Mają dyplom w ręku i nierzadko posiadają odpowiednie kwalifikacje, ale nie ma dla nich pracy. Dramatycznie rośnie bezrobocie wśród absolwentów. Takie są dane Głównego Urzędu Statystycznego.
Obecnie wskaźnik bezrobotnych absolwentów wynosi 73,7 i jest sporo lepszy niż ten styczniowy - 89,6. Bezrobocie wśród osób tuż po studiach przez ostatni rok urosło o 44 procent. To dużo większy wzrost niż w całej populacji Polaków, gdzie grono bezrobotnych powiększyło się o 17 proc.
Rosnące bezrobocie wśród absolwentów może hamować wzrost gospodarczy, a zwłaszcza utrudniać życie firmom, których sprzedaż skupiała się na młodych konsumentach, np. niektórym producentom elektroniki czy markowej odzieży, a także pubom, dyskotekom i klubom. Dodatkowe kłopoty mogą mieć fonografia czy kinematografia.
Dlaczego to właśnie młodzi są najbrutalniej traktowani przez słabnącą koniunkturę? Właśnie z powodu młodości.
W czasie kryzysu w całej gospodarce spada zapotrzebowanie na pracowników, a szczególnie na tych bez doświadczenia.
Skoro wśród bezrobotnych jest coraz więcej dobrych specjalistów, których pracodawca został zmuszony do cięć etatów, to po co firma ma zatrudniać młodych, niedoświadczonych, których trzeba przeszkolić? Większość absolwentów nie jest łakomym kąskiem.
Nasz rynek pracy od lat zmaga się z problemem również strukturalnego niedopasowania: szkoły produkują nikomu niepotrzebnych specjalistów lub ludzi z wykształceniem ogólnym. A firmy nie mogą się doczekać fachowców.