Umożliwia to ustawa o postępowaniu egzekucyjnym. – To najprostsza forma ściągania wierzytelności, bez wysyłania komornika czy szukania źródeł dochodów dłużnika – podkreśla Jan Wójcik, z-ca naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego w Lublinie.
W ub. roku budżet państwa stracił na niezapłaconych mandatach kredytowych z Lubelszczyzny ok. 2 mln zł. Fiskusowi nie udało się ściągnąć należności – zostały umorzone lub uległy przedawnieniu.
Chodzi głównie o mandaty kredytowe wystawiane przez drogówkę. Funkcjonariusze nie mogą pobierać gotówki od kierowców (nie dotyczy to obcokrajowców). Ściąganiem pieniędzy zajmują się urzędy wojewódzkie. – Ponad połowa sama reguluje należności. Od pozostałych ściągają je urzędy skarbowe – wyjaśnia Adela Czyż, główna księgowa Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.
W 2001 r. do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego trafiło ponad 138 tys. mandatów. Opiewały łącznie na prawie 16,7 mln zł. Ukarani sami zapłacili 7,7 mln zł. Egzekucję reszty przejęły urzędy skarbowe. – Ściągalność jest całkiem dobra – twierdzi Wójcik.
Zaległości z tytułu niezapłaconych mandatów stale rosną. W ub. roku wynosiły ponad 9 mln zł, rok wcześniej były o 2,8 mln zł mniejsze. Fiskus na odzyskanie zaległości ma 3 lata.