Kampania wyborcza w amerykańskim stylu czy bezpieczne standardy ubrane w słowa? Niektóre partie już dziś pokazują "pazury", co widać z telewizyjnych spotów i billboardów.
Na dwoje babka wróżyła
Kampania wyborcza do Sejmu i Senatu 2011 r. to jedna z najostrzejszych rywalizacji polskiej sceny politycznej ostatnich lat. Głównym narzędziem są jak zawsze media - przede wszystkim radio i telewizja, często też billboardy. To trend dominujący, choć wcale nie zgodny z nowym duchem czasu.
– Kampanie polityczne... Wyborcy wstrzymywali oddech, czym nas teraz zaskoczą partie polityczne. I? Nie stało się na razie nic niespodziewanego, widzimy te same narzędzia, te same motywy, wielką rywalizację na słowa. Czy w dobie tak silnego rozwoju internetu, social media, nie warto pójść troszkę dalej? - zastanawia się Sylwia Schneider, dyrektor ds. komunikacji REDlink. Bo w sieci nie ma żadnych ograniczeń – pełen dialog z wyborcami, możliwość szybkiej reakcji, konkursy sms-owe..
Zatem czy warto myśleć o mniej tradycyjnych źródłach dojścia do wyborcy? O tym wiedzą tylko ci, którzy skorzystali i wygrali. W Stanach Zjednoczonych był to Barack Obama, który oparł kampanię o działania realizowane w Internecie. W Polsce próbę podjęto już w 2006 roku, kiedy w kampanii wyborczej jednego z polityków ubiegających się o urząd wykorzystano wiadomości głosowe. Plus za pomysł, minus za realizację - na skutek pomyłki kanonadę spotów telefonicznych odebrało ok. 10 tys. wyborców w samym środku nocy.
- To genialny pomysł, bo warty zapamiętania i powtórzenia innym. Gdyby tylko taki komunikat został odpowiednio zaplanowany w czasie, w pełni spersonalizowany i dedykowany do konkretnej osoby, czy nie dałby poczucia większego szacunku oraz zadbania o wyborcę? – pyta Sylwia Schneider.
Zwrócimy też uwagę, że zgodnie ze stanowiskiem Państwowej Komisji Wyborczej, partie polityczne nie mogą prowadzić tzw. kampanii informacyjnych, jeżeli nie są one wolne od elementów agitacji wyborczej. Może to szansa na zastanowienie się nad bardziej wysublimowanymi i ciekawszymi formami zachęcania do oddawania głosów. Przynajmniej do momentu zarządzenia wyborów.
Nie wszyscy politycy wierzą w marketing sieciowy
Dlaczego? Specjaliści ds. marketingu sieciowego twierdzą, że główny problem tkwi w... głowie! Politycy, jako w głównej mierze starsze pokolenie, nie do końca rozumieją sposoby działania sieci, co gorsza - nawet, gdy deklarują chęć zorganizowania kampanii opartej na narzędziach mobilnych, to i tak podświadomie nie wierzą w jej skuteczność.
Zresztą nie ma się co dziwić, skoro w polskich mediach rzadko mówi się o politycznej kampanii internetowej. Pytanie, dlaczego? Czy polscy politycy boją się nowości? A może z powodzeniem wykorzystują spersonalizowane mailingi, smsy i wiadomości głosowe kierowane na telefony, przypominające o wiecach, programie czy dniu wyborów, tylko niekoniecznie chcą się tym chwalić? Bo po co informować konkurencję o najbardziej skutecznych narzędziach walki wyborczej?
Jak dotrzeć inaczej, skuteczniej??
Specjaliści ds. marketingu sieciowego twierdzą, że to właśnie sms i wiadomość głosowa mają szansę stać się jednymi z najbardziej bezpośrednich form promocji polityka. Narzędzie sms genialnie wykorzystuje jeden z polskich kandydatów, który uruchomił grę internetową polegającą na wysyłaniu smsów - nagrodą będzie możliwość osobistego spotkania z politykiem. Podobną akcję przeprowadził wspomniany wcześniej prezydent USA w 2008 roku.
Jak spekulują eksperci, prawdziwym celem akcji jest pozyskanie nowych kontaktów do wyborców. Zresztą na to wskazuje regulamin: "Uczestnik akcji poprzez wysłanie sms-a z kodem pocztowym zgadza się na umieszczenie jego danych osobowych w bazie danych nazwa partii oraz wyraża zgodę na przekazywanie przez administratora danych osobowych informacji związanych z polityczną i organizacyjną działalnością nazwa partii".
W ten sposób można pozyskać kilkadziesiąt, ba - kilkaset tysięcy nowych kontaktów, a później wykorzystać je do celów polityczno-marketingowych. Pierwszym narzędziem może być wiadomość głosowa - spersonalizowana za pomocą odpowiednich narzędzi, by adresat odnosił wrażenie, że kierowana jest wyłącznie do niego. Przekazy warto formułować na takiej samej zasadzie, jak konstruuje się oferty handlowe - cały wysyłek skupiając na wyborcy, czyli kliencie, a nie produkcie, czyli kandydacie. Należy pamiętać, że wyborca, zanim postawi krzyżyk na karcie wyborczej, zada sobie pytanie: co ja z tego będę miał?
Wiadomości głosowe wysyłane na telefony stacjonarne oraz komórkowe mogą posłużyć jako przypomnienie o zbliżających się wyborach, poinformowanie o spotkaniu wyborczym czy zaproszenie na niedzielę wyborczą. Mogą także hasłowo nawiązywać do najważniejszych punktów programu wyborczego, informować o kolejnych krokach podejmowanych przez kandydata lub planach na najbliższy czas.
- Taką kampanię można przeprowadzić od razu lub zaplanować na konkretny dzień - np. kilka dni przed ciszą wyborczą, zakładając że jest to czas, w którym elektorat najczęściej podejmuje decyzje wyborcze - tłumaczy Sylwia Schneider.
Warto pamiętać, by po odsłuchaniu wiadomości głosowej odbiorca miał możliwość połączenia się z biurem czy sztabem wyborczym na koszt nadawcy. Polityk będzie też wiedział, czy kampania okazała się skuteczna - raport formułowany tuż po wysyłce podaje najważniejsze informacje - m.in. ile osób podniosło słuchawkę i odsłuchało wiadomość w całości lub częściowo, do których kontaktów wiadomość nie dotarła ze względu na zajętą linię lub nieczynny telefon itp.
Kampania wyborcza wykorzystująca wiadomości głosowe i smsowe to pewność dostarczenia przekazu do wytypowanych odbiorców, efektywnie wykorzystany budżet przeznaczony na kampanię (koszt wysyłki jednej wiadomości jest po wielokroć niższy niż wydruk ulotki czy plakatu), a także wyłączność na tego typu działanie w danym okręgu wyborczym. Zatem czy będzie to komunikacja na miarę naszych czasów czy możliwości? Czas pokaże, a Polak oceni.