Półnaga blondynka nad biurkiem szefa czy zaopatrzeniowca? Kiedyś hitem firmowych wydawnictw były ponętne dziewczyny, pokazujące mniej lub więcej ciała. Ale dziś jest to już niemodne.
- I tak, i nie mówi przewrotnie Krzysztof Cieślak, szef Studia "Wena", włocławski artysta plastyk. - Klienci chętnie zamawiają kalendarze, ale negocjują ceny. Niektórzy wykorzystują fakt, że jest kryzys na rynku i generalnie studia reklamowe mają mniej zamówień. Chcąc jednak utrzymać poziom, nie mogę zejść poniżej pewnego pułapu. Wówczas odmawiam.
Kalendarzowe żniwa
W 2010 r. w Studiu "Wena" powstało kilka kalendarzy, w tym na zamówienie "Anwilu" - autorskie wydawnictwo poświęcone czterem porom roku. - Takie zamówienia, gdzie klient daje mi wolna rękę, cenię sobie najbardziej - mówi Krzysztof Cieślak. - Zaproponowałem "Anwilowi" kujawskie pejzaże w układzie czterech pór roku.
Pomysł został zaakceptowany, więc przystąpiłem do realizacji. Kanwą kalendarza były wplecione w kujawskie pejzaże elementy wielkiego, polskiego malarstwa - z obrazów Malczewskiego, Chełmońskiego, Wierusz-Kowalskiego, charakterystyczne dla sztuki przełomu XIX i XX wieku.
Kalendarz zawiera m.in. artystyczne fotografie Kujaw tzw. garbatych (okolice Koronowa) i pejzaż spod Brześcia Kujawskiego. Fotografie pochodzą z autorskiego albumu Krzysztofa Cieślaka pt. "Hej, Kujawy, jakie cudne".
Wdzięk i siła kobiety
Dla włocławskiego "Drumetu" Krzysztof Cieślak przygotował kalendarz w skromniejszej formie, ale udanie prezentujący specyfikę produkcji tej firmy. - To połączenie wdzięku i siły - mówi artysta plastyk.
- W ubiegłym roku w kalendarzu wyroby "Dumetu" prezentowali siłacze, w tym - nasze odkrycie - fotomodelka Anna Zientalska z Chełmicy. Znalazła się w kalendarzu po jednym z castingów, organizowanych cyklicznie przez "Wenę".