![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Ireneusz Łucka](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2021/2021-06/75bfd9e430ce958063815dedc47553b7_org_830.jpg)
Za odwołaniem burmistrza zagłosowało 1529 osób, przeciw były tylko 72 osoby. Ale Ireneusz Łucka utrzyma stanowisko, bo do urn poszło za mało mieszkańców gminy.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Burmistrz Bełżyc referendalną niedzielę najpierw spędził na spotkaniach na terenie gminy w związku z usuwaniem skutków nawałnicy, która przeszła tu dzień wcześniej. Jako kibic piłkarski wieczorem oglądał mecze Euro 2020. Kiedy Belgia wygrywała z Portugalią, burmistrz już wiedział, że referendum jest nieważne z powodu niskiej frekwencji, a on sam zachowa stanowisko.
W poprzednich wyborach samorządowych w 2018 roku zagłosowało 5220 osób. Aby referendum było ważne, musiało wziąć w nim udział 3/5 tej liczby, czyli 3132 osoby. Tymczasem w głosowaniu wzięła udział zaledwie połowa – 1616. W związku z tym wyniki głosowania nie są wiążące.
– Oczywiście jest to sukces. Ale doskonale wiemy, że całe to referendum w ogóle nie było potrzebne, zwłaszcza w kontekście przyczyn jego zwołania, które w wielu punktach były zmanipulowane – uważa Ireneusz Łucka.
Burmistrz w pewnym momencie rozmowy nazywa referendum „zabawą”, ale po chwili prostuje i mówi: – Dziękuję mieszkańcom, którzy nie wzięli udziału w tej inicjatywie i w ten sposób udzielili mi mocnego wotum zaufania.
Bo jego zdaniem wynik pokazuje, że poparcie dla niego rośnie. – Liczba osób, które zagłosowała, na mojego kontrkandydata w 2018 roku była znacznie wyższa niż liczba osób, które zagłosowały za moim odwołaniem w referendum – uważa Łucka.
Sprawdziliśmy. W wyborach w 2018 roku na Ryszarda Górę w II turze zagłosowało 2197 osób. To o 668 osób więcej niż teraz osób przeciwnych mu w referendum.
– Tak zdecydowali mieszkańcy i przyjmujemy to ze zrozumieniem – komentuje Mateusz Winiarski, pełnomocnik inicjatora referendum gminnego w Bełżycach. Jak przekonuje, inicjatorzy nie żałują decyzji o podjęciu inicjatywy. – Od rozpoczęcia zbiórki podpisów, czyli sierpnia 2020 roku, burmistrz zaczął się inaczej zachowywać. Przestał być arogancki, zaczął się pojawiać na spotkaniach sołeckich i uroczystościach. Wreszcie dostał wsparcie finansowe na inwestycje gminne z różnych funduszy – dodaje Winiarski, według którego to mogło mieć wpływ na mniejszą frekwencję w referendum. – Poza tym część mieszkańców nie poszła głosować z powodu zniszczeń, jakie spowodowała nawałnica, zwłaszcza w zachodniej i południowo-zachodniej części gminy – mówi.
Z argumentem, że zmienił swój sposób rządzenia, po pojawieniu się inicjatywy referendalnej, burmistrz się nie zgadza. – Pewne projekty przygotowywałem wcześniej, a decyzje o ich dofinansowaniu z różnych programów, rządowych i unijnych, zapadały później. Ja po prostu punkt po punkcie realizuję swój program i z sukcesem pozyskuję środki na poszczególne inwestycje – kwituje Łucka.
Inicjatorzy referendum nie zdecydowali jeszcze czy za 2,5 roku będą chcieli stworzyć jakiś własny komitet, z którym wystartują w wyborach samorządowych. – Na pewno będziemy patrzeć na to, co robią władze gminy, punktować błędy i chwalić dobre decyzje – deklaruje Mateusz Winiarski.
![e-Wydanie](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/public/dziennikwschodni.pl/e-wydanie-artykul.png)