Większość restauracji i kawiarni szuka pracowników. Potrzebni są kucharze, kelnerzy, barmani. CV spływają wartkim strumieniem, ale tych naprawdę chętnych do pracy jest niewielu.
– Chcemy zatrudnić 2-3 kelnerów lub kelnerki oraz ramerki, których zadaniem jest witanie naszych gości, prowadzenie ich do stolika i podawanie karty – mówi Izabela Kozłowska-Dechnik, właścicielka lubelskiej restauracji Mandragora. – Potrzebujemy też trzech kucharzy. Mogą to być osoby młode, absolwenci szkół gastronomicznych. Doszkolimy ich.
– Szukamy trzech barmanów lub barmanek. Dostajemy sporo CV, ale w większości to osoby bez doświadczenia – przyznaje Łukasz Dudkowski z pubu U Fotografa. – Atutem jest też przynajmniej podstawowa wiedza o piwie. Jednak w razie potrzeby zapewniamy odpowiednie szkolenia.
Zadłużyłam się, a oni odeszli
Braki kadrowe ma dziś większość restauracji i kawiarni. A chętnych do pracy brak. Restauratorzy, z którymi rozmawiamy, z rozżaleniem opowiadają o tym, jak to naprawdę dziś wygląda.
– Kelnerzy i kelnerki, które pracowały u nas przed pandemią na umowę-zlecenie, przebranżowili się. Świadczą usługi transportowe. Nie chcą wracać, bo boją się, że restauracje znów zostaną zamknięte i stracą źródło dochodu, bo dla osób na umowie zleceniu postojowego przez ostatnie 8 miesięcy nie było – mówi jeden z naszych rozmówców. – Szukamy nowych pracowników, ale ludzi z doświadczeniem nie ma. Oczywiście możemy ich przeszkolić, ale im na dobrym wykonywaniu zawodu nie zależy. Chcą tylko odbębnić pracę i brać wypłatę. Nie ma w nich zapału. Nie ma gościnności, która jest w restauracji niezbędna. Chcą tylko stać i gapić się w telefon.
– Wyszkolenie pracownika w gastronomii zajmuje trzy miesiące, a szansa na to, że zostaną w pracy po tym czasie jest praktycznie żadna. Po pierwszym dniu działalności ogródka dwie osoby już się nie pojawiły. Nie raczyły nawet zadzwonić i uprzedzić, że rezygnują – słyszymy w lokalu w centrum Lublina. – To mnie już nawet nie dziwi. Są przypadki, że dostaję CV, więc dzwonię i umawiam się na rozmowę kwalifikacyjną, a ta osoba nie przychodzi i nie odbiera już telefonu.
Restauratorzy największy żal mają do pracowników, którzy byli zatrudnieni przez cały okres pandemii, a teraz… zrezygnowali z pracy.
– Pandemia mocno dała nam w kość. Żeby przetrwać, braliśmy kredyty i sprzedawaliśmy prywatny majątek. W tym czasie najważniejsze było, żeby trzymać się razem i nikogo nie zwalniać. Czuliśmy odpowiedzialność za naszych pracowników. Oni przecież mają rodziny, rachunki, kredyty. Okazało się, że oni tej solidarności z nami nie czuli – mówi znany lubelski restaurator. – Tuż przed otwarciem ogródków część z nich dała znać, że nie jest już pracą zainteresowana. Część odeszła po pierwszym weekendzie. Zostawili nas na lodzie.
– Przyznam się, że od tygodnia płaczę. Mam żal do nich i do siebie, że dałam się tak oszukać – mówi inna restauratorska. – Stawałam na rzęsach żeby zapłacić ZUS i żeby wypłaty były na czas. Robiłam to kosztem swojej rodziny. Przez kilka miesięcy płaciłam za nicnierobienie. Teraz, kiedy trzeba pracować, okazuje się, że ludziom się już nie chce. Albo odchodzą, bo gdzie indziej dostaną dodatkową złotówkę za godzinę. Ta złotówka jest dziś ważniejsza niż poprzednie miesiące.
17 zł? Ja dam 20
– Doszło do bardzo nieprzyjemnej sytuacji, że wykradamy sobie pracowników – zauważa inny restaurator z Lublina. – Niektórzy chodzą do innych restauracji, a gdy są dobrze obsłużeni pytają kelnera, ile zarabia. 17 zł? Ja dam 20. Ci lojalni odmówią. Inni biorą wciskany im numer telefonu.
Bo pieniądze to argument, na który przyszli pracownicy zwracają największą uwagę.
– Byłam na kilku rozmowach. Fajne lokale, mili właściciele, ale za takie pieniądze nie opłaca mi się pracować – nie ukrywa studentka historii z Lublina. – Praca jest ciężka, zmianowa. Zajęte są weekendy i to do nocy. Za najniższą płacę to ja się na coś takiego nie piszę. Będę opiekunką do dziecka. Zarobki te same, a znacznie łatwiej.
Ile można zarobić w gastronomii? Stawki oscylują wokół pensji minimalnej czyli 18,30 zł za godzinę brutto (13,37 zł na rękę).
W wielu restauracjach to dla osób bez doświadczenia wynagrodzenie na próbny pierwszy miesiąc. Później stawki rosną. W zależności od zajmowanego stanowiska do około 20-35 zł za godzinę netto. Do tego napiwki. Restauratorzy przyznają, że te są coraz niższe, bo coraz więcej osób płaci kartą, ale mimo to za dobry dzień w trakcie weekendu może to być ok. 100 zł.