło Jarosława Kaczyńskiego mówiące, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. Chodzi o słowa z 2018 roku, gdy prezes ugrupowania zapowiedział, że dotychczasowi radni, którzy zajmują hojnie płatne stanowiska w państwowych spółkach, nie wystartują w wyborach samorządowych. Z tego powodu o reelekcję w lubelskim sejmiku nie ubiegali się związani z PiS Andrzej Pruszkowski, Jan Frania i Grzegorz Muszyński.
– Pamiętam tę zapowiedź. Rezygnacja z funkcji sekretarza gminy umożliwiła mi podjęcie pracy w nowym miejscu. Odkąd pełnię mandat, cały czas pracowałem w urzędzie gminy. Teraz po prostu zmieniłem pracę – mówi nam Grzegorz Wróbel, gdy prosimy go o komentarz na temat jego kariery w spółkach Skarbu Państwa.
Wątpliwości nie ma za to Jacek Bury, senator związany z Polską 2050 i były radny sejmiku województwa lubelskiego. – To ciąg dalszy „dojnej zmiany”, ale po PiS niczego więcej się nie spodziewałem. Szkoda, że partia rządząca wciąż traktuje Polskę jak folwark i troszczy się o interesy i portfele swoich działaczy, zamiast zająć się problemami, których Polakom nie brakuje, chociażby w zakresie służby zdrowia czy edukacji – komentuje senator.