W parku rozrywki, restauracji, pubie, z dziećmi na obozie lub przy obrabiarce w fabryce pracowali lubelscy studenci podczas minionych wakacji w Stanach Zjednoczonych. Wrócili do kraju bogatsi w doświadczenia. Twierdzą na przykład, że już żadna praca nie jest im straszna...
– Pracowałam w Pensylwanii na obozie dla częściowo niepełnosprawnych dzieci. Nauczyłam się cierpliwości, punktualności i... wczesnego wstawania do pracy – mówi Magdalena Błaszczuk, studentka V roku anglistyki KUL. Zatrudniła się dzięki firmie CC USA. – Wiem również, co to znaczy ciężka praca. Jeśli chodzi o pieniądze, to zwróciły mi się wszystkie koszty wyjazdu, resztę zaś odłożyłam na wydatki na studia.
Bardzo cenne, jak mówi Magda, było też szlifowanie języka i nowe znajomości z ludźmi z całego świata.
Wrócili też z Ameryki Łukasz i Kamil. Pracowali w parku rozrywki w Bostonie.
– Sprzedawałem hamburgery i tosty – zdradza nam Łukasz Furtak, student KUL . – To jednak jest mało ważne. Ważniejsze, że zarabiałem 7 dolarów za godzinę.
Zatrudnienie było legalne, z ubezpieczeniem. Pracę tę załatwił sobie za pośrednictwem studenckiej organizacji ISA. Na początek musiał zainwestować 6000 zł – to koszty wszystkich formalności, opłata pośredników, wizy i bilety w obie strony.
– Po odliczeniu kosztów wyjazdu została mi całkiem pokaźna suma – dodaje. – Pracowałem ciężko, po kilkanaście godzin dziennie. Jednak nie żałuję, bo nauczyłem się współpracy z ludźmi i solidnej pracy.
Podobne odczucia ma Kamil Konopka, student anglistyki KUL. W Bostonie nauczył się umiejętności współpracy z grupą. Wie też, że żadna praca nie hańbi. Ważne tylko, żeby była wykonana sumiennie.
Zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych poszukuje wielu absolwentów wyższych uczelni w Polsce. Nie wszystkim udaje się znaleźć zajęcie odpowiadające posiadanemu wykształceniu.
– Przyjechałam do Nowego Jorku ponad rok temu. Początkowo nie udawało mi się znaleźć pracy, która by mnie satysfakcjonowała. W tej chwili jestem sekretarką w firmie budowlanej. Ponieważ skończyłam polonistykę, musiałam się wiele nauczyć z zakresu prac biurowych – mówi Beata Tuszewska z Nowego Jorku. – Wiem jednak, że jeśli się czegoś mocno chce, to można to osiągnąć. Takie przekonanie to w Ameryce normalność.