Lubelski oddział Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych potrzebuje w tej chwili na wypłaty ok. 7 mln zł. Chodzi o realizację 45 wniosków, które obejmują roszczenia 1,1 tys. zwolnionych pracowników.
Jeszcze rok temu zwalniani z upadających firm pracownicy dostawali „od ręki” zaległe świadczenia z funduszu. – Teraz miesiącami muszą czekać na zaległe pobory i odprawy – tłumaczy Andrzej Chrząstowski, szef Solidarności w upadłym Daewoo Motor Polska.
Okres oczekiwania na wypłaty z funduszu sięga już ponad 3 miesięcy. – I ten termin ze względu na lawinowo rosnącą liczbę ogłaszanych upadłości może się wydłużać – zastrzega Marian Domagała, kierownik lubelskiego biura FGŚP.
Powód? Funduszowi brakuje pieniędzy. We wrześniu ub. r. stracił nawet płynność finansową. Przez dwa miesiące wypłaty nie były realizowane.
– To pieniądze, które się nam należą. Chcemy tylko tego co nasze – podkreśla Józef Wach.
Lawinowo rośnie liczba upadających zakładów. – Do końca czerwca wpłynęło już 121 wniosków – mówi Elżbieta Jakubiec, kierownik sekcji ds. układów i upadłości przy VIII wydziale gospodarczym Rejonowego Sądu w Lublinie. – To skutki recesji. Upadłości obejmują firmy praktycznie wszystkich branż, najwięcej wniosków składają ostatnio firmy budowlane.
Upadły m.in. poniatowska Eda, lubelskie Daewoo Motor Polska, lubelska Przemysłówka, czy łukowski Łuk-Bud. – A upadek dużej spółki-matki pociąga ogłoszenie upadłości kilku spółek-córek lub jak w przypadku branży budowlanej firm będących podwykonawcami – dodaje Jakubiec.